Życie w UK

Śmiertelnie poważny strajk pocztowców

„Być może najmniejszy w historii, ale uzasadniony i śmiertelnie poważny” – tak mówili związkowcy ostrzegając o strajku dyrekcję Royal Mail. Śmiertelnie, to może przesada, ale „paraliżująco” poważny, na pewno.

 
Dziwny to strajk, bo urzędy pocztowe były czynne, doręczyciele rozwozili przesyłki, a mimo tego strajk kosztował podatników ponad 300 milionów funtów. Media podały również, że z powodu strajku w samym tylko Londynie aż 20 milionów przesyłek nie trafiło do adresatów. W innych miastach zaległości były bez porównania mniejsze – 500 tysięcy przesyłek w Bristolu i Peterborough i o połowę mniej w Leeds.
Są to dane przedstawione przez związkowców z Communication Workers Union, które kwestionuje biuro prasowe brytyjskiej poczty twierdząc, że liczba niedoręczonych przesyłek nie przekracza pięciu milionów, a związkowcy twierdzą, że jest ich cztery razy więcej, bo chcą pokazać, jak dotkliwy jest ich strajk.
 
Mam wrażenie, że poczta strajkuje bez przerwy
W ubiegłym tygodniu w większości zachodnich dzielnic Londynu mieszkańcy raczej nie odczuwali większych niedogodności, poza tymi, których doświadczają i bez strajku. Należą do nich zarówno klienci urzędów pocztowych, jak i ci, którzy na odbiór przesyłek czekają w domach.
– Royal Mail to już nie to, co kiedyś. To już nie instytucja, która była wzorem solidności i niezawodności – twierdzi Dave Taylor. – Mam wrażenie, że poczta strajkuje bez przerwy od dobrych 10 lat.
Daniel Wójtowicz, Polak mieszkający w Londynie od 2000 roku, też nie ma najlepszego zdania o Royal Mail: – Usługi są drogie, dlatego wolę korzystać z firm kurierskich – szybciej i taniej. Diabli mnie biorą również w sytuacjach, kiedy czekam na jakąś większą przesyłkę – doręczyciel nawet nie dzwoni do drzwi, żeby sprawdzić, czy ktoś jest w domu, lecz od razu zostawia awizo i zamiast odebrać przesyłkę bezpośrednio od niego, muszę iść na pocztę. Wraz z odstaniem w kolejce zajmuje mi to godzinę lub więcej.
 
Z 12 okienek tylko dwa czynne
Zdaniem Katarzyny Grabek, Polki mieszkającej w londyńskiej dzielnicy Acton, brytyjska poczta niczym nie różni się od poczty polskiej: – Obserwuję to samo, co na poczcie w swoim kilkudziesięciotysięcznym mieście – 10 okienek, ale tylko w dwóch lub trzech ktoś pracuje, reszta personelu pałęta się po biurze, pije kawę rozmawia przez telefon – niekoniecznie służbowo sądząc z treści rozmów.
W urzędzie pocztowym na Acton kolejka niewielka, ale przesuwa się bardzo wolno. Choć okienek 12, to jedynie w trzech obsługuje się klientów. Od czasu do czasu wybucha kłótnia. Niecierpliwią się głównie interesanci w podeszłym wieku, a niektórzy pozwalają sobie nawet na głośne komentarze, niezbyt dla poczty przychylne. Pracownicy nie chcą rozmawiać z dziennikarzem. Muszą mieć na to zgodę któregoś z przełożonych. Brak obsady wszystkich okienek tłumaczą powtarzającymi się, co jakiś czas redukcjami pracowników. Zwracam uwagę na pracowników, którzy snują się za szybą.
– Oni wykonują inne obowiązki – uświadamia mnie jeden z pracowników.
Nie można również robić zdjęć. Po zrobieniu jednego, ochroniarz zabrania wykonywać mi kolejnych. Doręczycielka, z którą chciałem porozmawiać i sfotografować w trakcie wykonywania pracy mówi, że musi mieć zgodę menedżera. Nie chce mieć kłopotów.
 
Ma być jeszcze gorzej
Skoro nikt nie strajkuje, wszyscy pracują, to skąd ten podnoszony w mediach, paraliż poczty? Wbrew pozorom strajk trwa, tyle, że na przykład do zachodniego rejonu Londynu jeszcze nie dotarł, ale w północnych czy wschodnich rejonach stolicy wiele gospodarstw domowych i urzędów już drugi tydzień nie otrzymuje żadnych przesyłek. Wszystko dlatego, że strajkujący każdego dnia wyłączają z pracy tylko jeden oddział regionalny, dzięki czemu protestujący nie tracą zarobków, a zamierzone efekty i tak osiągają. Ma być jeszcze gorzej, bo związkowcy grożą kolejną falą strajków. Żądania są od lat takie same, a od połowy roku przyjmują formę bardziej radykalną. Powody strajku też nie są niczym nowym: wyższe zarobki, powstrzymanie redukcji zatrudnienia, kwestia świadczeń emerytalnych itp. Pracownicy skarżą się również na coraz powszechniejszy mobbing i wprowadzanie zmian w systemie pracy bez wcześniejszych uzgodnień z pracownikami i związkiem zawodowym.
 

Janusz Młynarski
author-avatar

Przeczytaj również

Brytyjczyk leczył zęby w Turcji. Dentysta wwiercił mu implant w czaszkęBrytyjczyk leczył zęby w Turcji. Dentysta wwiercił mu implant w czaszkęJuż czwarty dzień tysiące domów pozbawione są dostępu do wodyJuż czwarty dzień tysiące domów pozbawione są dostępu do wody„Najcięższy człowiek” w UK zmarł przed 34. urodzinami„Najcięższy człowiek” w UK zmarł przed 34. urodzinamiWskaźnik spożycia alkoholu przez dzieci w UK najwyższy na świecieWskaźnik spożycia alkoholu przez dzieci w UK najwyższy na świecieKupno nieruchomości w Holandii przez imigrantaKupno nieruchomości w Holandii przez imigrantaNielegalna hodowla psów American Bully XL w Sheffield zlikwidowanaNielegalna hodowla psów American Bully XL w Sheffield zlikwidowana
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj