Krzysztof Ibisz ma gwiazdę

Polski celebryta, który jest prawdziwym ewenementem w krajowym showbiznesie, niedawno zdecydował się na nietypowy zakup. Wprawdzie niewiele jest już nas w stanie zdziwić w kontekście jego osoby, tym razem jednak Krzysztof kupił sobie… gwiazdę.

Bynajmniej nie jest to określenie na kolejną celebrytkę. Ibisz dostał papierek potwierdzający zakup, na który może tylko patrzeć i to w dodatku przez teleskop. Podobno w swoim środowisku wzbudził dużo śmiechu, gdy okazało się, że jego gwiazdy nie można dostrzec gołym okiem i trzeba się wesprzeć w tym celu specjalistycznymi narzędziami. Biorąc pod uwagę przejrzystość nocnego nieba w Warszawie, Ibisz nie może się chwalić swoją zdobyczą w sposób typowy, a jedynym dostępnym dowodem „naocznym” jest w tym przypadku certyfikat na posiadanie praw do świecącego nieśmiało punkciku na naszym niebie. Gdybyśmy z Krzysztofem mieli do czynienia znacznie krócej, moglibyśmy życzliwie przypuszczać, że chęć nazwania swoim imieniem odległej galaktyki, o której nic nie wiemy i na pewno (za życia jej właściciela) nie zbadamy, jest wizją niemal… romantyczną. Mając jednak w pamięci niedawną autopromocję Krzysztofa, w tym wyjątkowo zabawną książeczkę-poradnik „Jak dobrze wyglądać po 40.” jego autorstwa, nie powinniśmy mieć złudzeń co do powyższej wersji i śmiało zobaczyć w jego geście przejaw narcyzmu. Zwłaszcza, że gwiazdę nazwał imieniem własnym, nie zaś jak Nicole Kidman, która dokonała podobnego zakupu, imieniem swojego ówczesnej miłości. Aktorka wykazała się także większą hojnością, pewnie na miarę swojego talentu, i wykupiła gwiazdę na tyle widoczną, że wspomaganie się dodatkowymi narzędziami przy jej podziwianiu jest zbędne. Tym samym zamiast papierka, Nicole mogła napawać się bezpośrednim widokiem emitowanego przez nieznane słońce światła. Wracając jednak do Ibisza… trudno w tym wypadku nie przywołać typowo szkolnej wiedzy i nie wspomnieć przy tej okazji, że gwiazdy… czasem gasną.