To już oficjalne. W Wielkiej Brytanii mamy recesję, po raz pierwszy od 11 lat i jest rekordowa

Po tym, jak odnotowano rekordowy spadek gospodarczy w wysokości 20,4 proc. na Wyspach, oficjalnie podano, że po raz pierwszy od 11 lat w Wielkiej Brytanii mamy recesję. Pozytywna informacja jest jednak taka, że ekonomicznie kraj zaczął się od czerwca – wraz z poluzowaniem lockdownu – ożywiać.

Recesja W Wielkiej Brytanii

Wielka Brytania oficjalnie weszła w recesję po raz pierwszy od 11 i okazała się ona największa w historii prowadzenia statystyk w kraju. Spadek w wysokości 20,4 proc. nastąpił w okresie od kwietnia do czerwca, w porównaniu z pierwszymi trzema miesiącami roku – poinformowało Office for National Statistics.

• Polecane: Od początku lockdownu pracę straciło już 730 000 mieszkańców UK – pokazują najnowsze dane ONS

Recesja w Wielkiej Brytanii po 11 latach

Tak dużego spadku gospodarczego nie odnotowano od 2008 i 2009 roku, kiedy to mieliśmy do czynienia z globalną recesją. Pozytywną informacją jest jednak ta, że od czasu poluzowania lockdownu w czerwcu, dane ekonomiczne w kraju zaczęły się bardzo powoli stabilizować.

Niestety wzrost produktu krajowego brutto o 8,7 proc. w czerwcu (w stosunku do maja) jest nadal zbyt mały, aby wydobyć kraj z tak dużego kryzysu. Zgodnie z najnowszymi danymi ONS brytyjska gospodarka jest obecnie o 17,2 proc. słabsza niż w lutym, zanim kraj dotknęła pandemia.

Rekordowy spadek gospodarczy

Jak powiedział Jonathan Athow z ONS:

– Recesja, która powstała w wyniku pandemii koronawirusa, doprowadziła do największego kwartalnego spadku produktu krajowego brutto w historii prowadzenia statystyk. Gospodarka zaczęła odrabiać straty w czerwcu, gdy otwarto sklepy, fabryki, wznowiono produkcję oraz ruszyło budownictwo. Mimo tego produkt krajowy brutto w czerwcu nadal pozostaje poniżej swojego poziomu z lutego. Ogólnie produkcja odnotowała największy spadek w historii w drugim kwartale. Najbardziej ucierpiała branża turystyczna.  

• Przeczytaj też: Funt dobrze zareagował na ostatnie dane ekonomiczne, ale finansiści mówią, że to „cisza przed burzą”