Styl życia
Felieton: Ale jaja, czyli lekcja WF
Dosłownie i w przenośni. Dziś trochę o sporcie mniej wyczynowym, mimo iż mamy jeszcze żywo w pamięci wydarzenia, jakie działy się we wspaniałej zimowej scenerii kurortu w Soczi. Do tych okraszonych obficie złotem rywalizacji będzie jeszcze okazja wracać wspomnieniami. W zamian proponuję zajrzeć do przyszkolnych hal gimnastycznych, bo wbrew pozorom dzieje się tam wiele interesujących rzeczy – po prostu jaja!
Właśnie informacja, na jaką natknąłem się w medialnych doniesieniach, na dobre przykuła moją uwagę, waśnie kosztem igrzyskowych bojów na trasach narciarskich, skoczniach, czy też innych arenach pokrytych lodem.
Rzecz działa się podczas banalnej lekcji wychowania fizycznego w jednej ze szkół w Ustce. Chłopcy dostali piłkę, podzielili się na dwie drużyny i pod okiem nauczycieli zaczęli grę w koszykówkę.
Jak wiadomo, gra ta należy do niezwykle dynamicznych i kontaktowych dyscyplin. O urazy, kontuzje nietrudno. Podobnie zresztą jak w wielu innych sportowych harcach.
Niezwykle cenne „klejnoty”
Pech chciał, że w jednym z podkoszowych starć ucierpiał jeden z graczy, a dosłownie jego genitalia. Chirurdzy musieli zająć się jednym z jego jąder.
Cóż, zdarza się. Na tym jednak nie koniec, bowiem mamusia poszkodowanego w trosce o narząd ciała, za sprawą którego jej pociecha miała w przyszłości zapewnić jej status babci, zdecydowała się całą sprawę zgłosić do prokuratury.
Organa ścigania chyżo zajęły się sprawą, mimo zapewnień świadków, że w zdarzeniu nie było nawet cienia działania z premedytacją. Sprawa ciągnie się już z okładem dwa lata!
W pierwszej instancji sąd uniewinnił pechowego gracza. Nie zniechęciło to prokuratury w Słupsku, by odwołać się od tego wyroku.
Zawzięta mamusia, prokuratorzy działają pełną parą, tymczasem można rzec, że oskarżony stał się w międzyczasie… ofiarą.
Tak, to nie pomyłka. Młody Mateusz był uzdolnionym sportowcem. Telewizyjne kamery dostrzegły w jego pokoju puchary między innymi za zdobycie tytułu króla strzelców w piłce nożnej.
Dziś patrzy na te trofea niemal z odrazą. Ma dość sportu, przez który znalazł się w poważnych opałach. Jego mama nie bez racji twierdzi, że zrobiono z niego bandytę. Niewinna gra w kosza przerodziła się w prawdziwy koszmar dla chłopaka.
Zamiast nadal z powodzeniem uganiać się za piłką na boisku jest ciągany po sądowych salach. To doprawdy jakaś totalna paranoja. Sprawa ta przykuła moją uwagę z jeszcze jednego powodu. Kiedyś, w czasach licealnych uprawiałem koszykówkę.
Podczas jednego z treningów doszło do przykrego incydentu. Kontakt łokcia kolegi z moją wargą skończył się założeniem na nią trzech szwów.
Ot pech. Nawet przez myśl mi nie przeszło, by polecieć do prokuratury. A mało to kolegów łamało sobie ręce i nogi na szkolnym boisku, czy lodowisku? Teraz wszyscy zachłystujemy się daleko idącą demokracją.
Mam jednak wrażenie, że wraz z nią do naszego kraju przywędrował smutny obyczaj, by za byle co, kogo się tylko da skarżyć do sądu. W Stanach Zjednoczonych ten zwyczaj występuje w stopniu wprost zastraszającym.
Na ilość miast na sztuki?
Wbrew pozorom sprawa, jaka zdarzyła się w hali gimnastycznej szkoły w Ustce, a która została nagłośniona przez usłużne media jest w swej istocie bardzo groźna.
A co będzie jak nadopiekuńcze mamusie w trosce nie tylko o pierwszorzędowe cechy płciowe swych potomków masowo i notorycznie będą zwalniać ich z lekcji wychowania fizycznego?
Ministerstwo Sportu o przysłowiowy kant będzie sobie mogło potłuc godną pochwały akcję zachęcającą do unikania uników od lekcji wf. W akcje tę zaangażowały się znane postaci ze świata sportu. Oby nie na marne!
Choć w dobie zastraszającego spadku demograficznego, jaki można zaobserwować w dorzeczu Wisły, wielu mogłoby mieć powody do zadowolenia.
Bo choć na sztuki przybywa mniej Polaków, ale jakby liczyć w kilogramach, to odnotujemy znaczny wzrost ilości obywatela! Tylko, czy o taki przyrost nam chodzi?
Lekarze od dawna ostrzegają o zastraszającym przyroście masy młodych Polaków, którzy ponad ruch przedkładają tysiące dupogodzin odsiedzianych przed monitorami komputerów, a ich ulubioną formą pożywienia są fast foody, czyli znów jakieś jankeskie wynalazki.
Można zatem już zaczynać się bać wizji otyłego pokolenia, niezdolnego do jakiegokolwiek ruchu, a już z całą pewnością niezdolnego do uprawiania sportu. Kto pójdzie w ślady Justyny Kowalczyk, Kamila Stocha?
Pozostaje mieć nadzieję, że mimo fatalnego przykładu ze Słupska zwycięży rozsądek rodziców. Znacznie gorzej sprawy mogą się mieć w odniesieniu do osób przebywających w pracy w prokuratorskich togach.
Chyba już dawno zatracili umiejętność rozróżniania prawdziwych przestępców od ofiar nadgorliwych często zapisów w kodeksach. Tymczasem, dzięki ich radosnej „twórczości” złamana została dobrze zapowiadająca się kariera młodego sportowca. Temida jest ślepa, ale żeby durna?