Fot. Getty
Choć Boris Johnson nie został jeszcze oficjalnie wybrany na premiera UK, to w mediach brytyjskich huczy od plotek, że rozpoczął on już urządzanie się na Downing Street. Johnson podobno kupuje meble za publiczne pieniądze, choć... w zeszłym roku zarobił ponad £830 000!
Boris Johnson twierdzi, że po separacji z żoną i po wyprowadzce z ich wspólnego domu, nie ma na razie nic swojego. Obecnie były burmistrz Londynu i prawdopodobnie przyszły premier UK mieszka w apartamencie swojej partnerki, 31-letniej Carrie Symonds, który został urządzony już wcześniej.
Z informacji, do których dotarł „Mail on Sunday” wynika, że Boris Johnson, pewny przejęcia schedy po Theresie May, zaczął już urządzanie Downing Street. Problem polega jednak na tym, jak donosi anonimowe źródło rządowe, że Johnson wszystko robi za pieniądze publiczne. Tymczasem zakup mebli i wyposażenia domu na Downing Street jest zwyczajowo finansowane z prywatnych pieniędzy każdorazowego lidera rządu, a publiczne pieniądze wydawane są jedynie na niezbędne renowacje rezydencji przy Downing Street 10.
Informację o rzekomym urządzaniu się Borisa Johnsona za publiczne pieniądze na Downing Street szybko podchwyciły inne media, które przypomniały, że tylko w zeszłym roku (a zatem już po ustąpieniu ze stanowiska ministra spraw zagranicznych) Boris Johnson zarobił ponad £830 000. Johnson otrzymał £79 468 z tytułu pełnienia funkcji posła i przynajmniej £761 000 z tytułu pisania felietonów dla dziennika „The Daily Telegraph”, współpracy z innymi mediami oraz udziału w różnorakich konferencjach. To zatem wystarczająco, aby móc sobie pozwolić na zakup stylowych i eleganckich mebli na Downing Street.
Nie przegap: Boris Johnson miał nazwać Francuzów "d*pkami", ale BBC na prośbę MSZ dokonało cenzury
Redaktor serwisu
Zapalony wędkarz, miłośnik dobrych kryminałów i filmów science fiction. Chociaż nikt go o to nie podejrzewa – chodzi na lekcje tanga argentyńskiego. Jeśli zapytacie go o jego trzy największe pasje – odpowie: córka Magda, żona Edyta i… dziennikarstwo śledcze. Marek pochodzi ze Śląska, tam studiował historię. Dla czytelników „Polish Express” śledzi historie Polaków na Wyspach, które nierzadko kończą się w… więzieniu.