Styl życia
Brytyjka rozwiodła się z mężem, bo za dużo pracował! Czy zostały w stosunku do niego złamane prawa człowieka?
Fot. Getty
64-letni obecnie Charles Ayeh-Kumi musiał się zgodzić na rozwód orzeczony w 2018 r. po tym, jak sąd przychylił się do argumentu jego byłej żony Marion, że jego „zachowanie było nierozsądne”. Na poparcie tego argumentu Brytyjka miała podać, że Charles „zbyt dużo pracował”.
Charles Ayeh-Kumi zdecydował się nagłośnić swój przypadek w mediach ponieważ twierdzi, że został przez sąd skrzywdzony, a także że poprzez orzeczenie rozwodu, którego nie chciał, złamane zostały jego prawa człowieka. 64-letni Brytyjczyk nie podejrzewał, że jego była żona Marion planuje od niego odejść, a tym bardziej, że ma mu za złe, że w trakcie 33 lat małżeństwa zbyt dużo pracował. Kobieta powołała się przed sądem na argument dotyczący „nierozsądnego zachowania męża” i doprecyzowała, że mąż nie tylko regularnie pracował wieczorami oraz w weekendy, ale także że nie spędzał z dziećmi wakacji.
Rozwód w UK zbyt prosty?
Choć od rozwodu Charlesa Ayeh-Kumiego upłynęły już ponad dwa lata, to mężczyzna zdecydował się zawalczyć przed sądem o swoje prawa. Brytyjczyk twierdzi, że przesłanka dla rozwodu dotycząca „nierozsądnego zachowania” nie jest w zasadzie umocowana w przepisach prawa i dodatkowo pozostawia zbyt szerokie pole do interpretacji. 64-letni dziś mężczyzna czuje, że został skrzywdzony wyrokiem sądu, który przychylił się do argumentacji jego byłej żony o „nierozsądnym zachowaniu” i uważa, że zastosowanie tej przesłanki (znajdującej się w ustawie Matrimonial Causes Act z 1973 r.) łamie nie tylko zasady praworządności, ale też przepisy Ustawy o prawach człowieka (ang. Human Rights Act) i Europejskiej konwencja praw człowieka.
Teraz Brytyjczyk będzie próbował udowodnić swoje racje przed sądem High Cort. Zwłaszcza, że, jak twierdzi, czuje się mocno skrzywdzony orzeczeniem i argumentami wysuniętymi w trakcie sprawy rozwodowej przez byłą żonę. – Jestem jednoosobowym zespołem. Jeśli nie pracuję, nie zarabiam. Przyznaję, że przegapiłem kilka rodzinnych wakacji i byłem do dyspozycji klientów 24 godziny na dobę, przez 7 dni w tygodniu, w weekendy i późno w nocy. [Ale] w ten sposób odróżniam się od większych firm, które robią to, co robię ja, i dzięki temu zdobywam więcej klientów. Walczyliśmy wtedy o spłatę naszego kredytu hipotecznego. Musiałem zapewnić mojej żonie i córkom dach nad głową – wyznał Ayeh-Kumi na łamach „Daily Mirror”, dodając jednocześnie, że nigdy nie pił i nie stosował w domu przemocy.