Życie w UK

Kiedy „interesting” znaczy „nonsens”, a „good” znaczy „bad”

Jak po angielsku powiedzieć, nie mówiąc, i nie powiedzieć, mówiąc.

Kiedy „interesting” znaczy „nonsens”, a „good” znaczy „bad”

Londyn. Wczesny, mglisty poranek. Kamiennym nabrzeżem rzeki spaceruje dżentelmen w grubym palcie i meloniku, obok niego na smyczy drepce mały piesek. W niewielkim oddaleniu w wodzie szamocze się tonący człowiek i wzywa pomocy. Help! wydaje się właściwym słowem, które moglibyśmy mu podpowiedzieć, o ile oczywiście nie wpadlibyśmy na to, aby po prostu pomóc mu wydostać się z wody. Błąd! Swego czasu w internecie krążył żartobliwy obrazek z taką właśnie sceną, ale wariant z help! był przekreślony jako niewłaściwy. W Wielkiej Brytanii powściągliwość manier i wypowiedzi jest wręcz sztuką, a w dobrych szkołach wciąż uczy się retoryki jako jednej z niezbędnych do życia umiejętności. Dlatego z pewną złośliwością, ale i nie całkiem bez racji, wariant właściwy brzmiał mniej więcej tak (cytuję z pamięci): Excuse me, Sir, I wouldn’t want to be a nuisance in any way, but would you mind kindly reaching for the life buoy that is hanging on the wall behind you and throwing it at me (“Przepraszam pana, nie chciałbym robić panu najmniejszego kłopotu, ale czy nie zechciałby pan uprzejmie sięgnąć po koło ratunkowe na ścianie za panem i rzucić je do mnie”).

Prawdziwy język dyplomacji

Można pytać historyków i kulturoznawców, dlaczego taki właśnie żart pasuje do Brytyjczyków, a byłby niezrozumiały na przykład w Skandynawii czy w Polsce. Wprawdzie za tradycyjny język dyplomacji uważa się francuski, ale jest faktem, że Brytyjczycy opanowali do perfekcji sztukę taktownego omawiania i nazywania nawet najtrudniejszych spraw. Wiele lat temu negocjowałem z brytyjskim menedżerem zagranicznej korporacji jakiś trudny problem. Kiedy mój rozmówca chciał mi oznajmić, że kategorycznie odrzuca moje stanowisko, powiedział tylko: I do not entirely disagree with you (“Nie do końca się z panem zgadzam”). Zanim w pełni zrozumiałem logikę tego, co powiedział, wyjaśnił mi w krótkich słowach, jak bardzo się nie zgadza, i stało się dla mnie jasne, że koniec, co do którego podobno się nie zgadzał, był prawie niewidoczny.

Trzeba więc być przygotowanym na to, że w uprzejmej rozmowie z Brytyjczykiem nie wszystko jest takie, jak wygląda. Warto też zapamiętać kilka wyrażeń kluczy, które pozwolą nam uniknąć nieporozumień i mieć pewność, że słyszymy lub wyrażamy to, co nam się wydaje. I hear what you say – dosłownie: “Słyszę, co mówisz”, faktycznie oznacza raczej: “Nie zgadzam się z tym i nie mam ochoty więcej o tym dyskutować”. Możemy od rozmówcy usłyszeć with the greatest respect – dosłownie: “z największym szacunkiem”, jednak to może znaczyć coś dokładnie odwrotnego – bardziej: “co za idiotyzm”, po czym powinno nastąpić konkretne wyjaśnienie, dlaczego rozmówca zastrzega się, że nas tak bardzo szanuje, chociaż przecież nie powinien. That’s not bad – “to niezłe” – faktycznie oznacza: “to jest słabe”. Kiedy w trakcie poważnych negocjacji rozmówca powie: That’s a very brave proposal, nie cieszmy się, że docenił naszą odwagę – po prostu uprzejmie zwraca nam uwagę, że nasza propozycja to szaleństwo. Very interesting zależnie od intonacji i miny rozmówcy może oznaczać “bardzo interesujące”, ale równie dobrze może być uprzejmym ekwiwalentem “to oczywisty nonsens”. Kiedy w odpowiedzi na nasze stanowisko padną słowa: I am a bit disappointed – “jestem trochę zawiedziony” – naprawdę nasz rozmówca jest już oburzony.

Uważaj na kurtuazyjne zaproszenia

Bardzo dobrym przykładem tego typu powściągliwości słowa i zachowania są sytuacje pokazywane w filmach, których akcja dzieje się w wyższych sferach w Anglii, na przykład w “Jak zostać królem” – fantastycznym pokazie brytyjskiej językowej dyplomacji oraz wyrażania niechęci, pogardy i całej gamy innych niemiłych emocji w sposób, który w warstwie dosłownej brzmi całkowicie niewinnie, a jednak żaden z bohaterów nie ma ani przez chwilę wątpliwości, co naprawdę ma na myśli autor wypowiadanych słów.

Są też lżejsze odcienie tej samej sztuki. You must come for dinner – “Proszę koniecznie wpaść na kolację” – jest, wbrew pozorom, nie zaproszeniem, tylko nic nieznaczącą uprzejmością, coś w rodzaju: “Nie zapraszam, próbuję tylko być miły”. Quite good – “całkiem dobre” – oznacza: “trochę rozczarowujące”.

Wbrew pozorom taka wyrafinowana forma wyrażania rzeczy niełatwych do powiedzenia nie jest sposobem na unikanie trudnych tematów. Pozwala ludziom biegłym w używaniu takiego języka na bezpośrednie wyrażanie właściwie wszystkiego, jednak w sposób, który zawsze zostawia możliwość wycofania się, jeśli sprawy zajdą za daleko.

Tekst pochodzi z “Gazety Wyborczej”:

gazeta-pl_2

 

 

Polish-Express-600x200

author-avatar

Przeczytaj również

Polka dostała się do jednej z najlepszych szkół muzycznych na świeciePolka dostała się do jednej z najlepszych szkół muzycznych na świecieW parku w Londynie znaleziono psa z odciętym łbem i kończynamiW parku w Londynie znaleziono psa z odciętym łbem i kończynamiLaburzyści chcą znacjonalizować kolej. By było taniejLaburzyści chcą znacjonalizować kolej. By było taniejZwiększony ruch na drogach i lotniskach – początek majowych wakacji zbiega się z KoningsdagZwiększony ruch na drogach i lotniskach – początek majowych wakacji zbiega się z KoningsdagJako 14-latka torturowała i zabiła starszą kobietę. Teraz wyszła z więzieniaJako 14-latka torturowała i zabiła starszą kobietę. Teraz wyszła z więzieniaPolska edukacja w zasięgu rękiPolska edukacja w zasięgu ręki
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj