Praca i finanse
Co pracownicy supermarketów tak naprawdę o nas myślą? Zobacz co ich denerwuje w naszym zachowaniu i jak na to reagują
Fot. Getty
Robiąc standardowe zakupy w supermarkecie, rzadko kiedy zastanawiamy się nad swoim wówczas zachowaniem. Czy zdarza nam się traktować obsługę sklepu nieco z góry, czy jesteśmy uprzejmi dla pracowników i innych klientów albo czy przejawiamy postawę roszczeniową, że wszystko nam się jako klientom należy? Aby przeanalizować nasze zachowanie w trakcie dokonywania zakupów, warto jest prześledzić, jak reagują na nas pracownicy supermarketów i co ich najbardziej w nas, klientach, denerwuje.
Nieco więcej o tym, jak wygląda praca kasjerów i innych pracowników supermarketów, postanowili się dowiedzieć dziennikarze Kent Live. W tym celu zapytali oni pracowników Morrisons, Tesco i Sainsbury's o to, jak naprawdę wygląda ich praca, co myślą o klientach i jak ewentualnie reagują na ich zachowania. Poniżej prezentujemy Wam najciekawsze odpowiedzi tychże pracowników, które z pewnością dadzą wam trochę do myślenia.
- „Nie, nie możemy Panu/Pani dać tych rzeczy za darmo”.
Pracownicy nie są uprawnieni do dawania klientom czegokolwiek za darmo, ani do sprzedawania im produktów ze swoją zniżką. I to nawet wtedy, gdy kod kreskowy z jakiegoś powodu nie daje się zeskanować.
- „Czasami zjadamy jakieś produkty spożywcze”.
Pracownicy przyznają, że zdarza im się zjeść produkt, który nie nadaje się już do sprzedaży. Na przykład rozsypane po podłodze cukierki.
- „Tak, muszę zapłacić za swój lunch, więc przestań pytać”.
- „Jeśli będziesz sapał wyrażając swoje niezadowolenie, to zwolnię”.
Pracownicy sklepów wielkopowierzchniowych przyznają wprost, że nie lubią, gdy klienci ostentacyjnie wyrażają swoje niezadowolenie. W związku z tym czasem robią im na złość i zwalniają tempo (choćby skanowania produktów).
- „Opłata w wysokości 5 pensów za reklamówkę to zdecydowanie nie moja wina”.
Pracownicy supermarketów przyznają, że są na pierwszej linii frontu i często muszą mierzyć się ze złością wyrażaną przez klientów na fakt, że reklamówki są płatne. A przecież oni są tylko pośrednikami.
- „Wiem, że do otwarcia pozostały trzy minuty, ale nie mogę otworzyć drzwi tylko dlatego, że tam stoisz”.
- „Czy to ja mam upomnieć twoje dziecko, żeby się odpowiednio zachowywało?”.
- „Tylko udaję, że pójdę sprawdzić, czy dany produkt jest na zapleczu”.
- „Nigdy mnie nie pytaj, czy wkrótce kończę zmianę”.
Pracownicy żartują, że gdyby ich zmiana zmierzała już ku końcowi, to by się naturalnie uśmiechali.
- „Mój manager też ma to w nosie”.
Pracownicy zgodnie przyznają, że najczęściej nie obchodzi ich, że jakiś produkt jest uszkodzony. Ich managerów także. Wszyscy oni uważają bowiem, że klient, zamiast zwracać się z tym problemem do obsługi, powinien wrócić do miejsca, z którego produkt wziął i wymienić go na inny. W ciszy i bez komplikowania życia innym.