Życie w UK

Druga fala emigracji Polaków

– Wylądowaliśmy na Stansted, angielski pośrednik zawiózł nas 200 mil od Londynu, gdzie mieliśmy pracować na polu. Skasował pieniądze za swoją usługę, następnego dnia okazało się, że nie ma pracy, a lokum gdzie nas zakwaterowano, opłacone było tylko na dwa dni. Zostaliśmy bez pieniędzy i pracy w obcym kraju – tak swoją przygodę opowiada pani Maria. To zdarzyło się w 2006 roku, a jak jest teraz?

Druga fala emigracji Polaków

Czy nadal Polacy marzący o pracy na Wyspach są łatwym celem dla oszustów? Zarówno informacje napływające pod koniec roku  z rynku pracy (zwolnienia grupowe w dużych firmach) , jak i dane makroekonomiczne (wg GUS  bezrobocie na koniec 2012 r. wyniosło 13,4%, w styczniu 2013 to już 14,2 %, sprzedaż spadła w porównaniu z 2011 o 3,6%) wskazują na to, że najbliższe lata dla Polski będą bardzo trudne.

Z raportu opracowanego przez CBOS wynika, że 43% Polaków przewiduje, że nadchodzący rok będzie dla kraju gorszy od poprzedniego . W takiej sytuacji nie dziwi fakt, że coraz większa liczba naszych rodaków znów szuka pracy i szansy na lepsze życie zagranicą (36% młodych ludzi w wieku od 18-24 lat zamierza starać się o pracę poza Polską).


Początki pierwszej fali

Gdy w maju 2004 roku Anglia i Irlandia jako pierwsze otworzyły swoje rynki pracy ruszyła emigracyjna fala. W gazetach, na portalach internetowych roiło się od ogłoszeń oferujących pracę na Wyspach. Potrzebowano pracowników fizycznych w branży budowlanej, poza tym szukano ludzi do pracy przy zbiorach owoców, opiekunek ludzi starszych, kierowców. Nie wymagano znajomości języka angielskiego, wystarczyły tylko szczere chęci do ciężkiej pracy i… pieniądze.

Oprócz legalnie działających agencji (takich, które na swoją działalność posiadają zezwolenie z Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej) pojawiali się również oszuści, oferujacy łatwą pracę, dobre zarobki i minimum formalności.

Tak było

Dorota pracuje jako trener w  fabryce żywności. Ma stałą pracę, syn chodzi do angielskiej szkoły i w przyszłość patrzy z optymizmem, jednak początki łatwe nie były.
-Do Anglii przyjechałam w 2006 roku na zaproszenie szwagra – wspomina Dorota. – W Job Centre znaleźliśmy ofertę pracy na farmie.

Namówiłam kilku znajomych, z którymi kiedyś pracowałam w Niemczech by przyjechali, bo też potrzebowali gotówki. Niestety oszukano nas wszystkich, bo pracy nie było, a pośrednik zniknął. Szwagier przysłał mi trochę pieniedzy, by z zadupia na jakim się znaleźliśmy dojechać do Bostonu, bo stamtąd pochodził facet, który nas oszukał.

Zamieszkaliśmy w czteropokojowym domu, materace na podłodze służyły za łóżka, living room też zamieniliśmy na sypialnię, ale nikt nie narzekał na ciasnotę, najważniejszy był dach nad głową. W kuchni przy stole omawialiśmy plany na przyszłość, jak zdobyć pieniądze, gdzie szukać pracy. Zaczęliśmy  domagać się zwrotu pieniędzy.

Przez tydzień każdy wieczór  przychodziliśmy pod dom oszusta, ten dzwonił po policję, ta ograniczała się do zapewnienia spokoju, by nie doszło do bójki. Na nasze prośby o pomoc, policjanci mówili, że nie mogą nic zrobić i poradzili, byśmy udali się do Citizen Advice Bureau. Sytuacja stawała się dramatyczna, gdyż kończyły się pieniądze na jedzenie.

Nie było rady, trzeba było zacząć podkradać kapustę z pobliskich pól. Na kapuścianej diecie długo się nie pociągnie, więc chłopaki pewnej nocy zrobili obławę na stado pasących się w pobliżu owiec i w ten sposóbi zdobyli mięso na parę dni. Od zaprzyjaźnionego Anglika,  dowiedziałam się, że Portugalczyk, który nas oszukał wystawił samochód na sprzedaż i chce ,,dać nogę’’ z Bostonu.

2-letni Renault stał na pobliskiej stacji benzynowej, w miejscu, gdzie właściciele często wystawiają auta na sprzedaż. Wszyscy tracili już nadzieję na odzyskanie pieniędzy, więc w myśl powiedzenia: ,,my nie mamy, ale i Ty nie będziesz miał’’ postanowili dokonać nocnego,,przeglądu’’ auta. W ruch poszły kamienie, cegły, gwoździe. Po takiej demolce auto nadawało się tylko na złom – opowiada.

Tak jest

Lektura ogłolszeń w polskiej prasie i na portalach internetowych  nie pozostawia złudzeń co do kierunków emigracji Polaków. Na pierwszym miejscu po otworzeniu swojego rynku pracy dla pracowników zagranicznych znalazły się Niemcy. Ten kraj potrzebuje zarówno fachowców jak i osób bez kwalifikacji. Na drugim miejscu jest Wielka Brytania. Preferencje pracodawców z Wysp jednak zmieniły się i teraz na oferty pracy za funty mogą liczyć  lekarze, pielęgniarki, operatorzy CNC, informatycy oraz inżynierowie różnych specjalności.

– Teraz pradowcy poszukują specjalistów – mówi pan Robert z agencji w Białymstoku zajmującej się rekrutacją pracowników dla zagranicznych pracodawców. Ofert dla pracowników niewykwalifikowanych mamy bardzo mało, ale gdy się pojawią, to nadal cieszą sie wielkim zainteresowaniem. Jednak nie tylko przez oficjalne agencje Polacy szukają pracy w Anglii.

– Dałam ogłoszenie na polskim portalu, bo znajoma potrzebowała pomocy przy  prowadzonej od kilku lat hodowli psów – mówi pani Ania. Odzew był bardzo duży, telefon dzwonił kilkanaście razy dziennie. Ludzie , którzy już przebywają w Anglii, jak i rodacy  z kraju  pytali o pracę, a gdy mówiłam, że już znalazłam odpowiednią osobę , pytali czy nie mam jakiś innych ofert pracy.

Ogłoszenie o pracy na farmie w ciągu trzech dni przeczytało 7453 osób, jeszcze więcej, bo ponad 12 tys. razy klikano na ogłoszenie mówiące o pracy w fabryce dla 100 osób. Podany był angielski numer telefonu, nie było nazwy agencji, więc postanowiłem sprawdzić , bo w to, że prywatna osoba ma możliwości zatrudnienia 100 osób jakoś nie chciało mi się wierzyć

– Dzień dobry, dzwonię w sprawie ogłoszenia – zaczynam
– Do you speak English? – usłyszałem w odpowiedzi.
– Yes I do, we can speak English, as you wish – odpowiedziałem.
Jakież było moje zdziwienie gdy mój rozmówca jedyne co miał mi do powiedzenia w języku Szekspira to : „no work” i to zarówno na pytanie o miejsce ewentualnej pracy, o nazwę pracodawcy, jak i o jego imię i nazwisko.

Rodzina i znajomi

Inną drogą dostania pracy w Wielkiej Brytanii jest poproszenie o tzw. „załatwienie pracy” kogoś z rodziny lub znajomych, którzy na Wyspach już zdążyli się zadomowić.
– Ludziom się zdaje, że to takie proste – opowiada mi 47-letni Arek, który od 7 lat pracuje w fabryce części samochodowych. Znajomi proszą mnie, bym załatwił jakąś pracę w Anglii, nie wierzą  gdy mówię, że teraz bez znajomości  języka ciężko coś znaleźć, że rynek się kurczy i nawet tu nie potrzebują już ludzi do prostych prac.

Czasy, kiedy człowiek mógł przebierać w ofertach dawno minęły. Pół rodziny się na mnie obraziło myśląc, że to są wykręty żeby tylko nikomu innemu nie pomóc. Wkurzyłem się  i zgodziłem, by szwagier przyjechał do mnie poszukać pracy.

Za mieszkanie nie musiał płacić, pomagałem jak mogłem, chodziłem z nim po agencjach, ale tam pytali o National Insurance Number, a gdy mówiłem, że szwagier dopiero przyjechał, rozmowa się kończyła. Pytałem znajomych, ale w zakładach gdzie pracują też nikogo nie potrzebowali. Po miesiącu poszukiwań znalazłem mu pracę przy rozbiórce domów, ale była to praca „na czarno”.

Tam nikt nie pytał o ubezpieczenie, ale robota bardzo ciężka. Po 3 miesiącach szwagier wrócił do Polski, bo miał problemy z kregosłupem – opowiada. – Teraz już mam spokój i nikt mnie nie prosi o załatwienie roboty w Anglii – dodaje na koniec.

Pytaj, zanim przyjedziesz

Ci, którzy znajomych lub rodziny w Wielkiej Brytanii nie mają też obierają inną taktykę, by nie zostać oszukanym przez nieuczciwych pośredników. Gdy przeczytają jakieś ogłoszenie, dzielą się opiniami z innymi internautami na temat oferty. Pod jednym z takich podejrzanych ogłoszeń czytam komentarze mówiące o tym, że podana strona przez ogłoszeniodawcę nie istnieje, że podany numer telefonu nie odpowiada. Ta wymiana  informacji pozwala na  uniknięcie wielu przykrych  niespodzianek.

Takie zbieranie informacji przed wyjazdem staje się bardzo popularne wśród przyszłych imigrantów. Na portalach polonijnych czasem można przeczytać takie oto posty: „Witam, w tym miesiącu planuję przyjechać do Newcastle, będzie to mój pierwszy raz kiedy jadę za granicę do pracy, dlatego mam takie skromne pytanko. Czy są tam firmy,  które zajmują się obróbką metalu, bo nie mam zielonego pojęcia, a z zawodu jestem spawaczem, i nie chciałbym się dowiedzieć na miejscu, że jednak nie ma tam pracy w moim zawodzie”.

Oficjalne dane

Problem oszustów wyłudzających pieniądze od rodaków chcących znaleźć pracę w Wielkiej Brytanii znany jest też polskim władzom. – Polskie placówki dyplomatyczno-konsularne podejmowały i podejmują interwencje w każdym zgłaszanym do nich przypadku nadużyć i łamania praw pracowniczych – mówi Robert Szaniawski,  rzecznik prasowy  polskiej ambasady w Londynie.

Urząd konsularny w Londynie w  latach 2008-2012 podjął około 300 takich interwencji. Osobom, które padły ofiarą tego typu przestępstwa udzielano tzw. pożyczek konsularnych, które umożliwiały im powrót do kraju.

– Początkowo przestępcy czerpiący profity z tej działalności czuli się prawie bezkarni – podkreśla rzecznik – gdyż miejscowa policja bagatelizowała tego typu przestępczość, niejednokrotnie pokrzywdzeni próbujący złożyć doniesienie o przestępstwie byli ignorowani m.in. ze względu na barierę językową. 

Urząd konsularny w Londynie podjął szereg działań w tym zakresie: zainicjował cykl spotkań z przedstawicielami policji właściwymi dla miejsc o największym nasileniu tego typu przestępczości. W konsekwencji doprowadziło to do rozbicia kilku gangów trudniących się tego typu przestępczością.

Ponadto, urząd konsularny nawiązał współpracę z „Gazetą Wyborczą” (w dodatku „Praca” ukazywało się najwięcej tego typu ogłoszeń) – w ramach tej współpracy ukazały się artykuły przestrzegające przed podejmowaniem decyzji o wyjeździe na podstawie lakonicznego ogłoszenia, w którym podany jest jedynie numer telefonu komórkowego.

Gdy po 2004 roku  zaczął się emigracyjny exsodus Polaków , wielu oszustów wykorzystując naiwność, nieznajomość języka i  brak wiedzy na temat  życia w UK zrobiło na tych ludziach „złoty interes” .

9 lat później staliśmy się dużo ostrożniejsi.  Wyspy nadal kuszą perspektywą pracy za godne pieniądze, więc nadal bardzo wielu rodaków  będzie właśnie tu szukać swojej życiowej szansy. By ustrzec się błędów, jakie popełniali emigracyjni pionierzy, i by zadać kłam popularnemu powiedzeniu „Mądry Polak po szkodzie” powinniśmy przed przyjazdem zbierać jak najwięcej informacji.  Pytajmy  wszystkich o wszystko, bo pytania nie bolą, a pozwalają uniknąć sytuacji, w której na obcej ziemi zostaniemy bez pracy  mieszkania i pieniędzy .

UWAGA!

Zanim zaczniemy szukać innej, lepiej płatnej,  pracy lub „w ciemno” podejmiemy decyzję o zmianie miejsca pracy i przeprowdzce do innego miasta – sprawdźmy koniecznie opinie innych rodaków na Wyspach. Wystarczy zalogować się na portalu społecznościowym www.polacy.co.uk i założyć grupę dyskusyjną na temat firmy czy miejsca w którym chcemy pracować. 
 

Cezary Niewadzisz

author-avatar

Przeczytaj również

W parku w Londynie znaleziono psa z odciętym łbem i kończynamiW parku w Londynie znaleziono psa z odciętym łbem i kończynamiLaburzyści chcą znacjonalizować kolej. By było taniejLaburzyści chcą znacjonalizować kolej. By było taniejZwiększony ruch na drogach i lotniskach – początek majowych wakacji zbiega się z KoningsdagZwiększony ruch na drogach i lotniskach – początek majowych wakacji zbiega się z KoningsdagJako 14-latka torturowała i zabiła starszą kobietę. Teraz wyszła z więzieniaJako 14-latka torturowała i zabiła starszą kobietę. Teraz wyszła z więzieniaPolska edukacja w zasięgu rękiPolska edukacja w zasięgu rękiSzef Ryanaira „z radością” zajmie się deportacjami do RwandySzef Ryanaira „z radością” zajmie się deportacjami do Rwandy
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj