Życie w UK
Małe sklepy w Wielkiej Brytanii dały lekcję Sainsbury’s
Małe sklepy w Wielkiej Brytanii miały nie przetrwać ekspansji wielkich sieci handlowych. Tymczasem to mali lepiej poradzili sobie w czasach kryzysu. Jako klienci polubiliśmy sklepiki na tyle mocno, że teraz brytyjska sieć Sainsbury’s wprowadza u siebie zmiany, podpatrzone u drobnej konkurencji.
Co prawda większość z nas nadal robi zakupy w marketach, ale kupujemy tam mniej, zostawiając coraz więcej pieniędzy w małych sklepach, dyskontach, szukając tańszych produktów o lepszej jakości również w internecie. Zmiany odczuły wszystkie sieci, od Tesco, przez Asdę i Morrisona. Sainsbury’s wyciąga chyba wnioski; eksperymentuje na razie w sześciu z 741 swoich hipermarketów. Co nowego można w nich zobaczy ć?
Koniec z bieganiem po pieczywo na drugi koniec hali. Teraz wszystko, co najczęściej kupujemy, robiąc szybkie zakupy, trafiło w pobliże kas: pieczywo, jedzenie na wynos, owoce, warzyw i dania gotowe. Lady z mrożonkami są bliżej świeżych produktów. Stoiska z mięsem i wędlinami, rybami oraz słodyczami będą oferowały większy wybór produktów. Znacznie więcej powierzchni zajmą ubrania i produkty AGD.
Poza kasami tradycyjnymi i samoobsługowymi pojawią się też wózki obliczające wartość wkładanych do nich produktów i możliwość dokonywania płatności za pomocą aplikacji.
– Chcemy, by nasze supermarkety były bardziej wygodne dla osób, które często robią zakupy także w mniejszych sklepach – mówi Reutersowi Mike Coupe, dyrektor wykonawczy Sainsbury’s, pokazując 45.000 stóp kwadratowych przebudowanego londyńskiego marketu w Alperton, jednego z sześciu w Wielkiej Brytanii, testowanych w pierwszym etapie.