Życie w UK

Temat numeru: Polski „książę” przegrał z muzułmaninem

Społeczność pakistańska, szerzej – muzułmańska – ma powody do radości na Wyspach. Ich „człowiek” został bowiem burmistrzem Londynu. Sadiq Khan jest pierwszym muzułmaninem, który będzie rządził europejską stolicą.

Temat numeru: Polski „książę” przegrał z muzułmaninem

Natomiast nasi rodacy, których w Londynie nie brakuje (jest nas tutaj ponad milion) nie mają powodów do radości. Kandydat o polskich korzeniach, Jan Żyliński, który chce, by nazywano go „księciem” zdobył żenująco małą liczbę głosów.

„Książę” na chlebku

Nie pomogła nawet jego podobizna rozlepiana na chlebkach i innych towarach sprzedawanych w polskich sklepach. „Książę” zdobył przedostatnie miejsce w tym fascynującym wyścigu, zostawiając za sobą tylko jakiegoś muzyka. Nie wiadomo, ilu rodaków oddało głos na Khana, który jest prawnikiem z wykształcenia, za to jego ojciec był zwykłym kierowcą, a syn ciężką pracą doszedł na same szczyty.

Khan od początku był liderem przedwyborczych sondaży – dostał w sumie 1,31 mln głosów, to najlepszy wynik pojedynczego brytyjskiego polityka. Dotychczasowy rekord należał do odchodzącego burmistrza Londynu, Borisa Johnsona, który w wyborach w 2008 roku dostał 1,17 mln głosów. Gdyby wierzyć pierwszym zapewnieniom nowego burmistrza Polacy też powinni być z niego zadowoleni.

Po oficjalnym ogłoszeniu wyników Khan mówił, że „z pokorą przyjmuje nadzieję i zaufanie, które otrzymał od londyńczyków”. Dodał: „chcę, żeby każdy mieszkaniec Londynu miał możliwości, które były dane mnie i mojej rodzinie”. – Wychowałem się na osiedlu komunalnym, kilka kilometrów stąd. Nie mogłem wówczas nawet marzyć o tym, że pewnego dnia będę wybrany na mera Londynu – mówił w swojej pierwszej mowie jako burmistrz Khan.

Sadiq Khan: Transport for London jest zdominowane przez białych!

 

Bez polityki strachu

Powiedział też coś bardzo ważnego, że „polityka strachu nie jest w Londynie mile widziana, wybierając nadzieję a nie strach, jedność – a nie podziały”. Nawiązywał w ten sposób do antyislamskich sentymentów kampanii swojego głównego rywala, Zaca Goldsmitha. Podczas przemówienia Khana jeden z jego konkurentów, narodowiec Paul Golding odwrócił się do niego na znak protestu plecami.

Khan tymczasem rozniósł swoich rywali, polityk Partii Pracy wyprzedził wspomnianego syna multimilionera Zaca Goldsmitha (Partia Konserwatywna), kandydatkę Partii Zielonych Sian Berry oraz Caroline Pidgeon z Liberalnych Demokratów. Popierany przez niewielką tylko część polskiej społeczności Żyliński, zajął przedostatnie, jedenaste, miejsce – m.in. za kandydatami brytyjskich narodowców i ekscentrycznego ruchu „Marihuana jest bezpieczniejsza niż alkohol”. Zdobył mniej niż jeden procent głosów.

Kompromitacja rodaków

Ten wynik to prawdziwa kompromitacja Polaków. „Księciu” nie pomogło w zdobyciu sensownej ilości głosów poparcie, jakie uzyskał od wielu gazet i portali w Londynie oraz ciężko pracujących PR-owców. Powody tej druzgocącej porażki będą pewnie wielokrotnie analizowane, ale na pewno zacząć trzeba będzie od osoby samego kandydata.

Czym bowiem chciał ująć Polaków człowiek, który znany jest głównie z tego, że jest, jak sam mówi „księciem”. Taki „atut” to stanowczo za mało, bo gdyby spytać, co Żyliński zrobił dla rodaków na Wyspach, odpowiedzią byłoby zapewne długie… milczenie. Do tego kampania „księcia” była niemrawa i wyraźnie spóźniona. Dziś liczy się zaangażowanie kandydata i jego sztabu, to oznacza chodzenie od drzwi do drzwi i przekonywanie wyborców do swojego programu.

Takich działań w tym wypadku nie było. Nie było też starań o pozyskanie najpierw sympatii, a potem głosów mieszkańców z Litwy, Łotwy, Bułgarii i Słowacji, którzy są nam bliscy kulturowo, a których też bardzo wielu mieszka w brytyjskiej stolicy. O ich głosy też powinien, jako ponadnarodowy kandydat, starać się Żyliński.

Żyliński odpuszcza i szafuje głosami Polonii? Poparł krytykowanego przez siebie rywala Zaca Goldsmitha

 

Nie poszli za Żylińskim

Na pewno nie pociągnął Żyliński młodych Polaków, którzy przyjechali na Wyspy po naszym wejściu do Unii Europejskiej. Nie zachwycił też (o czym świadczy jego fatalny wynik wyborczy) także starych Polonusów. Stało się, jak się stało, wynik mówi sam za siebie i warto na tego kandydata spuścić już kurtynę milczenia.

Za cztery lata kolejne wybory na burmistrza Londynu i na pewno Polacy w UK powinni znaleźć sobie lepszego kandydata (ten nie przypadł jakoś do gustu rodakom), który zdobyłby nie jeden, ale z dziesięć procent głosów, co ukazałoby siłę i wpływy rodaków. Czy tak się stanie, zobaczymy. O prestiżowe stanowiska na Wyspach Polacy powinni walczyć ze wszelkich sił, wszak jest nas w tym kraju milion lub nawet więcej. Teoretycznie to potężna siła.

Urodzony w Londynie Żyliński, syn bohatera wojennego, nie sprawdził się. Zasłynął głównie tym, że stanął w obronie godności Polaków na Wyspach, wyzywając na pojedynek słynącego z antypolskich wypowiedzi lidera partii UKIP Nigela Farage’a. Z propozycją kandydowania na burmistrza Londynu zgłosiły się do Żylińskiego osobistości z najwyższych władz Partii Konserwatywnej, do której należy od kilkunastu lat.- Chciałbym zmobilizować Polaków mieszkających w Londynie, aby mnie poparli – mówił Żyliński.

Mówił, że jako burmistrz chciałby w ciągu kilku lat zmienić diametralnie wizerunek Polaków na Wyspach, których zasługi dla brytyjskiej gospodarki są na pewno niepodważalne. Zdaniem Żylińskiego, Polacy powinni być uznani za klejnot w koronie brytyjskiej. Opowiadał o swoich wzruszających spotkaniach ze środowiskami polonijnymi, podkreślał, że można skutecznie działać dla wspólnego dobra, jak również walczyć o polską tożsamość narodową i godność w trudnych czasach.

Umizgi nacjonalistów

O tym, że głosy Polaków liczą się w brytyjskich wyborach niech świadczy fakt, że naszych rodaków dostrzegli m.in. nacjonaliści z organizacji Britain First. Starali się werbować Polaków do wspólnej walki z islamem. Przed londyńskimi wyborami Jayda Fransen z Britain First wystosowała apel do Polaków, w którym wracała głęboko do historii i przywołała polskiego króla Jana III Sobieskiego.

– To jest wiadomość dla Polaków mieszkających na Wyspach. Wielka Brytania i Polska są poważnie zagrożone. Mamy wspólnego wroga, którym jest islam – takim stwierdzeniem Fransen zaczynała swój apel do Polaków, którzy mogli głosować w wyborach na burmistrza Londynu i do Zgromadzenia Londyńskiego.

Zdaniem Fransem Polacy, jako chrześcijanie, powinni razem z Brytyjczykami przeciwstawić się prymitywnej i okrutnej ideologii islamu. – Ta barbarzyńska ideologia, która rozlewa się na świat, wywołuje terror, śmierć i destrukcję. Polska też narażona jest na to niebezpieczeństwo – powtarzała Fransen.

Przypomniała o Sobieskim

Britain First po raz pierwszy walcząc o głosy Polaków sięgnęło do historii Polski, gdy nawałnice Turków zatrzymał pod Wiedniem król Jan III Sobieski. Nie wiadomo, z jakim odzewem wśród rodaków spotkał się ten apel. To już jednak historia.

Londyn a Brexit

Ważne teraz jest to, że wynik londyńskich wyborów był wielką przegraną premiera Davida Camerona, co oznacza że los Brexit znowu staje się wielką niewiadomą. I tak będzie do 23 czerwca, do dnia referendum w sprawie przyszłości Wielkiej Brytanii. Khan tymczasem zbiera gratulacje i stara się zapomnieć o tym, że wybory burmistrza brytyjskiej stolicy odbywały się w atmosferze jawnej wrogości. Atakowali go głównie konserwatyści, zarzucając Khanowi kontakty z radykalnymi działaczami islamskimi.

Z tych szemranych kontaktów Khan nieraz będzie się musiał tłumaczyć, co jednak w niczym nie odbiera mu jego wspaniałej wygranej. Ale padały też z ust wielu brytyjskich polityków i takie głosy, że poprzez ostrą kampanię wyborczą, obrzucanie błotem wygranego sprawiło, że trzeba będzie wielu lat, by odzyskać zaufanie londyńskiej społeczności.

Steven Morris, który startował na mera brytyjskiej stolicy w przeszłości mówił, że jest dumny z miasta, które miało odwagę wybrać imigranta drugiego pokolenia i muzułmanina. Jego zdaniem przypominało to wybór Baracka Obamy na stanowisko prezydenta USA.

Ma szlify polityka

45-letni Sadiq Khan nie jest bynajmniej nowicjuszem w polityce, od 2005 roku jest posłem Partii Pracy z Tooting, imigranckiej dzielnicy, w której Polacy stanowią trzecią, jeśli chodzi o wielkość grupę narodową. Urodził się w rodzinie pakistańskich imigrantów, jego ojciec był kierowcą autobusu, matka zaś krawcową.

Podczas kampanii Khan wielokrotnie mówił, że zna Londyn od podszewki, wychował się na miejscowych osiedlach. W latach 1996 – 2005 był lokalnym radnym. Jako prawnik Khan zajmował się sprawami przestrzegania praw człowieka. W latach 2008-2010 był członkiem rządu Gordona Browna, najpierw odpowiadał za mniejszości narodowe, potem za transport.

Kiedy w roku 2010 Partia Pracy przegrała wybory Khan pełnił wiele funkcji w gabinecie cieni. Zajmował się m.in. wymiarem sprawiedliwości, transportem oraz rozwojem Londynu. Jest znany z tego, że popierał m.in. legalizację związków jednopłciowych. Za karę kontrowersyjny imam w Bradford nałożył na niego fatwę (klatwę) i zapowiedział, że go wykluczy ze społeczności muzułmańskiej.

Khana popierały wszystkie społeczności londyńskie, a trzeba pamiętać, że brytyjska stolica jest jednym z najbardziej różnorodnych etnicznie i religijnie miast Starego Kontynentu. Biali Brytyjczycy stanowią 45 proc. mieszkańców Londynu, a 38 proc. populacji miasta urodziło się poza Wielką Brytanią, w tym ok. 3 proc. (ok. 200 tys. osób) w Polsce. Muzułmanie stanowią tylko 13 proc. mieszkańców, 49 proc. to chrześcijanie i 21 proc. ateiści.

Kim jest Sadiq Khan? Sylwetka pierwszego muzułmańskiego burmistrza Londynu

Więcej mieszkań, lepszy transport

W swoim programie Khan obiecywał między innymi więcej mieszkań, lepszy transport publiczny oraz poprawę bezpieczeństwa mieszkańców tego miasta. Trafił do umysłów i serc bardzo wielu wyborców, skoro londyńczycy zaufali bardziej jemu, synowi kierowcy autobusów niż synowi multimilionera.

Pozycja burmistrza Londynu jest wyjątkowa w brytyjskiej polityce. Każda osoba sprawująca ten urząd staje się niemal automatycznie jednym z najbardziej rozpoznawalnych polityków. Chodzi nie tylko o prestiż, to także realna władza, bo w rękach burmistrza brytyjskiej stolicy jest budżet w wysokości 16 miliardów funtów. Ma on też wiele do powiedzenia w sprawie transportu publicznego, policji, oraz inwestycji na terenie finansowej stolicy świata.

Jako burmistrz Londynu Khan będzie musiał złożyć mandat posła, co oznacza konieczność przeprowadzenia wyborów uzupełniających w dzielnicy Tooting. Za swoją pracę Khan może liczyć na wynagrodzenie 144 tys. funtów (około 80 tys. złotych) rocznie, a jego kadencja trwa cztery lata.

Marek Piotrowski

author-avatar

Przeczytaj również

Kobieta walczy o życie po wypiciu kawy na lotniskuKobieta walczy o życie po wypiciu kawy na lotniskuNastoletnia uczennica zaatakowała nożem nauczycielkę na terenie szkołyNastoletnia uczennica zaatakowała nożem nauczycielkę na terenie szkołyRyanair odwołał ponad 300 lotów. Przez kuriozalną sytuację we FrancjiRyanair odwołał ponad 300 lotów. Przez kuriozalną sytuację we FrancjiPILNE: Szkocki rząd upada – koniec koalicji SNP z ZielonymiPILNE: Szkocki rząd upada – koniec koalicji SNP z ZielonymiPolska edukacja w zasięgu rękiPolska edukacja w zasięgu rękiLondyńskie lotnisko w wakacje ma przyjąć rekordową liczbę podróżnychLondyńskie lotnisko w wakacje ma przyjąć rekordową liczbę podróżnych
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj