Życie w UK
Polak kupował mleko w Londynie, gdy został śmiertelnie ugodzony nożem. Jego bliscy uruchomili zbiórkę na pokrycie kosztów pogrzebu
Fot. GoFundMe
W dniu wczorajszym, w godzinach popołudniowych, 21-letni Bartosz Wyrzykowski wyszedł ze swoją dziewczyną do sklepu po mleko. Młody Polak został zaatakowany i dźgnięty nożem przez dwóch mężczyzn, a odniesione przez niego rany okazały się śmiertelne.
21-letni Bartosz Wyrzykowski znany był w Eltham, Greenwich, w Londynie, jako po prostu Bartek. W dniu wczorajszym, w godzinach popołudniowych, ok. godz. 17, młody Polak udał się wraz z dziewczyną do sklepu po mleko. I właśnie wtedy został napadnięty przez dwóch mężczyzn, którzy wysiedli z samochodu i rzucili się na Polaka z nożami w ręku. 21-latek został kilkukrotnie dźgnięty i choć szybko została mu udzielona pomoc, jego życia nie udało się uratować.
O życie Polaka walczyli pracownicy przedszkola
Do tego tragicznego zdarzenia doszło przy Lionel Road, w sąsiedztwie przedszkola Bright Horizons. Pracownicy placówki, jak tylko zorientowali się, co się dzieje, rzucili się Polakowi na pomoc. Personel przedszkola m.in. przyniósł koce, żeby ogrzać młodą ofiarę nożowników. – Moi koledzy wybiegli, żeby pomóc. Zabrali dziecięce koce, żeby go ogrzać. Dali z siebie wszystko, jesteśmy częścią tej społeczności. To tragiczne, że ten mężczyzna zmarł – wyznał anonimowo na łamach „The Evening Standard” jeden z pracowników przedszkola. A anonimowy sąsiad w takich słowach opisał całe zdarzenie: – Zobaczyłem faceta na ziemi, wokół niego było wielu ludzi próbujących mu pomóc. Było dużo krwi. Wokół były dzieciaki, bo to się zdarzyło niedługo po zakończeniu zajęć przedszkolnych. To było okropne.
Zbiórka na pokrycie kosztów pogrzebu Polaka
Bliscy Bartosza Wyrzykowskiego uruchomili na portalu GoFundMe zbiórkę na pomoc jego rodzinie w pokryciu kosztów pogrzebu. Przyjaciółka rodziny, Ola Bradford, która uruchomiła w tym celu zbiórkę pieniędzy, powiedziała w mediach: – On wyszedł ze swoją dziewczyną po mleko… [Bartek] zmarł, gdy nie udało mu się uratować życia, mimo wielu prób. Miał 21 lat i miał przed sobą całe życie, miał [też] rozpocząć nową pracę. Jego rodzina i przyjaciele są zdruzgotani, są w szoku.
W to, co się stało, nie mogą też uwierzyć koledzy z pracy Bartosza. – Pracowałem z nim, był naprawdę dobrym gościem, kochał swoją muzykę. Był stand-uperem, wszyscy jesteśmy zdruzgotani. Nie możemy w to uwierzyć – wyznał anonimowo jeden z nich.