Styl życia
Która historia się powtórzy?
Na Łazienkowskiej starsi kibice z rozrzewnieniem wspominają boje, jakie Legia Warszawa toczyła w Lidze Mistrzów w 1995 roku. Właśnie wtedy los skojarzył „Wojskowych” z Rosenborgiem Trondheim.
Wtedy, Legii udało się awansować do 1/4 finału, a w fazie grupowej z ówczesnym mistrzem Norwegii wygrała (3:1 u siebie) i przegrała (0:4 na wyjeździe). Teraz, w pierwszym meczu IV rundy eliminacyjnej do Ligi Europy Legia Warszawa tylko zremisowała z Rosenborgiem Trondheim. Pisze „tylko”, bo gdyby Wojskowi lepiej zaprezentowali się w ofensywie, to na rewanż do Norwegii wybieraliby się z zupełnie innych nastrojach. Tylko młodemu Jakubowi Koseckiemu udało się pokonać Orlanda w 42. minucie, ale nie był to gol na wagę zwycięstwa, bo stan rywalizacji wyrównał Dockal, stawiając tym samym Rosenborg w komfortowej sytuacji przed rewanżem. W meczu na Pepsi Arenie piłkarze trzeciej drużyny norweskiej Tippeligaen pokazali, że potrafią się umiejętnie bronić, a kiedy pojawia się szansa – skutecznie zaatakować. A właśnie to będzie im potrzebne na stadionie Lerkendal. Rosenborg może atakować, ale nie musi, w przeciwieństwie do Legii, która, aby chcieć myśleć o awansie do LE, musi postawić wszystko na jedną kartę. Czy historia sprzed siedemnastu lat się powtórzy, czy może Legioniści nawiążą do zeszłorocznej wiktorii nad Spartakiem Moskwa?