Życie w UK
„To gabinet bezgłowych kurczaków Kentucky Fried Chickens” – Brytyjczycy coraz ostrzej krytykują rząd Borisa Johnsona
Fot. Getty
Nie milkną komentarze po zapowiedzi ministra zdrowia Matta Hancocka o rychłym objęciu Londynu oraz części południowo-wschodniej Anglii strefą Tier 3. Jeden z brytyjskich dziennikarzy pozwolił sobie nawet na komentarz, że rząd Borisa Johnsona przypomina „gabinet bezgłowych kurczaków Kentucky Fried Chickens”.
Ogłaszając objęcie całego Londynu, a także hrabstw Hertfordshire i Essex strefą najsurowszych restrykcji Tier 3, rząd Borisa Johnsona wzbudził wśród części społeczeństwa ogromną irytację. Dlaczego? Dlatego, że wytyczne są niespójne, a ograniczenia, podejmowane na podstawie arbitralnych decyzji, jednych dotykają bardziej, a innych mniej. Dlaczego bowiem, jak słusznie pyta na łamach „Daily Mail” Richard Littlejohn, w strefach Tier 3 zamknięte zostaną bary, puby i restauracje, a otwarte pozostaną siłownie, kluby fitness i chociażby wszystkie sklepy? Dlaczego też rząd nie wycofał się jeszcze ze swoistego „zawieszenia broni”, jaką jest możliwość spędzenia z bliskimi w ramach „Christmas Bubble” aż pięciu dni świątecznych? „A potem wszyscy z powrotem do bunkra albo WSZYSCY UMRZEMY!” – tak dziennikarz podsumowuje działania rządu w prześmiewczym felietonie.
Restrykcje covidowe są nielogiczne
Na mnożące się nieścisłości i brak logiki w podejmowanych działaniach rządu skarży się coraz więcej dziennikarzy i ekspertów. Nie przyjmują oni do wiadomości argumentacji Matta Hancocka, że na przykład wprowadzenie strefy Tier 3 na obszarze Londynu ma służyć „ochronie gospodarki i NHS”. „W jakim równoległym wszechświecie zmuszenie branż hotelarskiej i gastronomicznej do zamknięcia podwoi w najbardziej ruchliwym okresie w roku 'chroni gospodarkę'?” – pyta retorycznie Littlejohn. I trudno dziwić się tak ostrej reakcji, biorąc pod uwagę, że na wprowadzeniu w części kraju strefy Tier 3, od środy 16 grudnia, lokale gastronomiczne stracą tylko w ciągu dwóch najbliższych tygodni nawet £3mld!