Życie w UK

Naginać po angielsku

Zmagania Jeremiasza Kosińskiego ze szkockim wymiarem sprawiedliwości trwają już drugi rok. Bohater naszych artykułów, któremu zlicytowano samochód tylko dlatego, że ubezpieczył go w Polsce, nie przestał dochodzić swoich praw.

Naginać po angielsku

Łupią na postojach >>

Najlepsi z najlepszych >>

Kosiński uważa, że jest to dyskryminacja.

Tymczasem inny zawodowy kierowca – Mariusz Zawada, chce w sposób zorganizowany wesprzeć nie tylko Kosińskiego lecz wszystkich dyskryminowanych Polaków.

W lipcu 2007 roku Jeremiasz Kosiński przyjechał do Oban – niewielkiego miasta w północno-zachodniej Szkocji i podjął tam pracę jako kierowca miejskiego autobusu. Jeżdżąc nim, często spotykał Polaków, których mieszka tam całkiem sporo. Wdając się z nimi w rozmowy dowiedział się, że tamtejsza policja zagięła parol na Polaków, stawiając sobie za cel, by auta z polską rejestracją zniknęły z miasta i okolicy. Początkowo myślał, że to tylko plotka, że wyłapywane są jedynie pojazdy, które przekroczyły okres 6-miesięcznego pobytu w Szkocji. Plotki jednak okazały się prawdą.

Przepisy mówią „tak”

Jeremiasz Kosiński, zanim przywiózł samochód z Polski, zapoznał się – na ile tylko było to możliwe – z przepisami regulującymi ruch drogowy na Wyspach. Przeczytał wszystkie dostępne materiały, m.in. broszurę pt. „Samochodem po Szkocji”, gdzie np. na str. 13 widniało, że pojazd sprowadzony z zagranicy można prowadzić przez 6 miesięcy w dowolnym okresie 12-miesięcznym; ulotkę Policji Głównej w Edynburgu pt. „Informacje dla obcokrajowców prowadzących pojazdy w Zjednoczonym Królestwie”, w której napisano, że Polacy przebywający w Szkocji mogą bez przeszkód prowadzić swój pojazd przez okres 6 miesięcy. Przestudiował dokładnie Dyrektywę Rady Europy Nr 83/182/EWG z dn. 28 marca 1983 r. o czasowym imporcie aut do użytku. Przypomnijmy jeszcze, że Jeremiasz nie jest jakimś żółtodziobem, bo prawo jazdy ma od 30 lat (przez ponad 10 lat był w Polsce również instruktorem nauki jazdy) nie zarabiając w tym czasie ani jednego punktu karnego.

– Przestrzeganie prawa jest dla mnie czymś naturalnym, a nie przymusem – mówi Kosiński.

 

Alergia na tablice

W połowie stycznia br., kiedy jechał samochodem na przerwę śniadaniową, minął policyjny radiowóz. Zauważył, że policjanci zerknęli na tablice rejestracyjne i pomyślał, że za chwilę zawrócą i go skontrolują. Tak też się stało. Poprosili o dokumenty. Kosiński akurat ich przy sobie nie miał, ale przepisy na to pozwalają, trzeba jednak w ciągu siedmiu dni od interwencji przedstawić je policji.

– Zapytali, czy tutaj pracuję. Kiedy odpowiedziałem, że tak, poinformowali mnie, że miałem obowiązek zarejestrowania i ubezpieczenia auta w UK zaraz po jego sprowadzeniu.
Poproszono go, żeby przesiadł się do radiowozu, a w tym samym czasie jego pojazd odjechał na lawecie w nieznanym kierunku. Auto było dobrze oznakowane, tzn. posiadało ważne tablice rejestracyjne, co świadczyło o tym, że jest ubezpieczone i zgodnie z tutejszym prawem Kosiński bez przeszkód powinien odjechać do domu, a dokumenty dostarczyć później.

– Wyobrażam sobie, co by się stało, gdyby policja zatrzymując do kontroli auto szkockie, zaznaczam – dobrze oznakowane, postąpiła z jego właścicielem tak jak że mną ?
Myślę, że takie działanie policji nosi znamiona dyskryminacji – uważa Jeremiasz Kosiński.

Naginanie z manipulacją…

Mariusz Zawada mieszka w Londynie już od dwudziestu lat. Posiada podwójne obywatelstwo: polskie i brytyjskie, pracuje tu jako zawodowy kierowca.

– To fakt, że w stosunku do Polaków i innych cudzoziemców przepisy są interpretowane na ich niekorzyść – spotkałem się z tym wielokrotnie – twierdzi Mariusz Zawada.

Na wieść o perypetiach Jeremiesza Kosińskiego postanowił go wesprzeć i napisać petycję do właściwych władz, pod którą chciał zebrać podpisy od jak największej liczby Polaków.
Tymczasem Kosiński nadal toczył batalię o oddanie bezpodstawnie skonfiskowanego pojazdu. Policja była jednak nieugięta – auto trzeba zarejestrować i ubezpieczyć, jednak przepisów, które by to nakazywały nie pokazano.
Na nic się zdały częste wizyty na policji. Kiedy pracownik DVLA (odpowiednik polskiego wydziału komunikacji) usłyszał całą historię, stwierdził, że policja nie miała prawa zabrać samochodu. Poradził Kosińskiemu, by wziął dokumenty pojazdu i poszedł na policję, że na pewno auto odzyska. Poszedł, ale znów usłyszał to samo. Sprawę opisywaliśmy już szczegółowo, więc pomijając detale dodajmy, że sprawa trafiła do sądu.

– W czasie kolejnych rozpraw miałem okazję zauważyć, jak policja i prokuratura manipulują faktami i naginają prawo do swoich celów.

…i dyskryminacją

Na przedostatniej rozprawie sędzia oddalił zarzut prokuratora o obowiązku przerejestrowania auta. Oznacza to, że policja nie miała racji, kiedy twierdziła, że powinien był od razu po sprowadzeniu auto przerejestrować. Potwierdza to opinie wielu Polaków, że policja dyskryminuje polskich kierowców.
Połowa zarzutów prokuratora legła w gruzach. Teraz całą uwagę poświęcił temu, aby udowodnić, że jadąc autem 14 stycznia 2008 roku Kosiński nie był ubezpieczony. Prokurator powoływał się na Kodeks drogowy i na przepis mówiący o konieczności posiadania przez firmę ubezpieczeniową certyfikatu. Twierdził, że PZU takiego certyfikatu nie posiada. Powołał na świadka policjanta, który Kosińskiego zatrzymał. Policjant zeznał w sądzie, że PZU to firma nieznana i nie znajduje się na liście ubezpieczycieli. Nie znalazł też żadnych informacji o PZU w internecie.

– Po wysłuchaniu tych wyjaśnień spytałem policjanta, jak to możliwe, że jedna z największych firm ubezpieczeniowych w Polsce jest mu nieznana i nie ma jej na liście. Odpowiedź policjanta brzmiała: bez komentarza.

Kosiński udowodnił, że PZU ma prawo ubezpieczać Polaków poruszających się po krajach Unii.

 

Będzie apelacja

W internecie znalazł informacje o Systemie Zielonej Karty. Kraje członkowskie w oparciu o uregulowania Rekomendacji Genewskiej zawierają dwustronne umowy, na mocy których Międzynarodowy Certyfikat Ubezpieczeniowy (Zielona Karta) uznawany jest przez rządy państw, których Biura Narodowe należą do owego systemu. System Zielonej Karty zrzesza 44 Biura Narodowe, w tym polskie biuro pod nazwą: Polskie Biuro Ubezpieczycieli Komunikacyjnych czy brytyjskie biuro Motor Insurers Bureau.
Od przystąpienia Polski do UE Polacy mają prawo podróżować po krajach UE bez potrzeby posiadania Zielonej Karty i jest to zgodne z prawem polskim i europejskim. Napisano też, że każdy może prowadzić pojazd, nawet jeśli nie jest wspomniany w polisie.

Jeremiaszowi Kosińskiemu udało się „wytargować” apelację od dość kuriozalnego wyroku, gdy sędzia uznał, że samochodu przerejestrowywać nie trzeba, ale należy go ubezpieczyć. W międzyczasie, jeszcze przed wyrokiem, samochód zlicytowano. Z tym werdyktem Kosiński również się nie pogodził i złożył apelację, więc sprawa jeszcze nie jest zakończona.

Zorganizujmy się

Mariusz Zawada uważa, że nagonka na Polaków zaczęła się wówczas, kiedy wprowadzono „congestion charge”, wtedy to bowiem wielu naszych rodaków wjeżdżało do centrum Londynu nie wnosząc opłat.

– Od tego czasu brytyjscy policjanci zagięli na Polaków parol. Zastosowano coś w rodzaju odpowiedzialności zbiorowej i wrzucono do jednego worka wszystkich. Zaczęto tropić auta z polskimi numerami. Teraz, w czasach kryzysu, czyni się to tym chętniej, bo dzięki mandatom, karom, licytacjom do budżetu rządu Jej Królewskiej Mości wpływają całkiem spore pieniądze – mówi Zawada.

Polowanie na Polaków zatacza coraz szersze kręgi, a prawo, zdaniem Zawady, jest naginane właśnie w tym kierunku. Próbował on zorganizować ludzi, stworzyć polskie lobby, które potrafiłoby wpłynąć nie tyle na to, by Polacy mieli jakieś specjalne przywileje, lecz by wszyscy byli równi wobec prawa. Nie udało się, ponieważ rodacy nie są zbyt chętni do organizowania się. Tymczasem warto byłoby się zjednoczyć, chociażby po to, by mieć swojego posła czy posłów w parlamencie.

– Chociażby po to, żeby w kwestii ubezpieczenia i rejestracji przepisy były jasne. Leży to zarówno w interesie Brytyjczyków, państwa, jak i cudzoziemców, w tym Polaków. Mariusz Zawada ma nadzieję, że za naszym pośrednictwem uda się Polakom tego dokonać.

Janusz Młynarski

Łupią na postojach >>

Najlepsi z najlepszych >>

author-avatar

Przeczytaj również

Polka dostała się do jednej z najlepszych szkół muzycznych na świeciePolka dostała się do jednej z najlepszych szkół muzycznych na świecieW parku w Londynie znaleziono psa z odciętym łbem i kończynamiW parku w Londynie znaleziono psa z odciętym łbem i kończynamiLaburzyści chcą znacjonalizować kolej. By było taniejLaburzyści chcą znacjonalizować kolej. By było taniejZwiększony ruch na drogach i lotniskach – początek majowych wakacji zbiega się z KoningsdagZwiększony ruch na drogach i lotniskach – początek majowych wakacji zbiega się z KoningsdagJako 14-latka torturowała i zabiła starszą kobietę. Teraz wyszła z więzieniaJako 14-latka torturowała i zabiła starszą kobietę. Teraz wyszła z więzieniaPolska edukacja w zasięgu rękiPolska edukacja w zasięgu ręki
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj