Styl życia
Zachodzące słońce Gortata
Ten sezon miał pokazać, ile tak naprawdę jest wart Marcin Gortat. Bez wsparcia Steve`a Nasha, ale w najlepszym dla koszykarza NBA wieku i momencie kariery (walka o nowy kontrakt), „Polish Hammer\” miał udowodnić, że w lidze dla najlepszych, nie jest tylko facetem od brudnej roboty.
Niestety, podobnie jak cała drużyna Phoenix Suns, Gortat prezentuje się fatalnie. Po całkiem solidnym początku sezonu Polak gra coraz słabiej – z lidera klasyfikacji blokujący, specjalista od zbiórek i pewnej (choć nie pierwszej) opcji w ataku stał się zawodnikiem, którzy coraz częściej przesiaduje na ławce. I trudno dziwić się trenerowi Alvinowi Gentry`emu, że właśnie tam, a nie na boisku, widzi miejsce dla centra pierwszej piątki. W meczu z Memphis Grizzlies Gortat był tylko tłem dla Zacha Randolpha, a z Dallas umiał trafić tylko raz na osiem prób. Wiele mówiło się, że już w przyszłym roku nasz rodzynek w NBA stanie się bohaterem głośnego transferu (świetnie wyglądałby w Boston Celtics) i podpisze bajeczny kontrakt, ale teraz jego wartość dramatycznie pikuje w dół i nic nie wskazuje, że ten trend miałby się odwrócić.