Bez kategorii
Miesiąc śmierci mamy za sobą
Styczeń to miesiąc, gdy najczęściej umieramy. Właśnie między grudniem a lutym przypada roczny szczyt zgonów. Dlaczego tak jest? Po części z powodu niesprzyjającej pogody, ale przede wszystkim winne są nasze geny.
Psychika człowieka to obszar wciąż niezgłębiony. Nie do końca wiadomo na przykład dlaczego niemal powszechnie godzimy się, że właśnie w styczniu, w trzeci poniedziałek miesiąca, przypada “najbardziej przygnębiający dzień w roku”, zidentyfikowany w 2005 roku przez psychologa Cliffa Arnalla. Dr Arnall tłumaczy, że za tą datą w styczniu przemawia kilka czynników.
Przede wszystkim pogoda, czas, jaki upłynął od Bożego Narodzenia i wyrobione już przekonanie, że nasze noworoczne postanowienia znów wzięły w łeb. Naukowo wskazanie na ten właśnie poniedziałek może wydawać się bzdurą, ale fakt, że styczeń jest naprawdę trudnym miesiącem potwierdza wiele organizacji, włącznie z tymi, które prowadzą poradnictwo psychologiczne lub telefony zaufania. W styczniu właśnie zgłasza się do nich najwięcej zdesperowanych osób.
Psychologowie znaleźli nawet nazwę dla tego okresu załamania poświątecznego: “efekt złamania obietnicy”. O co chodzi? O to, że w styczniu mamy generalnie gorszy nastrój. Ludzie trzymają się więc nadziei, że Boże Narodzenie i Nowy Rok przyniosą im coś lepszego. Tak się zwykle nie dzieje i gdy fakt stwierdzamy, odbija się to fatalnie na naszej psychice. Innym czynnikiem wzrostu liczby zgonów w styczniu może być potwierdzona obserwacja, że ludzie, którzy są poważnie chorzy, często trzymają się życia przez Boże Narodzenie i Nowy Rok. Chcą ostatni choć raz zobaczyć swych bliskich i cieszyć się atmosferą rodzinnego ciepła.
W 1973 roku socjologowie ze State University w Nowym Jorku znaleźli podobną zależność w społeczności żydowskiej. W raporcie, opublikowanym w American Review, przedstawione zostały wnioski ze zbadania daty śmierci ponad 1300 osób. Ciężko chorzy Żydzi “przekładali” swą śmierć na dni po ważnych dla nich świętach, takich jak Jom Kippur, czy Dzień Pojednania. Zimno też jest naturalnym czynnikiem przyspieszającym lub powodującym śmierć wielu osób.
W zeszłym roku statystyki okazały się szczególnie ponure. W styczniu 2015 roku, śmiertelność wyniosła 30 procent (12,5 tys. osób) powyżej średniej dla tego miesiąca w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Eksperci stwierdzają, że mieszkańcy Wielka Brytanii są stosunkowo mało odporni na niskie temperatury. Inaczej niż Skandynawowie, gdzie mrozy są dużo ostrzejsze, a liczba zgonów w najzimniejsze dni jest o wiele niższa niż w UK. Jednak tam ludzie i ich domy są lepiej przystosowane do skrajnie niskich temperatur. Styczeń jest zaś najzimniejszym miesiącem w UK.
Jak twierdzi Jacek Nowakowski z firmy prowadzącej od wielu lat usługi pogrzebowe w Wielkiej Brytanii: “na podstawie naszych obserwacji i rozmów z rodzinami zmarłych możemy powiedzieć, że wprawdzie styczeń jest ponurym miesiącem, jednak większość zgonów spowodowanych jest chorobami układu oddechowego i układu krążenia, takimi jak zapalenie płuc, choroba niedokrwienna serca lub udar”. Pogląd ten potwierdzają również dane z British Heart Foundation z których wynika, że w styczniu dochodzi do największej liczby zgonów z powodu choroby niedokrwiennej serca. Co więcej, badania przeprowadzone w 2012 roku przez Harvard University pokazują, że poziom złego cholesterolu i trójglicerydów (tłuszczów we krwi związanych z chorobą serca) właśnie w styczniu osiąga szczyt.