Życie w UK

Może czas zacząć płacić za efekty gry, a nie za samą grę?

Nazajutrz po porażce z Ukrainą w Charkowie szacowny „Przegląd Sportowy” we właściwy sobie sposób, z domieszką kpiny przemieszaną z cynizmem, raczył na pierwszej stronie zamieścić pocztówkę przedstawiającą słynną Maracanę.

Może czas zacząć płacić za efekty gry, a nie za samą grę?

Widniała na niej też banalna,  zdawkowa adnotacja pozdrawiająca: „Greetings from Rio de Janerio”. Redaktorzy dodali od siebie tytuł Mundial tylko na pocztówce. Czy aby na pewno?

Chyba tylko osoby, które winny w kaftanie trafić do specjalnych zakładów opieki zdrowotnej oraz rzecz jasna redaktorzy „PS”, mogli choć przez chwilę łudzić się, że biało-czerwoni są w stanie załapać się na mundial. Zatem nie ma co rozdzierać szat. Jak najbardziej możemy udać się do Rio.

Ofert co nie miara w każdym niemalże biurze podróży. Przyznam, że od pewnego czasu setnie bawiłem się słuchając rozmaitych ekspertów, którzy wmawiali nam przed dwoma ostatnimi meczami eliminacyjnymi, że mamy jakiekolwiek szanse dostać się do grona najlepszych jedenastek globu.

Klasa nie ekstra

Wystarczy nawet z grubsza przyjrzeć się futbolowi w siermiężnym polskim wydaniu. Już pełnoletni jest okres oczekiwania na kolejny awans naszej klubowej drużyny. Póki co szanse na upragniony awans do Champions League znajduje się poza naszymi realnymi możliwościami. A nasza piłkarska Ekstraklasa? Przecież to podręcznikowy obraz nędzy i rozpaczy.

Bo cóż to za poziom gry, gdy dla przykładu napastnik Korony Kielce, niejaki Daniel Gołębiewski przez 658 minut dreptania (czasem może nawet biegania) nie potrafi umieścić narzędzia swej pracy w bramce rywala. Wychodzi na to, że z niego taki napastnik jak z koziej d**y trąba.

Zresztą w naszej Ekstraklasie można skompletować naprawdę sporą „orkiestrę” złożoną z tego rodzaju „instrumentów”. Trudno się dziwić, że przy takim żenującym poziomie grajków selekcjoner kadry Waldemar Fornalik na mecze z Ukrainą oraz Anglią powołania rozesłał wyłącznie do piłkarzy zarabiających w zagranicznych klubach.

Wśród dwudziestu dwóch piłkarzy ani jednego piłkarza  Ekstraklasy! Może czas najwyższy wziąć pod lupę nazwę naszej najwyższej z piłkarskich lig i zastanowić się, czy przypadkiem nie mamy do czynienia z poważnym nadużyciem?

Przecież Fornalik od asów naszych najzacniejszych zielonych muraw wolał dla przykładu skorzystać z usług grającego w drugiej lidze niemieckiej (!) Grzegorza Wojtkowiaka. Wskoczył w koszulkę z białym orzełkiem po niemal dokładnie dwunastomiesięcznej przerwie i… przyczynił się do strzelenia jedynego gola przez Ukraińca Jermołenkę.

Z kawki wrona?

Prezes PZPN Zbigniew Boniek długo zwlekał z decyzją o roszadzie na stanowisku selekcjonera reprezentacji. Został jednak przez piłkarzy postawiony pod ścianą. Po prostu biało-czerwoni w fatalnym meczu z Ukrainą wykopali stołek spod części ciała służącej trenerowi do wykonywania czynności fizjologicznych związanych z procesem trawienia.

Cóż, można rzec – przyszła jesień i mamy wykopki… Może też przy okazji blamażu w ostatnich mundialowych eliminacjach „Zibi” pójdzie po rozum do głowy i skończy z podpisywaniem lukratywnych kontraktów z selekcjonerami.

Jak doniósł „Super Express”, Fornalik co miesiąc stawał się bogatszy o – bagatela – 160 tysięcy złotych! Czyli za swej nieudanej kadencji zarobił z górą dwa miliony złotych. To sporo jak za taką partaninę. Znów ożywiła się ogólnonarodowa dyskusja: kto na miejsce Fornalika?

Bądźmy rozsądni. Z takimi piłkarzami nawet sam José Mourinho niewiele by wskórał. Ani nawet Pep Guardiola. Po prostu, jak w starym frywolnym porzekadle: jak nie zrobisz z kawki wrony, tak nie zrobisz z (tu wulgarne określenie panienki o nader lekkich obyczajach) żony.

Gdyby mi powierzono trudne zadanie szukania następcy Fornalika, to bardziej intensywnie rozglądałbym się w gronie… cudotwórców, prestidigitatorów, etc. Przy tak żenującym poziomie naszych reprezentantów warto też zastanowić się nad celowością wypłacania kadrowiczom apanaży za grę w biało-czerwonych trykotach.

Za grę w meczu towarzyskim piłkarz inkasuje trzy tysiące złotych, a za porażkę (zazwyczaj!) w meczu eliminacyjnym Mistrzostw Świata o tysiąc złotych więcej. Może czas zacząć płacić za efekty gry, a nie za samą grę? Może jakiś system motywacyjny?

Póki co mamy do czynienia ze starą sprawdzoną zasadą czy się stoi, czy się leży… itd. Przecież gra z godłem narodowym na piersi to powód do dumy, nie zaś sposób dorabiania się.
 

 

Jerzy Kraśnicki

author-avatar

Przeczytaj również

Polka dostała się do jednej z najlepszych szkół muzycznych na świeciePolka dostała się do jednej z najlepszych szkół muzycznych na świecieW parku w Londynie znaleziono psa z odciętym łbem i kończynamiW parku w Londynie znaleziono psa z odciętym łbem i kończynamiLaburzyści chcą znacjonalizować kolej. By było taniejLaburzyści chcą znacjonalizować kolej. By było taniejZwiększony ruch na drogach i lotniskach – początek majowych wakacji zbiega się z KoningsdagZwiększony ruch na drogach i lotniskach – początek majowych wakacji zbiega się z KoningsdagJako 14-latka torturowała i zabiła starszą kobietę. Teraz wyszła z więzieniaJako 14-latka torturowała i zabiła starszą kobietę. Teraz wyszła z więzieniaPolska edukacja w zasięgu rękiPolska edukacja w zasięgu ręki
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj