Życie w UK

Superbrykę mam, popatrzeć Wam dam

Skąd my to znamy: dwa etaty plus nadgodziny, wakacje tylko w święta, za dom służą najtańsze nory – ale na parkingu najnowsze modele najlepszych marek stoją rzędami. Znajomy Anglik spytał mnie ostatnio: „Słuchaj, jak to z wami jest? Gnieździcie się po dziesięciu w mieszkaniach, ale takimi wozami jeździcie, że i mnie na takie nie stać!”.

Superbrykę mam, popatrzeć Wam dam

I co ja mu miałem odpowiedzieć? Że przedmiot zdawałoby się codziennego, na wskroś praktycznego użytku, w mojej ojczyźnie nadal bywa postrzegany jako potwierdzenie statusu jego posiadacza?

Że porządna gablota to nieodzowny atrybut i obowiązkowy znak rozpoznawczy polskiego „człowieka sukcesu”? Swoją odpowiedź rozpocząłem więc od naszkicowania przed znajomym sytuacji polskiej emigracji: że przyjeżdżamy tu, ponieważ tu widzimy większe perspektywy na przyszłość – szczególnie w kontekście finansów.

W mojej mowie padł argument horrendalnych cen wynajmu/kupna brytyjskich nieruchomości, a także podniesiony został aspekt historyczny: żyjąc przez dziesięciolecia w biedzie (a przynajmniej nie w luksusie) byliśmy głodni sukcesu i głód ów zaspokajamy właśnie w ten sposób. Wtedy znajomy pokiwał ze zrozumieniem głową, po czym zastrzelił mnie konkluzją: „To zrozumiałe, Jack. W pierwszym rzędzie inwestujecie w to, co widać gołym okiem”.

I rzeczywiście – w jednej sekundzie pojąłem głęboki sens naszej emigracyjnej logiki: po co inwestować w warunki mieszkaniowe, skoro nie ma jak się nimi pochwalić przed szerszą publiką? Po co pchać się do bardziej rozwojowych zawodów, ale mniej płatnych, skoro i tak chodzi tylko o jak najszybsze się nachapanie?

Nie po to przecież wyrwaliśmy się zza wschodniej granicy, żeby teraz na Zachodzie jeździć autobusami czy nawet 10-letnimi żęchami! W tym kontekście, godna przemyślenia byłaby całkowita rezygnacja z opłacania mieszkań oraz przenosiny do wozu – wszak to tam zastalibyśmy o wiele bardziej komfortowe warunki. Co ważne, takie rozwiązanie położyłoby również kres wszelkim problemom z upierdliwymi współlokatorami.

Za credo logiki „Jestem tym, czym jeżdżę” niech posłuży cytat z Internetu: „A ja lubię wozić się swoją bryką, wtedy każda panna jest moja i wszystkie buraki bez kasy patrzą na mnie z zazdrością. Mam tylko maturę, ale i tak jestem jednym z bogatszych z mojego miasta, więc możecie mi naskoczyć”. 

Cóż… Niech mu więc droga lekką będzie. Wracając zaś do mojego Anglika, koniec końców znajomy sam sobie wytłumaczył “jak to jest, że mieszkamy po dziesięciu”. Boję się tylko, iż gotów jeszcze pomyśleć, że w Polsce mieszka się po dwudziestu, więc dziesięciu na flat to i tak już luksus.
 

Jacek Wąsowicz

author-avatar

Przeczytaj również

Rozmowa o pracę – o co nie pytać potencjalnego pracodawcy?Rozmowa o pracę – o co nie pytać potencjalnego pracodawcy?Brytyjska stolica otyłości – tu burger z frytkami kosztuje 3 funtyBrytyjska stolica otyłości – tu burger z frytkami kosztuje 3 funtyGang pedofilów z West Yorkshire skazany na 346 lat więzieniaGang pedofilów z West Yorkshire skazany na 346 lat więzieniaW szkołach w Anglii dramatycznie brakuje nauczycieliW szkołach w Anglii dramatycznie brakuje nauczycieliŻycie po powrocie z UK do PL z perspektywy kobiety w średnim wiekuŻycie po powrocie z UK do PL z perspektywy kobiety w średnim wiekuBędzie pozew przeciwko rządowi ws. przepisów dotyczących łączenia rodzinBędzie pozew przeciwko rządowi ws. przepisów dotyczących łączenia rodzin
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj