Styl życia

Felieton: Jagna jak Jagusia?

Nie wiem tak do końca, dlaczegóż to pani poseł Jagna Marczułajtis-Walczak kojarzy mi się z jedną z głównych bohaterek Reymontowskich „Chłopów”.

Felieton: Jagna jak Jagusia?

W głównej mierze z pewnością dzieje się tak zapewne za sprawą imienia rzadkiego, acz identycznie brzmiącego z imieniem pani Borynowej.

Bo z całą pewnością nie z powodu lokalizacji natury geograficznej. Akcja wycenionej na Nobla powieści dzieje się we wsi Lipce w województwie łódzkim, zaś nasza była wyśmienita snowbordzistka przyszła na świat u podnóża Kasprowego.

Może zatem uroda? Według opisów autora Jagna Borynowa była nadobną niewiastą, a pod tym względem pani poseł też niczego nie brakuje.

Na pewno jest jeszcze jedna różnica – losy Jagny Borynowej opisał jedynie Reymont, natomiast o Jagnie Marczułajtis swego czasu rozpisywały się dziesiątki sportowych żurnalistów.

Dziś dokonania Jagny, dwojga już nazwisk, służą za pożywkę żurnalistom parającym się nie tylko sportem, ale także polityką.

I tak od momentu, gdy sportsmenka swe doświadczenia nabyte podczas szusowania na desce zdecydowała się wykorzystać na Wiejskiej. Ale wystarczy tych wstępnych dywagacji. Czas przejść do meritum.
Przy zupie
o igrzyskach?

Nazwisko Jagny Marczułajtis-Walczak ostatnio znów znalazło się w centrum zainteresowania mediów. Stało się tak za sprawą dziennikarskiej prowokacji.

Co prawda nie była ona jej główną bohaterką, ale za sprawą nazwiska (tego drugiego) odłamki obficie na nią się posypały. W efekcie musiała podać się do dymisji i pożegnać z funkcją przewodniczącej Komitetu Konkursowego Kraków 2022.

A wszystko przez te pogaduszki w domu przy zupie. Ślubny pani Jagny wziął sprawy w swoje ręce i zabrał się za negocjacje z dziennikarzami jednego z krakowskich portali internetowych odnośnie zatrudnienia ich przy promowaniu idei igrzysk.

W rozmowach padły nawet konkretne kwoty ewentualnego wynagrodzenia. Dziennikarze oczywiście nie omieszkali podzielić się tym interesującym faktem z podwawelską społecznością i… zupa się wylała.

W przenośni rzecz jasna, nie ta serwowana na stole w mieszkaniu pani poseł-przewodniczącej. Choć po upublicznieniu tej afery trudno zgadnąć, co się działo na przestrzeni ograniczonej czterema ścianami mieszkania byłej gwiazdy sportowych aren…

W każdym razie pani Jagna oczywiście odcięła się od pełnych inwencji poczynań swego małżonka, twierdząc że nie miał on absolutnie żadnych stosownych pełnomocnictw, które upoważniłyby go do prowadzenia jakichkolwiek rozmów w temacie organizacji zimowych igrzysk w Grodzie Kraka.

Skąd zatem ten pomysł z jego strony? Nie to żebym był jakimś niedowiarkiem, ale trudno mi wyobrazić sobie, by pani Jagna nic a nic nie wiedziała o negocjacyjnych planach swej drugiej połowy.

Kraków dopiero tak na dobre stara się pozyskać oficjalnie miano miasta kandydata do goszczenia plejady gwiazd sportu zimowej pory roku, a tu już taki niesmaczny skandal.

Odprawienie pani Jagny to smutny epilog jej ambitnych planów. Dobrze, że tak się skończyło. W czasach opisanych przez Reymonta epilog byłby diametralnie inny.

Jagna Borynowa została odprawiona ze wsi na wozie wypełnionym – mówiąc delikatnie – nieczystościami pochodzącymi z obory o niezbyt miłym powonieniu. Ach te Jagusie…
Referendum prawdę powie
Skoro jesteśmy przy igrzyskach – tych ewentualnych krakowskich. Potrafię nawet zrozumieć zakusy na zorganizowanie u stóp Wawelu wielkiego święta sportu. Bezsprzecznie impreza tej rangi to niemały prestiż dla miasta.

Tyle że koszty mogą pokazać, że gra nie jest warta świeczki. Czy Kraków jest w stanie pozyskać niezbędne, niemałe fundusze? Jakie będą losy zbudowanych aren, gdy zdmuchnięty zostanie płomień olimpijskiego znicza?

Powoływanie się na przykład EURO 2012 nie jest w tym wypadku uprawnione. Przygotowane wówczas areny dziś z powodzeniem służą piłkarzom.

Choć to też wiąże się z niemałymi kosztami. Władze Wrocławia ostatnimi czasy w sumie wpompowały w drużynę Śląska około 100 milionów złotych i to tylko dlatego, by na wspaniałej arenie coś się sensowengo działo.
Niebawem krakowianie w referendum będą mieli sposobność wypowiedzieć się, co sądzą o olimpijskich ambicjach swego miasta. No, w każdym razie jego części. Wszystko super, ale natrętnie nasuwają się dwa pytania.

Po pierwsze, dlaczego teraz dopiero zdecydowano się na przeprowadzenie referendum, skoro już zdążono ponieść spore koszty związane z promocją projektu? Druga sprawa, to zasięg owego referendum.

Dlaczego w tej sprawie mają się wypowiedzieć jedynie mieszkańcy Krakowa? Nie okłamujmy się. Koszt ewentualnego zorganizowania igrzysk dotknie podatników na znacznie większym obszarze. Mam tu na myśli cały kraj.

A może referendum to po prostu sposób, by w białych rękawiczkach wycofać się z tego przedsięwzięcia, które śmiało można zakwalifikować z gatunku tych „z motyką na słońce”?

Nasze swojskie „postaw się a zastaw się” w tych trudnych czasach należy z hukiem odprawić do lamusa.

Bogatsze od nas nacje nawet nie chcą słyszeć o inwestowaniu miliardów w tego rodzaju sportowe harce. A może my mamy coś nie tak ze słuchem?

 

author-avatar

Przeczytaj również

Brytyjczyk leczył zęby w Turcji. Dentysta wwiercił mu implant w czaszkęBrytyjczyk leczył zęby w Turcji. Dentysta wwiercił mu implant w czaszkęJuż czwarty dzień tysiące domów pozbawione są dostępu do wodyJuż czwarty dzień tysiące domów pozbawione są dostępu do wody„Najcięższy człowiek” w UK zmarł przed 34. urodzinami„Najcięższy człowiek” w UK zmarł przed 34. urodzinamiWskaźnik spożycia alkoholu przez dzieci w UK najwyższy na świecieWskaźnik spożycia alkoholu przez dzieci w UK najwyższy na świecieKupno nieruchomości w Holandii przez imigrantaKupno nieruchomości w Holandii przez imigrantaNielegalna hodowla psów American Bully XL w Sheffield zlikwidowanaNielegalna hodowla psów American Bully XL w Sheffield zlikwidowana
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj