Życie w UK
Miał walczyć z powodzią, wyjechał na Barbados
Szef Environment Agency, czyli człowiek odpowiedzialny za walkę z powodzią spędzał czas na Karaibach, podczas gdy jego ludzie walczyli w ostatnich dniach z żywiołem. Trudno zrozumieć, dlaczego Sir Philip Dilley w tak istotnym momencie zdecydował się na święta na słonecznym Barbadosie.
Wcześniej Dilley obiecywał regularnie odwiedzać miejsca szczególnie zagrożone zalaniem. Zapowiadał też pracę 7 dni w tygodniu w przypadkach tak poważnych zagrożeń, z jakimi strażacy obecnie mają do czynienia. Za swoją służbę otrzymuję on 100 tysięcy funtów rocznie. Zgodnie z założeniami jest to stanowisko interwencyjne, niewymagające pracy na cały etat. Przed przyjściem do Environment Agency pełnił on funkcję doradcy Davida Camerona oraz dyrektora firmy inżynieryjnej.
Jeśli chcesz pomóc ludziom dotkniętym powodzią, wypełnij ten kwestionariusz dla wolontariuszy>>
Dilley wizytował dotkniętą powodzią Kumbrię tylko raz, 14 grudnia. Później przebywał wraz ze swoją żoną w ekskluzywnej posiadłości na Barbadosie. Teraz będzie musiał się z tego wytłumaczyć przed parlamentarzystami, którzy powierzyli mu funkcję i bardzo przychylnie do tej pory wypowiadali się na jego temat. Jego powrót do kraju spodziewany jest na dzisiaj.
Agencja przez jakiś czas utrzymywała, że dyrektor spędza święta w rodzinnym gronie. Miał też utrzymywać na bieżąco kontakt z podwładnymi. Dopiero po czasie przyznano, że wyjechał on za ocean. Taka postawa wzbudziła wściekłość w Izbie Gmin zwłaszcza przedstawicieli zalanych terenów.