Życie w UK

Na mrozie z pawim piórem w…

– Słuchaj dzieweczko! Ona nie słucha – żalił się onegdaj nasz wieszcz. Co mogło powodować Mickiewiczem, że ważył się na tak odkrywcze spostrzeżenia, i to w stopniu mniej niż znikomym? Przecież nie brak doświadczeń na linii damsko-męskich kontaktów.

Na mrozie z pawim piórem w…

Być może mógłby na ten temat mieć coś do powiedzenia laryngolog z odpowiednim stażem. Ja osobiście prawdy doszukiwałbym się zupełnie gdzie indziej. Pora wyłożyć, co mnie nagle wzięło na dociekania w kwestii damskiej głuchoty, przekornej rzecz jasna.
 
Pobyt w ojczyźnie o tej porze roku może dostarczyć wielce interesujących doświadczeń. Proszę sobie wyobrazić, że dokładnie w połowie marca trudno jest przebrnąć przez to białe, bez opamiętania spadające z góry, do poczciwego spożywczaka chociażby. W królestwie Elżbiety The Second takie fanaberie atmosferyczne byłyby odebrane jako co najmniej w złym guście. A oddziały kardiologiczne szpitali zapełniłyby się niezliczoną ilością pracodawców.

Wiadomo przecież, że gdy Wyspy pokryją się niekiedy śniegiem, lepienie bałwanów w przydomowych ogródkach jest wystarczającym pretekstem, by nie troskać się o tak banalne, codzienne nawyki, jak odbicie karty w miejscu pracy. Potem bałwany zużywają miliony pikseli, by na fotkach uwiecznić siebie z tym śniegiem.

Idzie od morza?

Na świętego Grzegorza idzie zima do morza – takie porzekadło doskonale znały już nasze praprapraprababki. Cóż z tego, skoro zima absolutnie nic sobie z tego nie robi! Grzegorzom już minął imieninowy kociokwik, a tymczasem nie widać końca opadom białego puchu. Ładny mi puch, skoro można jego zasoby szacować w tysiącach ton! Termometr też nie pozwala cisnąć kalesonów w kąt szafy.

Bo jak zima może dać posłuch nakazom kalendarza, skoro jest… rodzaju żeńskiego. Ona nie słucha! Mamy zatem wyborny pretekst, by na koniec tej „pani” (oby!) pokłonić się na wydarzeniami, których byliśmy świadkami w mijającym sezonie na skoczniach, trasach biegowych, czy śliskich taflach z zamrożonej wody. A jest co powspominać tym razem.

O krok od „Stochomanii”

Zgodnie z porządkiem „na sztorc” zacznijmy od góry, czyli od naszych szybujących „orłów Kruczka”. Spece od skoków zachodzą w głowę, gdzie tkwi kruczek, że nagle zaczyna się coraz częściej przebąkiwać o polskiej szkole skoków.

My, Polacy, zawsze mieliśmy inklinacje do upiększania swego wizerunku za pomocą pawiego pióra wetkniętego dumnie w zwieńczenie przewodu pokarmowego. Ale to, co działo się w krajowych mediach po mistrzostwach planety w Val di Fiemme, wzbudzało pogardę dla poczucia dobrego smaku i rozsądku.

Żurnalista brukowca „Przegląd Sportowy” w wyścigu po palmę pierwszeństwa w gonitwie tych, którym na tym punkcie odbiła palm,a zdystansował wszystkich konkurentów: „Czterej muszkieterowie z nartami to absolutni zwycięzcy Mistrzostw Świata w skokach w Val di Fiemme” – wypalił na wstępie jednego z wielu peanów, uchodzących za felieton.

Daleki jestem od umniejszania dorobku naszych skoczków, ale wcale nie wyfruwali oni największej liczby medali! Rywale mogą pochwalić się odrobinę lepszym urobkiem. Nie zmienia to jednak faktu, że trener Łukasz Kruczek dokonał tego, co nie udało się jego zacnym poprzednikom.

Ani Piotr Mikeska (opiekun kadry w latach 1993-1999) , ani Apoloniusz Tajner (1999-2003), czy Heinz Kuttin (2004-2006), ani nawet Hannu Lepisto (2006-2008) nie potrafili dodać skrzydeł naszym skoczkom.

Przez dekadę lista sukcesów naszych skoków ograniczała się tylko do jednego nazwiska – Adama Małysza, który w światowym czempionacie w latach 2001 – 2011 sięgał po sześć krążków (cztery złote i po jednym w pozostałych kruszcach). W czasach zdecydowanie bliższych powstaniu węgla zdobyliśmy łącznie „aż” cztery medale: srebrne Stanisław Marusarz w 1938 roku i Antonii Łaciak w 1962, brązowy Stanisław Gąsienica-Daniel w 1970 i wreszcie złoto Wojciecha Fortuny dwa lata później.

Teraz, znaczy w Val di Fiemme, biało-czerwoni sięgnęli po dwa medale. Indywidualnie mistrzem został Kamil Stoch, który dorzucił do tego brąz do spółki z Maciejem Kotem, Piotrem Żyłą i Dawidem Kubackim. Niedługo potem konkurs Pucharu Świata w Lahti Polacy znów ukończyli w blasku brązu.

A jeszcze odrobinkę później Stoch triumfował w konkursie Pucharu Świata w Kuopio. Faktycznie, tak udanego sezonu w wykonaniu naszych skoczków jeszcze nie mieliśmy, ale żeby od razu popadać w euforię niebezpiecznie granicząca z ekstazą, to lekka przesada.   

Justynka już nie jest osamotniona

Idźmy w naszej retrospekcji bardziej w dół i zatrzymajmy się na trasach płaskich, biegowych, znaczy. Tu tradycyjnie sukcesy odnosi nasza nieoceniona Justyna Kowalczyk. Co prawda zanotowała wpadki różnego kalibru, ale srebrny medal Mistrzostw Świata w biegu na dystansie 30 kilometrów klasykiem, sporo wygranych zawodów Pucharu Świata, czy wreszcie czwarta do kolekcji Kryształowa Kula mają swoją gigantyczną rangę.

Fenomenalna biegaczka z Kasiny ma już w dorobku aż siedem medali mistrzostw globu! Zanim nadeszła jej epoka, było pod tym względem cieniutko. Jan Staszel w roku 1974 był trzeci, a Józef Łuszczek w sezonie 1978 wywalczył złoto i srebro. Ot i wszystko.

Lećmy dalej. Niezły sezon dla naszych pań biegających na deskach z flintą na plecach. Biegały dosyć szybko, a i na strzelnicy potrafiły z powodzeniem złożyć do kupy muszkę ze szczerbinką.

Magdalena Gwizdoń we wspaniałym stylu zwyciężyła w zawodach Pucharu Świata w Soczi. To doprawdy bardzo cenny sukces. Na owalnych lodowych arenach doskonale poczynał sobie Zbigniew Bródka. Pierwsza lokata w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata panczenistów na dystansie 1500 metrów przemawia do wyobraźni, i to donośnym głosem.

Mamy zatem za sobą całkiem, całkiem udany zimowy sezon na sportowych arenach. Na myśl o przyszłorocznych igrzyskach, które odbędą się w Soczi, ślinianki zaczynają pracować jak oszalałe. Nie zapeszajmy jednak, by nie okazało się, że receptory smakowe nie pracowały nadaremno…
   

Miło na koniec zimy powspominać wspaniałe emocje, które były naszym udziałem za sprawą Stocha, Kowalczyk i spółki. Problem w tym, że epilog tej pory roku póki co wskazuje kalendarz, a wyglądając przez okno widać, że ta „głucha” najzwyczajniej nic sobie z tego nie robi!
 

Jerzy Kraśnicki

author-avatar

Przeczytaj również

Polka dostała się do jednej z najlepszych szkół muzycznych na świeciePolka dostała się do jednej z najlepszych szkół muzycznych na świecieW parku w Londynie znaleziono psa z odciętym łbem i kończynamiW parku w Londynie znaleziono psa z odciętym łbem i kończynamiLaburzyści chcą znacjonalizować kolej. By było taniejLaburzyści chcą znacjonalizować kolej. By było taniejZwiększony ruch na drogach i lotniskach – początek majowych wakacji zbiega się z KoningsdagZwiększony ruch na drogach i lotniskach – początek majowych wakacji zbiega się z KoningsdagJako 14-latka torturowała i zabiła starszą kobietę. Teraz wyszła z więzieniaJako 14-latka torturowała i zabiła starszą kobietę. Teraz wyszła z więzieniaPolska edukacja w zasięgu rękiPolska edukacja w zasięgu ręki
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj