Życie w UK

Temat numeru: Tajemnicze zniknięcie polskiego księdza

Zniknął w bardzo tajemniczych okolicznościach i do dziś nie wiadomo, co się z nim stało. To jedna z najbardziej mrocznych historii z udziałem Polaka na Wyspach , która wciąż czeka na wyjaśnienie. Nim jednak ksiądz Henryk Boryński opuścił swoje mieszkanie w Bradford, odebrał tego feralnego dnia dwa telefony. Po ostatnim z nich powiedział tylko swojej gospodyni: „W porządku, muszę już iść”.

Temat numeru: Tajemnicze zniknięcie polskiego księdza

Od tamtej pory, a upłynęło już od tego okresu ponad sześć dekad, sprawa zaginięcia polskiego duchownego nie wyjaśniła się. Przeważa jednak opinia, że padł on ofiarą najpierw porwania, a następnie został zamordowany przez polską bezpiekę lub radzieckich agentów.

Przepadł jak kamień

Teorii o zaginięciu i prawdopodobnej śmierci Boryńskiego było od samego początku wiele, jeden z emerytowanych brytyjskich detektywów, Bob Taylor, który dla BBC szykował o tym materiał i dokładnie badał sprawę, twierdzi, że Boryński został zamordowany przez agentów komunistycznej bezpieki przysłanych z Polski.

Sensacyjne jest i to, co dodaje Taylor, że w sprawę wmieszany był ksiądz Bolesław Martynellis, który chciał zachować swoją posadę, a kiedy zdał sobie sprawę, że został wciągnięty przez komunistycznych agentów w zbrodniczy spisek, było już za późno.
Wielu starszych ludzi w Bradford zna tę historię z opowieści swoich bliskich.

Doskonale ją za to znała Irena Beck, zwana przez miejscowych Polaków po prostu Ciocią. Kobieta znała historię Boryńskiego, ale podobnie jak wszyscy w tym mieście nigdy nie poznała jej finału. Boryński, który cudem uciekł w roku 1940 z radzieckiej niewoli, przybył do Wielkiej Brytanii w roku 1946. W październiku 1952 został duchownym polskiej społeczności w Bradford.

Zamieszkał u Cioci

Na początku polscy klerycy nie mieszkali w parafii, Boryński zamieszkał w wynajmowanym pokoju u Cioci. Ta ostatnia pamiętała doskonale ten dziwny, pierwszy telefon z 13 lipca 1953 roku, i ostatnie słowa Boryńskiego, że musi już iść.

Zniknięcie Boryńskiego wywołało ogromne poruszenie w Bradford. Spekulacjom nie było końca, nikt jednak nie był w stanie wskazać jakiegoś tropu choćby, wszystko otaczała mgła tajemnicy.
Osiem lat po zniknięciu księdza w polskim magazynie Biblioteka Kultury, ukazał się artykuł o Boryńskim, w którym przedstawiono go jako człowieka o unikalnym charakterze, niezwykle dynamicznym i bezkompromisowym.

Znany był przede wszystkim z nieprzejednanego stanowiska wobec komuny. Boryński nigdy nie krył swoich antykomunistycznych przekonań. Jego postawa dzieliła jednak miejscową społeczność, bo w tamtych czasach nie brakowało również głosów, że powinno się jednak wykonać nawet drastyczne ruchy, by dogadywać się z przeciwnikami politycznymi.

Prawda, która „parzy”

Ten sam polski magazyn zauważył osiem lat po zaginięciu duchownego, że miejscowi Polacy jakby się bali o tym mówić. A i dziś ta historia „parzy”, wielu wydaje się podejrzana. Ale ludzie chcieliby w końcu poznać prawdę o tym, jak dokończył żywota Boryński.

Zarówno Ciocia, która wywieziona została przez Rosjan po wybuchu wojny na wschód, jak i jej mąż pułkownik Beck, który był nazistowskim więźniem dręczyli się do końca swoich dni niewyjaśnioną sprawą Boryńskiego. Ciocia i jej mąż byli tak bardzo nią przejęci, że w pewnej chwili postanowili opuścić nawet swoje mieszkanie przy 82 Little Horton Lane, byle tylko nie mieć złych wspomnień. Ciocia pozbyła się nawet telefonu, tak fatalne miała z nim skojarzenia.

W najnowszych sondażach wygrywają zwolennicy Brexitu. Jak myślicie, dlaczego?

Mord radzieckiego szpiega

W roku 1962, a więc dziewięć lat po zaginięciu Boryńskiego pojawiła się sensacyjna informacja o tym, że radziecki szpieg miał się przyznać do zamordowania Boryńskiego. Jak opisywał wtedy „The Yorkshire Post” ponad trzy tysiące Polaków i Ukraińców z rejonu Bradford pomagało policji szukać ciała zaginionego duchownego. Ich trud nie przyniósł jednak żadnych rezultatów.

– Byłem jednym z ostatnich ludzi, którzy widzieli Boryńskiego żywego, wszyscy wtedy mówili, że porwali go i zamordowali sowieccy agenci, oni wtedy ostro działali w tym rejonie – wspominał tamten czas Henryk Czorny, polski duchowny z West Yorkshire.

Historia polskiego kościoła w Bradford to osobna historia. Polacy, którzy osiedli tam po wojnie, a było ich około półtora tysiąca odczuwali brak opieki duszpasterskiej. Wtedy to Edward Piotr i Henryk Bartkowiak napisali do „Dziennika Polskiego” list z prośbą, aby któryś z księży znajdujący się w Anglii zdecydował się na przyjazd do Bradford.

Na powyższe ogłoszenie odpowiedział ksiądz kanonik kapitan Bolesław Martynellis, który sprawnie i szybko zorganizował parafię i został jej pierwszym proboszczem (do roku 1952 pełnił tę funkcję). Jednak nowym proboszczem w październiku 1952 roku został ksiądz Henryk Boryński. Krótko pracował w Bradford.

Jego służbę przerwało bowiem tajemnicze zaginięcie 13 lipca 1953, które nigdy nie zostało wyjaśnione. Wielka to strata dla społeczności polskiej. Był wspaniałym kapłanem i patriotą który robił wszystko, aby jednoczyć społeczność Polską, mówią do dziś miejscowi.
Na początku lat 50. ubiegłego wieku, jak się ocenia, było w Bradford około sześciu tysięcy europejskich uchodźców, z czego jedna czwarta to Polacy.

Imigrancie: po Brexicie będziesz musiał udowodnić, że płynnie mówisz po angielsku

Boryński zastąpił więc Martynellisa. Ten ostatni, który spędził w radzieckich obozach pracy na Syberii podczas wojny półtora roku, nie chciał się jednak z tym faktem pogodzić, nie chciał też opuścić Bradford. Przypomina się, że Boryński był jednym z kilkunastu polskich duchownych w Yorkshire, którzy w październiku roku 1952 protestowali przeciwko działalności radzieckich agentów w rejonie Bradford. Ci ostatni mocno naciskali na uciekinierów, by wrócili do swoich domów.

Namowy i groźby agentów

Były to nie tylko namowy, ale też groźby i szantaż. Agenci radzieccy, polscy i nasłani na Wyspy z innych krajów środkowej Europy chcieli za wszelką cenę namówić obywateli swoich krajów, by ci wrócili do ojczyzny. W ten sposób można byłoby pokazać światu, że normalizacja w krajach obozu socjalistycznego jednak postępuje.

13 lipca 1953 roku, jak była mowa, Boryński odebrał dwa telefony. Ten pierwszy miał być od Martynellisa, który jednak zaprzeczał, by tego dnia dzwonił do swojego kolegi. Faktem jest jednak, co potwierdziło kilka osób, że jakiś czas po tym telefonie do Boryńskiego przyszedł Martynellis.

Mówił potem, że Boryński opowiadał mu, że był bardzo zaniepokojony dziwnym telefonem. Martynellis nie powiedział jednak, co tak wystraszyło Boryńskiego. Póżniej, już wieczorem tego samego dnia, był drugi telefon. Dzwonił jakiś mężczyzna, który mówił po polsku. Boryński powiedział po tej rozmowie Cioci, że musi szybko wyjść i wyszedł ze swojego mieszkania przy Little Horton Lane.

Zostawił pieniądze i dokumenty

Założył wtedy płaszcz i kapelusz, choć było ciepło na dworze. Zostawił w domu portfel, zostawił też 250 funtów, dokumenty osobiste, miał przy sobie tylko 10 szylingów. Jakiś czas później znajomi powiadomili policję o tajemniczym zniknięciu ksiedza, stróże prawa jednak działali niemrawo. W listopadzie tego samego roku publicznie spytał o losy Boryńskiego lord Vansittart. Z resortu spraw wewnętrznych nie nadeszła jednak żadna sensowna odpowiedź.


Uciszyć klechę

Miesiąc później po zniknięciu Boryńskiego znaleziono na podłodze w swoim domu Martynellisa. Mówił on, że było u niego dwóch facetów, którzy kazali mu „uciszyć klechę” (to o Boryńskim). Dwa lata po zniknięciu Boryńskiego Martynellis zmarł na atak serca.

Nie wszyscy uwierzyli w tę wersję, Martynellis miał obrażenia głowy, nie były one groźne, podejrzewano, że tylko upozorował rzekome najście nieznajomych typów. W roku 1962 pojawiła się informacja, że Boryńskiego zamordował przy użyciu związków cyjanku niejaki Bogdan Staszyński, który miał być agentem polskiej bezpieki. Nie potwierdzono jednak tej informacji.

borynski1

Co do Martynellisa to ujął się za nim John Heenan, katolicki biskup z Leeds, późniejszy arcybiskup Westminster i kardynał mianowany przez papieża Pawła VI. Nazwał on podejrzenia, jakie rzucono na niego, jakoby zamordowanie Boryńskiego za absurd.

-To niemożliwe w świetle tego, co ustaliłem, by Martynellis nie był zamieszany w tę tragedię – mówi z całym przekonaniem Taylor. Policyjne dokumenty z tamtego czasu nie mówią niestety nic o ewentualnej roli Bolesława Martynellisa w sprawie zaginięcia Boryńskiego. Zdaniem Taylora wiele do powiedzenia mieliby katoliccy hierarchowie na Wyspach, ale dostępu do ich ksiąg nie ma.

Somalijczyk, który próbował zabić Polaka, stanął przed sądem

Znaleziono za to list od młodszej siostry Boryńskiego do Cioci, była w nim zawarta gorąca prośba, by ta absolutnie nic nie pisała matce duchownego o jego tajemniczym zniknięciu. Co wiecej, siostra poprosiła nawet Ciocię, by ta posłała niby jako Boryński mamie duchownego kilogram pieprzu, kakao oraz jakieś ciepłe ubranie jako dowód, że syn jednak żyje.

– On przecież zawsze posyłał na Boże Narodzenie paczkę swojej mamie – napisała do Cioci siostra zaginionego. Kiedy w roku 1955 zmarł Martynellis, „Daily Herald” napisał: „On zmarł ze swoim sekretem”.

Jakub Mróz

author-avatar

Przeczytaj również

Kobieta walczy o życie po wypiciu kawy na lotniskuKobieta walczy o życie po wypiciu kawy na lotniskuNastoletnia uczennica zaatakowała nożem nauczycielkę na terenie szkołyNastoletnia uczennica zaatakowała nożem nauczycielkę na terenie szkołyRyanair odwołał ponad 300 lotów. Przez kuriozalną sytuację we FrancjiRyanair odwołał ponad 300 lotów. Przez kuriozalną sytuację we FrancjiPILNE: Szkocki rząd upada – koniec koalicji SNP z ZielonymiPILNE: Szkocki rząd upada – koniec koalicji SNP z ZielonymiPolska edukacja w zasięgu rękiPolska edukacja w zasięgu rękiLondyńskie lotnisko w wakacje ma przyjąć rekordową liczbę podróżnychLondyńskie lotnisko w wakacje ma przyjąć rekordową liczbę podróżnych
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj