Życie w UK

Pupcie nam delikatnieją!

Eureka! Nobel w kieszeni! Pragnę poinformować, że dysponuję dowodem na dalszy proces ewolucji gatunku homo sapiens. Muszę przyznać, że wnioski są o tyle zaskakujące, co… oczywiste. Odkrywcze wnioski nasunęły mi się na okoliczność imprezy otwarcia warszawskiego Stadionu Narodowego.

Pupcie nam delikatnieją!

Wreszcie Polacy mogą czuć się dumni. Stadionowa gigantomania dotarła nad Wisłę. Nareszcie doczekaliśmy kilku sportowych aren godnych nowego millenium. Wszystko to za sprawą przyznania nam organizacji piłkarskiego czempionatu Starego Kontynentu. Nie ma co narzekać, każdy pretekst jest dobry. 

Operatorom Stadionu Narodowego niemal rzutem na taśmę udało się skompletować wszelkie stosowne zezwolenia, dzięki czemu show pod wiele mówiącym tytułem „Oto jestem!” stał się faktem. 

 
Nowiutkie foteliki dzięki Euro
 
Zatem oficjalnie od dnia 29 stycznia 2012 roku stadion, będący zgodnie z nazwą wizytówką polskich sportowych, został oddany do dyspozycji sportowców oraz kibiców. Na trybunach zamontowanych zostało dokładnie 58 145 wygodnych krzesełek.
 
Tym sposobem Narodowy wysforował się na czoło klasyfikacji stadionów o największej liczbie fotelików. Zdystansował legendarny Stadion Śląski, na którym po modernizacji będzie mogło zasiąść „zaledwie” 55 211 widzów. Areny EURO 2012 są jeszcze skromniejsze: wrocławski Stadion Miejski pomieści 44 308 kibiców, w PGE Arena Gdańsk zamontowano 42 105 siedzisk, zaś w Poznaniu 41 609. Mamy zatem nowiutkie, nowoczesne stadiony.
 
Czy jednak takie wspaniałe? Z całą pewnością nie są to największe stadiony w dziejach sportu w Polsce. Ba! I daleko im do tego! Z sentymentem wspominam wielkie sportowe widowiska organizowane na dawnym Stadionie Śląskim w Chorzowie, czy też na poczciwym Stadionie Dziesięciolecia.
 
To były prawdziwe sportowe giganty! Dwa wymienione obiekty powstały niemal jednocześnie. Jednak jako pierwszy, w roku 1955, oddany został do użytku kolos w Warszawie. Dokładnie dwanaście miesięcy później ten na Śląsku. Obydwa rzecz jasna otworzyły swoje podwoje 22 lipca, czyli w dniu popadającego już w niepamięć święta narodowego. 
 
To były imprezy…
 
Zatem odwiedźmy je zgodnie z chronologią. Godne podkreślenia jest tempo prac przy budowie Stadionu Dziesięciolecia. Na jego wybudowanie potrzeba było mniej niż rok! Pierwszą łopatę wbito w ziemię w sierpniu 1954 roku, a już w najbliższym lipcu budowa dobiegła końca. Stadion według oficjalnych danych mógł pomieścić 71 008 widzów. Jednak okazało się, że tylko na papierze.
 
Rekord frekwencji padł podczas meczu lekkoatletycznego Polska – USA, rozegranego 1 i 2 sierpnia 1958 roku. Trybuny stadionu zdołały przygarnąć około 100 tysięcy miłośników sportu. Jednak krajowy rekord należy do śląskiego stutysięcznika. 18 września 1963 roku mecz Górnika Zabrze z Austrią Wiedeń oglądało ponad 120 tysięcy kibiców! Stadion Śląski chyba najbardziej utkwił w pamięci fanów sportu.
 
 
 
To przecież z nim kojarzą się największe triumfy polskiego futbolu. W Chorzowie, w roku 1973 kadra prowadzona przez Kazimierza Górskiego torował sobie drogę do medalu niemieckiego mundialu miażdżąc ekipy Walii (3:0) i Anglii (2:0). Wkrótce po tym ośmieszyli wicemistrzów globu, czyli zespół Holandii, w eliminacjach Mistrzostw Europy (4:1). Mecz z dumą Albionu zgromadził na trybunach około 90 tysięcy widzów.
 
Dziesięć tysięcy kibiców więcej było naocznymi świadkami, gdy Gerard Cieślik dwukrotnie umieszczał piłkę w bramce zespołu Związku Radzieckiego 15 października 1957 roku w meczu eliminacyjnym Mistrzostw Świata. To także na torze Stadionu Śląskiego 2 września 1973 roku Jerzy Szczakiel sięgnął po pierwszy w dziejach polskiego sportu żużlowego tytuł Mistrza Świata. Świadkami tego pamiętnego wydarzenia było również około 100 tysięcy kibiców.
 
Luksus dla pośladków!
 
Niestety, z żalem muszę stwierdzić, że współczesnym sympatykom sportu nie będzie dane przeżywać emocji, podobnych do tych, jakie ich mieli ich ojcowie, dziadkowie na Śląskim, Dziesięciolecia, czy Olimpijskim. Bo czyż z pięćdziesiąt tysięcy fanów może stworzyć na trybunach spektakl podobny do tego z udziałem dwukrotnie większej liczy uczestników? W życiu!
 
Dlaczego zatem dziś budujemy wspaniałe ultranowoczesne obiekty, które jawią się karłami w porównaniu z poprzednikami? Z całą pewnością część „winy” ponosi telewizja, która dostarcza do naszych domów bezpośrednie przekazy ze wszystkich ciekawych stadionowych wydarzeń. Ważniejszy powód to… wymóg montowania na trybunach osobnych, wygodnych krzesełek dla każdego z widzów.
 
Dawniej trybuny wyściełane były zwykłymi drewnianymi listwami, dzięki czemu można mówić o sporym zagęszczeniu publiki. Tym sposobem dochodzę do wspomnianego we wstępie niniejszego tekstu odkrywczego spostrzeżenia. Jak to się stało, że jeszcze kilka dekad temu widzowi na stadionie w zupełności wystarczało do śledzenia kopania piłki, jeżdżenia w kółko, biegania, skakania, czy rzucania jakimiś przedmiotami na odległość coś drewnianego pod pośladkami?
 
Dziś natomiast musi mieć zagwarantowany wygodny fotelik. Wniosek może być tylko jeden – pupcie nam się zrobiły bardziej delikatne! Bez fotelika nie da się wysiedzieć coś około dwóch godzin… Tylko patrzeć jak na trybunach kortów, na których tenisiści przebijają piłki w tę i z powrotem trzeba będzie montować miejsca leżące. Ostatni finał mężczyzn Australian Open trwał 5 godzin i 14 minut. To jeszcze nic! Najdłuższy, odnotowany w annałach pojedynek trwał 11 godzin i 5 minut.
 
Tak wytrwale Francuz Nicolas Mahut i Amerykanin John Isner pastwili się nad sobą wzajemnie i… kibicami podczas Wimbledonu przed dwoma laty. W sukurs widzom dwukrotnie przychodziły zapadające nad kortem ciemności, dzięki czemu potrzeba było trzech dni, by wyłonić zwycięzcę.
 
A co by było, gdyby tak zaczęli odbijać do siebie włochate piłeczki od rana…?! Cóż, mamy śliczne stadiony z siedziskami dostosowanymi do pośladków współczesnego kibica. Jednak z sentymentem zawsze będę wracał do setek, może nawet tysięcy dupogodzin, wysiedzianych na zwykłych stadionowych dechach! I to bez ani jednego odcisku na… no wiecie jaką część ciała mam na myśli.
   
I jeszcze jedno. Jak to było możliwe za tej wstrętnej komuny, że mimo gigantycznej frekwencji stadiony były wolne od zadym? Czyżby teraz miotanie krzesełkami sprowokowały ich właściwości aerodynamiczne?
 
Jerzy Kraśnicki

 

author-avatar

Przeczytaj również

Polka dostała się do jednej z najlepszych szkół muzycznych na świeciePolka dostała się do jednej z najlepszych szkół muzycznych na świecieW parku w Londynie znaleziono psa z odciętym łbem i kończynamiW parku w Londynie znaleziono psa z odciętym łbem i kończynamiLaburzyści chcą znacjonalizować kolej. By było taniejLaburzyści chcą znacjonalizować kolej. By było taniejZwiększony ruch na drogach i lotniskach – początek majowych wakacji zbiega się z KoningsdagZwiększony ruch na drogach i lotniskach – początek majowych wakacji zbiega się z KoningsdagJako 14-latka torturowała i zabiła starszą kobietę. Teraz wyszła z więzieniaJako 14-latka torturowała i zabiła starszą kobietę. Teraz wyszła z więzieniaPolska edukacja w zasięgu rękiPolska edukacja w zasięgu ręki
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj