Styl życia

Niegroźny, poczciwy impotent

Simon – moja „czarna kolega”. Wesoła gazeta z moją „pikczer”. Kim jest Beata i co wyczytała. Gdybym był bardziej romantyczny. Jak rozebrać sąsiadkę. Niegroźny, poczciwy impotent. Ja jej jeszcze pokażę!

Niegroźny, poczciwy impotent

Polacy Online – Portal Polaków w UK >>

Sąsiadka wybiera mnie zamiast Araba >>

Zrobiło się nieco cieplej, więc można już pić sobie kawę na zewnątrz i wdawać się w różne rozmowy z przypadkowymi konsumentami. Niestety, z niewiadomych powodów na ulicy nie było żywej duszy, choć pogoda była naprawdę słoneczna. No i nie było z kim się „wdać”. Wchłonąłem drugą kawę i wtedy podszedł do mnie czarnoskóry mężczyzna i zapytał, czy może się przysiąść. Na pewno nie chciał ode mnie papierosa ani funta na „cider”, bo na ręce miał zegarek, który był więcej wart niż wszystko co posiadam w swoim pokoju, plus dom w Polsce. Rzeczywiście nie chciał, a zaczął mniej więcej tak (mniej więcej, bo przecież go nie nagrywałem), aha i do tego po polsku: – Dzień dobry pan Janusz. Pan nie pisać prawda, że ludzie murzynske długo stojała przy bankomaty. Ja widziała, że biała ludzie też tam była długo. Ja nie czytam polski, ale ma polska łajf, żona i ona jest wesoła, że czyta, jak pan Janusz pisać, że czarne muszą długo do bankomat. To jest prawda nie.
Pierwsze moje pytanie dotyczyło tego, skąd on wie, że to ja jestem ja? Spojrzał na mnie jak na durnia:
– Ja mówię, że Beata czytać wesoła gazeta polska z pan pikczer.
Aha, no tak, przecież ze zdjęcia. Nie bardzo wiedziałem jak się zachować, bo nie miałem pojęcia, jakie są jego zamiary wobec mnie. Czy chce mnie oskarżyć o rasizm? Czy chce, żebym mu jakieś odszkodowanie – polubownie – zapłacił? Ale co to za rasizm? Przecież ja sprawiedliwie! Przecież o Polakach też napisałem, że tacy sami, że też długo stoją. I mam to na papierze. Gorączkowo rozmyślałem, ile będzie chciał rekompensaty za mój rasistowski atak. A zresztą – ile by nie chciał, to i tak źle trafił, ja nie mam pieniędzy po to, żeby na jakieś głupoty wydawać. Lepiej nie mówić o kasie. Niech sam zacznie. Nie zaczął, więc ja to zrobiłem, tyle, że nie o pieniądzach, lecz o tym, że to jakieś nieporozumienie, że ja też o Polakach pisałem i w ogóle.
– Tak, ale ja nie Polak, moje żona Polak, a ja Efrikan, Czarny.
No i dobrze, bądź sobie „Efrikan”, czy ja mam o to do ciebie pretensje? Odważyłem się wreszcie zapytać, o co właściwie chodzi. Odpowiedział błyskawicznie, że chce się napić ze mną kawy i mieć „wesoła kolega”. Po tym oświadczeniu, ze „smutnej kolegi” natychmiast zrobiłem się „wesołą kolegą”. Czarna kolega zamówił dwie kawy i przedstawił się. Ma na imię Simon, pochodzi z Nigerii, jest brytyjskim obywatelem, wraz ze swoim bratem prowadzi jakieś biuro rozliczeniowe, ma żonę Polkę, z którą ma dwoje dzieci. Stwierdził, że jego żona powiedziała kiedyś, że chciałaby mnie poznać osobiście i on sobie obiecał, że jej to załatwi.
Po wypiciu kawy zaprosił mnie do siebie na polski sernik, no i oczywiście przedstawić mnie swojej żonie. Pominę tu bardzo miłe przywitanie i jeszcze milsze słowa na temat mojej osoby i „twórczości”, bo trochę mi głupio. W każdym razie było bardzo sympatycznie. Beata opowiedziała mi, że kiedyś czytając o tych bankomatach zaczęła się histerycznie śmiać, co bardzo zaciekawiło Simona. Opowiedziała mu po angielsku w czym rzecz, ale jemu akurat nie było do śmiechu. Tym bardziej, że zagroziła mu, że już go do bankomatu nie puści, bo nie chce, żebym przez niego czekał. Beata przyznała, że moje obserwacje nie są w niczym przesadzone, że napisałem szczerą prawdę. Trochę się tam zasiedziałem, bo okoliczności w jakich się poznali były naprawdę niezwykłe i wzruszające. Napiszę o tym, jak złapię odpowiedni nastrój.
 *  * *
Gdybym był bardziej romantyczny, to prawdopodobnie miałbym z sąsiadką romans całą gębą. Lecz, niestety, cała ta uczuciowość uleciała jakoś ze mnie, nawet nie wiem kiedy. Nie chcę się powtarzać, ale Viktoria prawie mieszka u mnie. A wszystko z powodu myszy. Zapukała do mnie o trzeciej nad ranem i zakomunikowała, że u niej w pokoju jest mysz. Widziała ją na własne oczy, jak bezczelnie przechadzała się po pokoju. Za nic tam nie wróci, bo nie zaśnie. Kątem oka spojrzałem na swoją pościel – na pewno nie udałoby mi się nikomu wmówić, że zmieniłem ją przed godziną na przykład, ale brudna nie była, a przynajmniej nie tak, jak wykładzina przy drzwiach frontowych. Zaraz brudna! Przecież kąpię się dwa razy dziennie! Co brudna, jaka brudna! Ciekawa, czy włoży jakąś piżamę, czy położy się w swoim płaszczyku. Czy jak już się położy, to czy sama zdejmie z siebie te płaszcze, swetry, leginsy i inne biustonosze, czy ja powinienem to zrobić? Jakoś nie udało mi się wyczaić, jak w takich sytuacjach zachowuje się jej Arab. Jeśli miałbym przyjąć jego konwencję, to wypadałoby zacząć od paru ciosów w szczękę, podbić przynajmniej jedno oko i trochę podusić. Później ze dwa razy cisnąć o ziemię. Nie, nie potrafię tak prawdziwie po męsku, jestem jednak zbyt zniewieściały. Może przynajmniej wytargać ją za uszy, nos ścisnąć albo kopnąć w kostkę. Nie, nie mam wystarczająco testosteronu na to. Ale tak bez niczego też głupio. Może przynajmniej się zapytać: – Czy na pewno nie możesz obejść się bez bicia? Stchórzyłem.
A może wybrnąć w ten sposób i powiedzieć np.:  „Chętnie bym cię skopał i wytargał za uszy i włosy, ale trochę jestem zmęczony”.
Nie, tak też nie mogę, bo zaraz sobie pójdzie – kobiety nie lubią zmęczonych mężczyzn przecież. Ale ja już byłem naprawdę zmęczony tym kombinowaniem, a Viktoria nadal lamentowała, że nie zaśnie. I wtedy wpadłem na świetny pomysł: wysunąłem szufladę pod nazwą: „leki z mojej apteki” i podałem jej tabletki nasenne mówiąc przy tym, że może śmiało po ich zażyciu spać w swoim pokoju. Była naprawdę mocno zaskoczona.
Nazajutrz spotkałem się z bratem, żeby mu opowiedzieć, jak Viktoria za mną szaleje i jakich to pretekstów używa, jakich wybiegów, żeby tylko się do mnie zbliżyć. Brat jest, niestety, obrzydliwym sceptykiem i chyba wyprowadził mnie z błędu. Powiedział mianowicie tak: – Dlaczego sądzisz, że ona chce się z tobą przespać? Oceń realnie sytuację, przychodzi do ciebie, bo może nie miała dziadka albo ojca. Widzi, że jesteś niegroźny, nie podrywasz jej, nie prawisz komplementów itp. Myślę, że uważa cię za poczciwego impotenta, który nawet jak się położy z nią w jednym łóżku, to żadnej krzywdy czy przyjemności jej nie zrobi. Sam zresztą to udowodniłeś dając jej środek nasenny. Co ty, debil jesteś?
No ładnie: „niegroźny”, „poczciwy impotent”. Bardzo proszę mnie nie prowokować, bo nikt nie wie jakie dzikie instynkty we mnie drzemią. „Niegroźny”, ale wszystkie karaluch poznikały i omijają dom szerokim łukiem. To co, bałyby się kogoś niegroźnego? Cockroaches Killer! – przecież, to brzmi co najmniej, jak Old Shatterhand albo Old Firehand! A gdyby tak zająć się tymi myszami, to wtedy byłbym Mouse Killer. Nie, to już Cockroaches Killer brzmi znacznie lepiej.
Co zrobić, żeby rzeczywiście nie pomyślała, że jestem ogarnięty niemocą? Wiem, wiem, ale co mam ją napaść na schodach, czy wciągnąć do pokoju? Taki spontaniczny to ja nie jestem. No dobrze, mam czas do następnego odcinka.

Janusz Młynarski

Polacy Online – Portal Polaków w UK >>

Sąsiadka wybiera mnie zamiast Araba >>

author-avatar

Przeczytaj również

Zwiększony ruch na drogach i lotniskach – początek majowych wakacji zbiega się z KoningsdagZwiększony ruch na drogach i lotniskach – początek majowych wakacji zbiega się z KoningsdagJako 14-latka torturowała i zabiła starszą kobietę. Teraz wyszła z więzieniaJako 14-latka torturowała i zabiła starszą kobietę. Teraz wyszła z więzieniaPolska edukacja w zasięgu rękiPolska edukacja w zasięgu rękiSzef Ryanaira „z radością” zajmie się deportacjami do RwandySzef Ryanaira „z radością” zajmie się deportacjami do RwandyLotnisko Schiphol w Amsterdamie szykuje się na sezon wakacyjnyLotnisko Schiphol w Amsterdamie szykuje się na sezon wakacyjnyKobieta walczy o życie po wypiciu kawy na lotniskuKobieta walczy o życie po wypiciu kawy na lotnisku
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj