Życie w UK

Z pamiętnika Polki: O poszukiwaniu pracy z przymrużeniem oka

logo_pano

Z pamiętnika Polki: O poszukiwaniu pracy z przymrużeniem oka

 

Chciałabym Wam opowiedzieć dwie zabawne sytuacje, które przydarzyły mi się 2 lata temu. W tym czasie byłam na etapie poszukiwania pracy, przeglądałam ogłoszenia zamieszczone w różnych źródłach, m.in. ogłoszenia internetowe, prasowe i ogłoszenia wywieszone w witrynach sklepowych. Był to czas poświęcony rozmowom telefonicznym z „przyszłymi” pracodawcami. Ogłoszenia, na które odpowiadałam, albo okazywały się nieaktualne, albo dyskwalifikowała je odległość od mojego miejsca zamieszkania. Wreszcie po przejrzeniu wielu ogłoszeń i po wielu rozmowach – kolejna ciekawa oferta i kolejne podejście.

Ogłoszenie było w języku polskim. Zawierało propozycję pracy biurowej: „Praca łatwa, niewymagająca doświadczenia, język angielski wymagany – minimalny, praca od poniedziałku do piątku, godziny pracy od 8-16”. Poszukiwane kandydatki musiały znać się na obsłudze maszyn biurowych (komputer, drukarka, ksero itd.). Pierwsza moja myśl po przeczytaniu ogłoszenia: „Superpropozycja pracy, to coś dla mnie, wreszcie…”. Tak też długo nie czekałam, szybko chwyciłam za telefon, wystukałam numer… Czekam na połączenie… Odbiera kobieta… Ma miły głos.

– Dzień dobry, Anna O. z tej strony, dzwonię w sprawie ogłoszenia o pracę. Czy jest aktualne? – pytam.

– Tak, oferta jest aktualna – odzywa się pani zza słuchawki.

– Mam doświadczenie w obsłudze komputera, różnych programów i sprzętów biurowych – staram się zareklamować swoją osobę.

– Ale w tej pracy nie będą potrzebne takie umiejętności…

– Hmmm? – lekko się dziwię – jak to nie będą potrzebne? Przecież w ogłoszeniu widnieje: „praca biurowa”. Mała żaróweczka zaświtała w głowie, ale szybko zgasła: – Nalegam na rozmowę kwalifikacyjną.

Pani z miłym głosem pyta, czy nie przeszkadzałaby mi praca z mężczyznami…

– Nie, oczywiście, że nie.

W głowie zapaliła się kolejna lampka, ale myślę sobie, że może kobieta ma na myśli coś innego, np. pracę w biurze z samymi facetami oraz słuchanie ich opowieści o tym, ile wypili przy wczorajszym meczu, lub o tym, jaką laskę poderwali ostatnio na imprezie. Nadal zadaję pytania o to, czym zajmuje się firma, do jakiej branży handlowej należy itd. (ciągle wierząc w realność przeczytanej oferty pracy biurowej). Pani po krótkim czasie nie wytrzymuje dalszego koloryzowania i owijania w bawełnę… A może uznała, że panienka, która dzwoni, jest (kolokwialnie pisząc) chyba mało „kumata w te klocki”.

– To agencja towarzyska… – mówi więc wprost. Wybucham śmiechem, a po chwili przerażona obrotem sprawy dziękuję miłej pani za rozmowę i się żegnam.

Śmiejąc się sama do siebie, dalej wyszukuję ogłoszeń. Niania – ogłoszenie wygląda całkiem ciekawie, dobra stawka, rodzina angielsko-polska, Polka poszukuje dziewczyny, która mówi poprawną polszczyzną, do opieki nad swym paroletnim synkiem. W domu mówi się w języku angielskim, dlatego zależy jej na tym, by dziecko uczyło się języka polskiego już od najmłodszych lat… Myślę, czemu nie? Mogę spróbować, doświadczenie w opiece nad dziećmi mam, nawet zdarza się, że niektóre mnie lubią, a dzięki pracy w domu dziecka w Polsce zdobyłam doświadczenie z różnymi urwisami. Ukończone studia pedagogiczne byłyby dodatkowym atutem… Myślę, że to coś dla mnie, dzwonię i umawiam się na rozmowę kwalifikacyjną.

Umówiłyśmy się na spotkanie w pobliżu stacji Ealing Broadway. Jestem – jak to zwykle ja – 5-10 min. przed czasem. Czekam przy umówionym miejscu na telefon… Minuty mijają, mijają… Jest już może 15 min. po umówionej godzinie, myślę sobie: „Spokojnie, odczekam jeszcze 15 min. i zadzwonię, nie chcę wyjść na nachalną… wiadomo: Londyn, korki itd.”. Czekam dalej. Naprzeciw mnie stoi kobieta, z urody wygląda na Polkę, uśmiecha się do mnie, ja odwzajemniam uśmiech. Tak, to pewnie ona. Podchodzi do mnie.

– W sprawie ogłoszenia o nianię – mówi.

– Tak, to ja – odpowiadam z uśmiechem na twarzy. Wchodzimy do najbliższej kafejki, zamawiamy kawę, zajmujemy stolik, siadamy. Wymieniamy dwa zdania na temat pogody i przechodzimy do rozmowy na temat opieki nad dzieckiem. Moja przyszła „pracodawczyni” zadaje mi pytanie:

– To pani synek ma 4 latka? W tym wieku bardzo chłonie nowe słownictwo, dlatego też ważne jest, by zacząć naukę jak najszybciej. Ukończyłam studia polonistyczne z wyróżnieniem, mam doświadczenie w opiece nad dziećmi, pracowałam w przedszkolu… – Moja reakcja po usłyszeniu pierwszego zdania: wytrzeszczyłam oczy, jakbym zobaczyła ducha, dalej już nie mogłam słuchać i wybuchłam śmiechem. Prawie moją przyszłą „pracodawczynię” oplułam kawą!

Jak już się troszkę uspokoiłam, wyjaśniłam:

– Przepraszam, ale to ja przyszłam tu w sprawie opieki nad pani synkiem.

Razem wybuchłyśmy śmiechem i zostawiając kawę na stole, szybko wybiegłyśmy pod wskazane miejsce spotkania, gdzie już niecierpliwie czekała na nas prawdziwa pracodawczyni.

author-avatar

Przeczytaj również

Polka dostała się do jednej z najlepszych szkół muzycznych na świeciePolka dostała się do jednej z najlepszych szkół muzycznych na świecieW parku w Londynie znaleziono psa z odciętym łbem i kończynamiW parku w Londynie znaleziono psa z odciętym łbem i kończynamiLaburzyści chcą znacjonalizować kolej. By było taniejLaburzyści chcą znacjonalizować kolej. By było taniejZwiększony ruch na drogach i lotniskach – początek majowych wakacji zbiega się z KoningsdagZwiększony ruch na drogach i lotniskach – początek majowych wakacji zbiega się z KoningsdagJako 14-latka torturowała i zabiła starszą kobietę. Teraz wyszła z więzieniaJako 14-latka torturowała i zabiła starszą kobietę. Teraz wyszła z więzieniaPolska edukacja w zasięgu rękiPolska edukacja w zasięgu ręki
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj