Życie w UK
SZOK: Polka – właścicielka firmy – wywiozła do lasu Ukraińca, który stracił w pracy przytomność. Mężczyzna zmarł
Fot. Getty
57-letnia Polka, właścicielka zakładu produkującego trumny w Wielkopolsce, nie pozwoliła udzielić pomocy medycznej 36-letniemu Ukraińcowi, który zasłabł podczas pracy. W zamian za to kobieta wywiozła nieprzytomnego mężczyznę do lasu, gdzie go porzuciła.
O szokującym zachowaniu 57-letniej Grażyny F. donosi dziś „Gazeta Wyborcza”. Do zdarzenia miało dojść na terenie zakładu produkującego trumny koło Nowego Tomyśla w Wielkopolsce. Zatrudniony w nim, „na czarno”, 36-letni Ukrainiec miał w pewnym momencie stracić przytomność i dostać drgawek. Jednak zawiadomiona o tym fakcie właścicielka zakładu, zamiast wezwać pomoc, miała zakazać swoim pracownikom wzywania karetki pogotowia i nakazać im rozejście się do domów.
Jak się wkrótce okazało Grażyna F., po opuszczeniu zakładu przez wszystkich pracowników, zaciągnęła mężczyznę do samochodu i wywiozła go do oddalonego o 125 km lasu. Tam Polka porzuciła Wasyla Czorneja, który w lesie ostatecznie zmarł, a jego ciało znalazł dopiero 13 czerwca leśniczy. Denat miał na sobie robocze rękawice, za to nie miał przy sobie ani telefonu, ani żadnych dokumentów.
Przeprowadzona sekcja zwłok nie wykazała jak na razie przyczyny śmierci 36-letniego Ukraińca, dlatego prokuratura zleciła zrobienie dodatkowych badań. Natomiast z informacji przekazanych przez „Gazetę Wyborczą” wynika, że prokurator zarzucił Grażynie F.„nieudzielenie pomocy osobie znajdującej się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia” – czyn zagrożony karą do 5 lat więzienia.
Wasyl Czornej przyjechał do Polski kilka miesięcy temu. Ukrainiec pracował na budowie, a w zakładzie stolarskim pod Nowym Tomyślem dorabiał sobie „na czarno”. W kraju ojczystym zostawił żonę i trójkę dzieci, a także starszych rodziców. – Śmierć Wasyla nie ma precedensu. W tej sprawie ciąg zdarzeń jest typowy: nielegalne zatrudnienie – wypadek – strach pracodawcy – decyzja lub zaniechanie o katastrofalnych skutkach. Przecież to niemożliwe, by polski pracownik został tak potraktowany. Nie działa nic. Ani odwoływanie się do empatii, ani do konsekwencji prawnych – wyznał z żalem na łamach poznańskiej „Gazety Wyborczej” konsul honorowy Ukrainy w Poznaniu Witold Horowski.