Bez kategorii
Koszmar pasażerów EasyJet. Wylecieli z UK do Portugalii, ale po 11-godzinnym locie wrócili na Wyspy
Pasażerowie na pokładzie samolotu EasyJet wyruszyli z Bristolu do Madery, jednak po okrążeniu wyspy w powietrzu, na krótko wylądowali na sąsiedniej, aby za chwilę znowu znaleźć się w powietrzu w drodze do Wielkiej Brytanii.
Spragnieni słońca wczasowicze polecieli z Bristolu na Maderę, a po 11 godzinach lotu (z małą przerwą na krótkie lądowanie na wyspie sąsiedniej), znowu trafili do Wielkiej Brytanii. Samolot EasyJet wystartował z Bristolu w poniedziałek, skierował się w stronę archipelagu portugalskiego, który następnie dwukrotnie okrążył i zatrzymał się na chwilę na lotnisku w Porto Santo, gdzie zatankował paliwo.
- Przeczytaj: Polacy mogą podróżować do Turcji na dowodzie osobistym. Paszporty i wizy nie będą już potrzebne
Koszmarny lot dla pasażerów EasyJet
W czasie trwającej 11 godzin podróży, żaden z pasażerów wybierających się na portugalską wyspę, nie wysiadł nawet z samolotu, ale zamiast tego został 'odwieziony' z powrotem do Wielkiej Brytanii – donosi „Bristol Post”.
Gdy pasażerowie pechowego lotu wrócili na Wyspy, musieli czekać trzy godziny, po których dopiero powiedziano im, czego mogą się spodziewać. Zostali następnie zawiezieni autobusem do Gatwick i zameldowali się w hotelu, gdy było już po północy. Powiedziano im także, że będą musieli zgłosić się do odprawy o 5 rano, aby podjąć drugą próbę lotu.
Linie EasyJet przeprosiły za ogromne „spóźnienie” i poinformowały, że silne wiatry na lotnisku Funchal doprowadziły do odwołania lądowania na Maderze.
24 godziny spóźnienia
Druga podróż na Maderę była już bardziej udana i pilot EasyJet wylądował na lotnisku im. Cristiano Ronaldo na wyspie 24 godziny później niż planowano. Niektórzy mówili, że najlepszą rzeczą w całym doświadczeniu było to, że pasażerowie zbudowali „wspaniałe koleżeństwo” w obliczu pogarszającej się sytuacji.
– Powiedzieli nam, że prędkość wiatru w Funchal jest zbyt duża, aby wylądować, ale dwa razy staliśmy w kolejce, a inne samoloty lądowały. Wiele razy widzieliśmy Maderę z powietrza, ale nie udało nam się wylądować w Funchal – przekierowanie do Porto Santo, które było bardzo blisko, najwyraźniej polegało na zatankowaniu paliwa, aby jeszcze kilka razy okrążyć Funchal bez lądowania. Pilot następnie usprawiedliwił się, że potrzebuje więcej paliwa z Faro i wyraźnie zdecydował, że wracamy do Bristolu. Nikogo nie wypuszczono na Porto Santo i nie podano powodu, a gdybyśmy tam wysiedli, moglibyśmy dostać się promem do Funchal – powiedział jeden z pasażerów.