Bez kategorii
Mieszkańcy jednej z wysp Vanuatu czcili księcia Filipa, jak boga – co stanie się po jego śmierci?
Fot: Wikipedia
Na odciętej od reszty świata niewielkiej wysepce Tanna, książę Filip jest otoczony boskim kultem wśród mieszkańcy jednej z wiosek. Śmierć małżonka Elżbiety II została tam uczczone specjalnym rytuałem.
Zamieszkałe przez rdzenną ludność wyspy Yakel i Yaohnanen zlokalizowane są na wyspie Tanna, w wyspach Vanuatu (dawniej znane pod swoją kolonialną nazwą Nowe Hybrydy), które leżą na południowym Pacyfiku. We wiosce Yaohnanen na bambusowym maszcie powiewa flaga brytyjska, a nieopodal znajdują się zdjęcia przedstawiające księcia Edynburga. Najstarsze z nich, jeszcze czarno-białe pochodzi jeszcze z lat 60-tych, a dwa kolejne są z 80-tych i z XXI wieku. Wszystkie te przedmioty otoczone są religijnym kultem, a książę Filip jest postrzegany, jako reinkarnacja lokalnego bóstwa. Skąd wzięły się takie przekonania religjne? W jaki sposób można wytłumaczyć zachowania lokalnych mieszkańców? Skąd wziął się kult księcia Filipa i na czym polega?
Książę Filip był dla nich wcieleniem bóstwa
Według antropologów czczenie księcia Filipa jest przejawem tzw. "kultu Cargo", który dość powszechnie występuje na wyspach południowego Pacyfiku. Najbardziej znanym przykładem takich wierzeń jest kult Johna Fruma, również obecny na wyspach Tanna. Zasadniczo, tego typu przekonania religijne ukształtowały się w ramach kontaktu między tubylcami, a przedstawicielami zachodnich cywlizacji, a w tym konkretnym przypadku – z amerykańską armią podczas II wojny światowej. Dodajmy, że podobne zjawiska występowały także wcześniej, jeszcze w XIX wieku, ale na sile przybrały w pierwszej połowie XX wieku.
"Biali ludzi", którzy chcieli pozyskać przychylność rdzennej ludności, przywozili różne prezenty i podarunki. Niekiedy zdarzało się, że byli postrzegani, jako istoty nadnaturalne i identyfikowane z różnymi lokalnymi bóstwami. Dla tubylców był to sposób na swoiste poradzenie sobie ze zjawiskami, których nie rozumieli i przedmiotami, które były dla nich cudami.
Tak właśnie stało się w przypadku "Prince Philip Movement" ("Ruchu Księcia Filipa"), którego początki datuje się w latach pięćdziesiątych lub sześćdziesiątych. Według starożytnych opowieści Yaohnanen, boski syn ducha gór o białej skórze podróżował po morzach do odległej krainy. Poszukiwał potężnej i bogatej kobiety, aby pojąć ją za żonę i powrócić. Ta legenda została utożsamiona z księciem Filipem i Elżbietą II. W jaki konkretnie sposób? Trudno ustalić. Z pewnością mieszkańcy widzieli portrety księcia w kolonialnych placówkach, a ich przekonania zostały jeszcze utrwalone w 1974 roku, gdy królewska para przybyła na Vanuatu w ramach oficjalnej wizyty.
Mieszkańcy wyspy na żywo mogli zobaczyć wcielenie swojego "boga". Wówczas książę Filip nie był świadomy tego faktu, ale później wyjaśnił mu to John Champion, pełniący funkcję brytyjskiego Resident Commissioner na ówczesnych Nowych Hebrydach.
Czym jest "Prince Philip Movement" i kult Cargo?
To Champion zasugerował, aby książę Filip przesłał im swoje zdjęcie. Mąż Elżbiety II zgodził się, a tubylcy odwdzięczyli mu się przesyłając rytualne narzędzie do zabijania świń (nal-nal). Filip zrobił sobie z nim zdjęcie i… odesłał je. Kolejne zdjęcie zostało wysłane w 2000 roku. Wszystkie trzy fotografie przechował wódz plemienia Jack Naiva, który zmarł w 2009 roku.
Jednym z badaczy "Prince Philip Movement" jest antropolog z Sydney, który spędził 18 lat na Vanuatu, Kirk Huffman. Uchodzi za największego znawcę tego tematu. Zdradza on, że jego wyznawcy wznosili codzienne modlitwy o błogosławieństwo dla upraw bananów i pochrzynu. Nic również nie wskazuje na to, że po śmierci księcia coś się w kwestii tego wyznania zmieni. Wszystko wskazuje na to, że książę Filip będzie tutaj nadal czczony.
W jaki sposób mieszkańcy Yaohnanen pożegnają księcia Edyburga?
"To będzie pewnie jakiś rytualny płacz, jakieś specjalne tańce. Skupimy się na mężczyznach pijących kavę, to jest klucz do otwarcia drzwi do niematerialnego świata. Nie chodzi o to, żeby się upić. To łączy świat materialny ze światem niematerialnym" – komentował Hauffman na łamach "The Daily Telegraph".
Dodajmy, że w 2018 Filip planował odwiedzić wyspę. Niestety, nie udało mu się tego osiągnąć, bo zwyczajnie nie starczyło zdrowia. W jego zastępstwie do Vanuatu przyjechał jego syn Karol i został przyjęty z odpowiednimi honorami.