Życie w UK

Jak Polaków leczą na Wyspach?

Ta historia przydarzyła się pani Joannie, ale mogła przydarzyć się każdej kobiecie. Ta historia wydarzyła się w północnej części Anglii, ale równie dobrze mogłoby się to stać w Londynie. Drogie czytelniczki i czytelnicy – jeśli planujecie powiększenie rodziny, to przeczytajcie ten artykuł, by podobna historia nie przydarzyła się Wam.

Jak Polaków leczą na Wyspach?

Dla wiekszości kobiet wiadomość o ciąży jest wiadomością dobrą, ale dla pani Joanny ta wiadomość oznaczała kłopoty. Młoda kobieta nie była okazem zdrowia, w przeszłosci często chorowała, a przyjmowanie dużej ilości leków spowodowało, że przyszła mama bała się o zdrowie swego  nienarodzonego dziecka.

Lekarz  rodzinny skierował kobietę na badania, ale wyniki nie były zadowalające, więc zlecono kolejne badania, by w końcu skierować młodą Polkę do szpitala z podejrzeniem ciąży pozamacicznej.
 
Szpitalny horror

– Od samego początku do samego końca było to pasmo horroru – wspomina Joanna. – Ponieważ mój angielski nie był wystarczajaco dobry, poprosiłam siostrzenicę, aby była tłumaczem.  Jednak siostrzenicę poproszono o opuszczenie pokoju, na co stwierdziłam, że w takim razie proszę o tłumacza. 

Pielęgniarka nie odpowiedziała na moją prośbę, ale pozwoliła zostać siostrzenicy. Mąż pojechał do domu, bo – jak stwierdzono – jest to oddział dla kobiet i nie pozwolono mu na nim przebywać. Ten zakaz dotyczył tylko mojego męża, gdyż inni mężczyźni odwiedzali swoje partnerki i nikt problemów nie robił. Po paru godzinach zostałam zabrana na operację, podczas której okazało się, że moje dziecko znajdowało się w jamie macicy, ale niestety martwe. Po wybudzeniu przewieziono mnie z powrotem na oddział.

Ponieważ byłam od rana bez jedzenia poprosiłam o jedzenie. Niestety odmówiono mi mówiąc, że jest za wcześnie i że podadzą mi za dwie godziny czyli około 22.00. Obudzono mnie w nocy, około 2.00,  ponieważ byłam obolała i zmęczona narkozą  -odmówiłam oferowanego tosta. O godzinie 7.30 kazano zejść mi z łóżka na czas sprzątania.  Około południa  poprosilam męża, by  zabrał mnie do baru, ale tam  nie pozwolono mi usiąść gdyż mogę dostać infekcji – opowiada Joanna.

-Chodziłam  po korytarzu, wróciłam na oddział po następnych dwóch godzinach, gdzie nadal nie było dla mnie miejsca. Angielskie pacjentki od dawna leżały w swoich łóżkach, a ja nadal czekałam. Poprosiłam siostrzenicę, by dowiedziała się jak długo mam jeszcze czekać. Ta powiedziała pielęgnarce, że ciocia czeka już 6 godzin, by móc się położyć i zapytała jak długo jeszcze potrwa ta sytuacja. 

Siostrzenica otrzymała bardzo niegrzeczną odpowiedź. Na dalsze pytania już pielęgniarka nie chciała odpowiadać. Nie pozwolono mi doładować baterii w telefonie, choć inne pacjentki bez przeszkód korzystały ze szpitalnych gniazdek. Przez kilka godzin błąkałam się obolała  po szpitalnych korytarzach, nie wiedząc co ze sobą  zrobić.

Nie było osoby, która by się mną zainteresowała i pomogła – kończy smutno swoją opowieść Joanna. To nie były jednak jedyne przykre doświadczenia pani Joanny ze służbą zdrowia w Anglii. Rok wcześniej podczas porodu w innym szpitalu też nie zapewniono jej tłumacza. – Niech Pan napisze, że tutaj zupełnie inaczej niż w Polsce traktuje się zagrożone ciąże, tu nie walczy się o życie dziecka, gdy jest ono zagrożone poronieniem chyba do 20. tygodnia – kończy naszą rozmowę rozżalona kobieta. Historia pani Joanny nie jest odosobnionym przypadkiem.

Z rozmów, jakie przeprowadziłem z Polkami mieszkającymi w Anglii, dowiedziałem się, że wiele z nich miało podobne  kłopoty. Jak więc to jest z tym tłumaczem – należy nam się czy nie? Co powinniśmy zrobić, by uniknąć takich stresujących sytuacji w szpitalu?


Tłumaczenia językowe

Odpowiedzi na te pytania zacząłem szukać od odwiedzenia strony NHS (National Health Service,) gdzie przeczytałem: Co robić, jeżeli nie mówię po angielsku? Jeżeli potrzebujesz tłumacza, powiedz recepcjonistce podczas uzgadniania terminu. Podaj swój język i recepcjonistka zamówi osobiste lub telefoniczne usługi tłumacza.

Zrozumienie między Tobą i lekarzem jest nieodzowne do postawienia właściwej diagnozy. A co, jeśli sytuacja jest nagła? Na to też jest odpowiedź. Jeżeli nie mówisz po angielsku, NHS Direct i infolinia (0845 46 47)  poza godzinami otwarcia przychodni mogą zaaranżować pośrednictwo tłumacza.

Zaraz po połączeniu wymień po angielsku nazwę języka, w którym chciał(a)byś rozmawiać. Jeżeli nie mówisz w ogóle po angielsku, poproś o połączenie znajomego, członka rodziny lub pracownika socjalnego i poczekaj przy telefonie do zgłoszenia się tłumacza.

Sama teoria to jeszcze nie praktyka

Tyle teoria, a jak to jest w praktyce? W praktyce, jak pokazuje przykład pani Joanny, bywa różnie. Najczęściej jest tak, że pacjenci, którzy mają problem z komunikacją, proszą o pomoc kogoś z rodziny lub znajomych, by „robili za tłumacza”, jednak kiedy sytuacja jest poważniejsza i wymagana jest np. zgoda pacjenta na operację, to taki wariant jest niedopuszczalny.

Terminy medyczne oraz opis procedur przy użyciu zawodowego słownictwa, jest dość trudny i osoba która nawet dobrze zna język, może nie zrozumieć  wszystkich  przekazywanych przez lekarza informacji. W takim wypadku niezbędna jest pomoc wykwalifikowanego  tłumacza.

Czasem jest tak, że w szpitalu pracuje polski lekarz lub pielegniarka i oni udzielają pomocy w komunikacji na linii lekarz- pacjent. Mamy prawo prosić o pomoc  tłumacza w każdej sytuacji, czemu nie zapewniono takiej pomocy pani Joannie i innym kobietom z którymi rozmawiałem? Nie wiem. Zapewne zawinił tu „czynnik ludzki”, czyli ktoś  był za leniwy, by to zrobić lub ktoś nie wiedział gdzie zadzwonić, lub też ktoś po prostu nie lubi obcokrajowców.

Tłumaczenia medyczne

Pozostaje jeszcze sprawa traktowania naszej rodaczki w szpitalu. Kilka godzin oczekiwania na łóżko, jawne przejawy dyskryminacji, niegrzeczne odpowiedzi na pytania – to też nie wina systemu, a ludzi. Takiego zachowania personelu i braku zainteresowania pacjentem nie tłumaczy nic.

W każdym zawodzie zdarzają się ludzie, którzy „minęli się z powołaniem” i nie powinni pracować tu, gdzie pracują. W takich sytuacjach pacjent może złożyć skargę do NMC – NURSING AND MIDWIFERY COUNCIL (urząd, gdzie pielęgniarki są zarejestrowane, a rolą tego urzędu jest między innymi chronić pacjentów, a nie pielęgniarki).

Pozostaje jeszcze kwestia innego niż w Polsce podejścia do zagrożonej ciąży.  Od lekarza, do którego zwróciłem się o wyjaśnienie tych wątpliwości dowiedziałem się, że może w Polsce robi się to inaczej, ale tu w Anglii  rzeczywiście tak jest, że wczesnej  ciąży, która jest zagrożona nie ratuje się, wychodząc z założenia, że jeśli dziecko będzie martwe to… tak widocznie chciała natura.

Szpital to nie jest miejsce do którego się tęskni. Nikt nie chce przebywać tam dłużej niż jest to absolutnie konieczne. W takim miejscu spotkać  można ból i cierpienie, ale gdy w takim miejscu spotyka się przejawy dyskryminacji, to jest to absolutnie niedopuszczalne i należy o tym mówić głośno. Co do diagnostyki , to choć nie jestem lekarzem, to wiem, że w Polsce jeśli chodzi o wczesne zagrożone ciąże nikt nie mówi, że tak chciała natura. W Polsce takie ciąże się ratuje…

Cezary Niewadzisz
 

Przeczytaj również

To tu w UK najemcy mają największe szanse na mieszkanie w nieodpowiednich warunkachTo tu w UK najemcy mają największe szanse na mieszkanie w nieodpowiednich warunkachBanksy stworzył nowy mural w Londynie? Fani nie mają wątpliwościBanksy stworzył nowy mural w Londynie? Fani nie mają wątpliwościPopulacja Londynu bije nowe rekordy. Ile wynosi?Populacja Londynu bije nowe rekordy. Ile wynosi?Szef DNB mówi o “społecznych kosztach” zatrudniania imigrantów w HolandiiSzef DNB mówi o “społecznych kosztach” zatrudniania imigrantów w HolandiiBariery językowe przyczyną błędnych diagnoz lekarzyBariery językowe przyczyną błędnych diagnoz lekarzyBlisko 7 mln ludzi w UK ma kłopoty finansoweBlisko 7 mln ludzi w UK ma kłopoty finansowe
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj