Życie w UK
Kopciuszek zostanie królową
– Ale fajnie ma ta Kate – zagaiła do mnie koleżanka w pracy. – Wystarczy na nią spojrzeć: takie właściwie nic – jak wiele Brytyjek, które chodzą sobie po londyńskich ulicach.
Ani toto nie jest supersexy, ani toto nie jest wyjątkową pięknością, ani specjalnego gustu toto nie ma. A jednak… prawdziwy książę się w niej zakochał – kontynuowała. – Czyli właściwie jej los mógł spotkać każdą z nas – westchnęła na koniec melancholijnie. – A chciałabys mieć za babcię taką skostniałą jędzę o sztucznym uśmieszku? – zapytałam. – Przeżyłabym – odpowiedziała bez chwili wahania.- Przecież świat byłby mój, szafa pękałaby w szwach od kolejnych kreacji kłaniających mi się po pas wielkich projektantów. Miałabym swoje wizazystki, fryzjerów, świtę, jadłabym srebrnymi sztućcami wymyślne potrawy – znowu słyszałam ogromne rozmarzenie w jej głosie. – A nie sądzisz romantyczko przypadkiem, że twoje spotkania z koleżankami, wyjście w dresie po piwko i gazety do sklepu byłyby już zabronione? – To nic – odpowiedziała. – Przecież miałabym swoich służących i to oni robili by mi wszystkie zakupy – dodał zupełnie niewzruszona – kiedyś feministka – koleżanka. Widząc, że nic jej nie przekona do zmiany stanowiska w sprawie „szczęścia” Kate Middletone w przededniu jej ślubu z wieloletnim narzeczonym zapytałam: „czy wiesz, że będąc żoną księcia Williama musiałabyś iść za nim w miejscu publicznym kilka kroków za nim na znak twojej roli w tym małżeństwie?”. – – O cholerka! – krzyknęła. – Co to to, nie. To ja już wolę tego mojego Andrzejka…
Ilona Korzeniowska