Rejtan czyli orła cień…

„Varius Manx” onegdaj wylansował hit „Orła cień”. Dziś powinien ponownie zagościć na antenach rozgłośni wszelkiej maści. Calutki kraj od Bugu po Odrę i od Bałtyku po Tatry znalazł się w cieniu orła, który… zniknął z koszulek garstki facetów, którzy w majtkach przez 90 minut latają od bramki do bramki.

Czuję się jak uczniak wyrwany do tablicy. Nietaktem byłoby pominięcie tematu, który tak zbulwersował mieszkańców sporego kraju w sercu Starego Kontynentu z Nową Unią. A że potrafię się zachować… Nieodparcie nachodzi mnie wrażenie, że niejaki Rejtan zrujnował garderobę na sobie z o wiele błahszego powodu. Poszło mu o jakieś tam pierdoły patriotycznej natury. Ciekaw jestem, co musiałby przeobrazić w strzępy, gdyby dożył dzisiejszych czasów?

Orzełkowa histeria

Wobec tak postawionego problemu wyobraźnia staje dęba i odmawia posłuszeństwa. Rejtan może mówić o sporym szczęściu. Brytyjczycy dopiero długo potem rozprzestrzenili swojego futbolowego wirusa na resztę globu, z czego wynika, że organizacji pt. PZPN jeszcze nie było. Zdumiewają obszary histerii zogniskowanej wokół orzełka, który odfrunął z piłkarskich, narodowych trykotów. Doprawdy już chyba każdy zabrał głos w tej sprawie. No, może z wyjątkiem wójta z Pcimia. Trudno zresztą odmówić racji wszystkim, którzy poczuli się zbulwersowani nieuzasadnioną i kompletnie niezrozumiałą – dobra powiedzmy sobie to wprost – idiotyczną decyzją „orłów” z PZPN. Orzełek, w koronie czy bez, od zawsze był marzeniem każdego piłkarza – od trampkarza począwszy. Jedna decyzja i wartość reprezentacyjnego trykotu została w dotkliwy sposób spauperyzowana. Mowa rzecz jasna o symbolicznej wartości, bo komercyjna miała wystrzelić w górę niczym rakieta. 

Skomplikowany proces wymazywania orła gumką – myszką

Decydenci naszej „kopanej” wyrugowali orła z koszulek w trosce o zasoby finansowe futbolowej centrali, a co za tym idzie o własne apanaże. Zgodnie ze stosowną umową dzięki przelewowi z konta firmy Nike na konto pozostające do dyspozycji Grzegorza Laty i spółki ma zostać przelana gwarantowana kwota 1,5 miliona euro, która miała otrzeć łzy rozpaczy po rozstaniu z orzełkiem. Przyznam, że w całym tym zamieszaniu najbardziej rozczuliła mnie wypowiedź pani Agnieszki Olejkowskiej, która na piłkarskich salonach odpowiedzialna jest za „malowanie trawy na zielono”, co zawiera się w zestawie powinności sumiennego rzecznika prasowego. – Skomplikowany proces projektowania tych strojów trwał 18 miesięcy, więc będą one obowiązywały tak jak zakładano czyli przez dwa lata – wypaliła w trakcie akcji obrony stanowiska swoich szefów. Że co? Opracowanie koncepcji koszulki z prostokątnym pasem z przodu, numerem i nazwiskiem gracza na odwrotnej stronie zajmuje 18 miesięcy?! Niniejszym spieszę poinformować speców z firmy Nike, tudzież fachowców z PZPN, że w przyszłości jestem do ich dyspozycji. Podobny projekt będą mieli gotowy w jakieś 18 minut!

Nafajdał orzełek na rozpalone głowy

Orzełek wygnany z koszulek pokrążył nad Polską, nafajdał na rozpalone głowy i tylko patrzeć jak znów wyląduje na swoim miejscu. I to nawet, jeśli prezes Lato wyłoży się jak długi przed drzwiami sali obrad gremium PZPN i zacznie w akcie protestu demolować swój jak zawsze nieskazitelny garniturek! W ten sposób zakończy się jedna z największych „afer” w dziejach polskiej piłki nożnej. Nie można jednak trwać w bezczynności. Żadne takie. Uprzejmie donoszę, że siatkarze nie mogą grać w koszulkach z orzełkiem, bo zabraniają im jacyś panowie z FIVB. A żużlowcy? Orzełka z plastronów „wykolegowały” reklamy! W turniejach Grand Prix Polacy startują w barwach producenta akumulatorów czy innych takich, miast w barwach narodowych. Tematy podsunąłem. Zatem kosy na sztorc, szabelki w dłoń i do dzieła! 

Jerzy Kraśnicki