Życie w UK

Darek „koordinejter”

Gdy ktoś ze znajomych zapyta Wacka, co robi jego syn w Anglii, ten z dumą odpowie, że darek jest „koordinejterem”. Kiedy nikt go nie pyta, Wacek sam się chwali, że ma syna „koordinejtera”.

 

Darek „koordinejter”
 
Gdy ktoś ze znajomych zapyta Wacka, co robi jego syn w Anglii, ten z dumą odpowie, że darek jest „koordinejterem”. Kiedy nikt go nie pyta, Wacek sam się chwali, że ma syna „koordinejtera”.
 
W raz z żoną prowadzi niewielki warzywniak w   jednym z byłych miast wojewódzkich na południu Polski. Znajomi nie mówią o nim inaczej, jak „Mickiewicz”. Wzięło się to stąd, że Wacek, jeszcze w czasach kiedy mieszkał w małej wiosce, opublikował w tygodniku rolniczym „Nowa Wieś” dwa wiersze: „Polski chleb” i „Braterstwo”. W pierwszym opiewał ciężką pracę polskiego chłopa, w drugim braterstwo polsko-radzieckie. Działał w Socjalistycznym Związku Młodzieży Polskiej i Towarzystwie Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, dzięki czemu otrzymał mieszkanie w bloku patronackim ZSMP. Kiedy na początku lat 90. stracił pracę na kolei, założył wraz z żoną sklep owocowo-warzywny, wziął jeszcze kiosk „Ruchu” w ajencję, co współcześnie nazywa się franczyzą, i dwie budy na bazarze z towarem pod „ruskich”. Wacek chwalił sobie kapitalizm, bo szuflady nie domykały się od nadmiaru pieniędzy. Przyszły jednak lata chudsze, kiosk splajtował, sklep dawał mniejszy zarobek, budy również. Dobrze, że mieli spore oszczędności.
 
Jak Wacek
syna zauważył
Mając teraz więcej czasu rodzice zauważyli, że ich syn, który niedawno biegał w krótkich spodenkach, jest już dorosłym mężczyzną. Uprzytomnili sobie, że nie skończył żadnej szkoły i nie pracuje. Do tego coraz częściej do ich mieszkania zaczął zaglądać dzielnicowy. Darek zamiast pisać wiersze – jak ojciec – zadawał się z niewłaściwym towarzystwem. Przychodził pijany lub naćpany, często po kilku dniach nieobecności, ale i wtedy nie zadawał się z bohemą. Ojca w ogóle się nie bał, a raz nawet go pobił. Kiedy więc pewnego dnia ogłosił, że wyjeżdża do Anglii, wszyscy się ucieszyli. Nie bardzo jednak wiedzieli, co będzie robił, bo kompletnie nic nie umiał, języka też nie. Zapewnił ich, że w Anglii pracy jest pod dostatkiem i kto tam pojedzie, po miesiącu jest już urządzony. Dla rodziców, jak się patrzy. Darek wyjechał na Wyspy. – Jak mu tam? – pytali sąsiedzi, ale Wacek nie wiedział, bo Darek od czasu wyjazdu w ogóle się nie odezwał. Ojciec nie miał pojęcia nawet czy syn doleciał do Anglii, ale skoro żadnych komunikatów o katastrofach nie było, to należało przyjąć, że tak. – Ma pracę, na budowie, ale szuka lepszej – odpowiedział ciekawskim.
 
Darek dzwoni po kasę
Darek zadzwonił po dwóch miesiącach. Po kasę.
Pracy nie ma, ale są perspektywy – ma szansę zostać „koordinejterem”. Musi wpłacić 1000 funtów jakiejś kaucji, wtedy dostanie odpowiednie papiery, a jak je dostanie, to nawet i pięć tysięcy funtów wyciągnie. Nie dzwonił wcześniej, bo oszczędzał, żeby przeżyć. Wacek z żoną mieli mieszane uczucia. Z jednej strony nie dowierzali synowi, mając w pamięci jego wyskoki w Polsce, z drugiej strony chcieli wierzyć, że Darek za granicą zmądrzał i dojrzał. Tysiąc funtów pojechało do Londynu. Wypłacił je Darkowi na Victorii kierowca autobusu, który trzy razy w tygodniu przywozi pasażerów z Polski. Znajomy ojca. Darek chapnął kasę i znów nie dawał znaku życia, ale ojciec mógł już opowiadać, że syn jest „koordinejterem”. Tym razem „koordinejter” odezwał się po dwóch tygodniach. Znów potrzebował kasy. Tym razem 500 funtów na coś, na jakiegoś „inszuransa” zdaje się. Wackowi kojarzyło się to wyłącznie z szuraniem, ale szwagier, który kiedyś pracował w Stanach podpowiedział mu, że chodzi o ubezpieczenie. I tym razem, tą samą drogą, pieniądze znów powędrowały do Londynu. Darek, o dziwo, odebrał telefon od ojca: – Powiedz przynajmniej co to jest ten „koordinejter”, żebym wiedział co mówić ludziom.
Syn, łowca głów
Darek wyjaśnił, że to taki facet, który pozyskuje pracowników na zlecenie różnych firm. Już następnego dnia w całej dzielnicy było głośno, że syn Wacka może załatwić pracę. Kolejny dzień, to urywające się telefony. Dzwonili znajomi i znajomi znajomych, każdy z prośbą, by znaleźć jakąś robotę jemu lub dzieciom. Wacek nikomu nie odmawiał, choć z góry wiedział, że nic nikomu załatwiać nie będzie. Kiedy jednak reflektanci na pracę zaczęli go naciskać, odpowiedział, że to chodzi o osoby o wysokich kwalifikacjach: inżynierów, lekarzy, a nie jakichś pomocników na budowach. No i angielski trzeba znać. Ten warunek był jak gwódź do trumny – telefony się urwały. Wacek mógł znów spokojnie przychodzić do swojej ulubionej knajpy i chwalić się synem, bo nikt z lekarzy czy inżynierów chętnych do pracy w Anglii tam nie przychodził. Z jego opowieści, ilustrowanych zdjęciami, wynikało, że Darek nie tylko zmienia auta jak rękawiczki, ale i domy. Na tym zdjęciu Darek stoi przy nowym Audi, na poźniejszym przy Toyocie, a na tym już ma Porsche. Na każdej fotografii był coraz chudszy. – To z przepracowania – wyjaśniał Wacek.
Pewnego wieczoru Darek znów zadzwonił i ponownie w sprawie pieniędzy, tym razem jednak nie na żadne „inszuransy”, lecz na bilet do Polski. Miał już dosyć Anglii, bo z pracą nie wyszło. – Jak wrócisz, to cię kur… zastrzelę! Nie będziesz mi wstydu ciągle przynosił. Jak nie masz kasy, to sprzedaj te swoje samochody!
Darek przyznał, że te auta nie było jego – fotografował się przy samochodach zaparkowanych na ulicy.
– Jak mi nie przyślesz kasy, to ambasada mi opłaci powrót, a ty i tak będziesz musiał zabulić.
 
Kasa za niewracanie
Wacek przestraszył sie nie na żarty. Powrót syna to nie tylko wstyd przed znajomymi i drwiny z ich strony, lecz również codzienne użeranie się z pociechą. Wiadomo było, że Darka powrót do kraju będzie się równał powrotowi na złą drogę. Znów będzie policja, narkotyki, bójki.
„Nie wracaj, będziemy ci wysyłać kasę na życie i żarcie co dwa tygodnie autobusem” – SMS o takiej treści wysłał zdesperowany Wacek do syna.
„OK, najlepiej zaraz” – odpowiedział syn.
Co miesiąc na koncie Darka pojawiało się 300 funtów, z których 200 szło na opłacenie miejsca w dwuosobowym pokoju, a 100 na podstawowe artykuły żywnościowe, czyli chleb i tytoń. Co dwa tygodnie przyjeżdżały autobusem mrożone pierogi, kotlety i jakieś żeberka.
Po pewnym czasie Wacek otrzymał kolejnego SMS-a od syna: „300 funtów to za mało, wysyłaj 600”.
„A chu…” – brzmiała lakoniczna odpowiedź ojca.
 
Majka inspiruje Wacka
Pewnego dnia w warzywniaku rodziców Darka pojawiła się nagle niejaka Majka. Ani Wacek, ani jego żona nie znali jej wcześniej, ale właśnie trafiła się dobra okazja, by ją poznać, bo Majka dopiero co wróciła z Londynu i miała informacje o Darku. Niestety, nie takie, jakie by chcieli. Chodziło o to, że Darek obiecał załatwić pracę Majce, jej chłopakowi i jego siostrze. Wziął za to 600 funtów, a pracy nie załatwił. Jak zapewniła Majka, nie byli oni jedynymi ofiarami Darka. A do jego rodziców trafiła dzięki temu, że ich syn przechwalał się, że ma bogatych rodziców i powiedział, gdzie mieszkają. To oczywiście zdarzyło się wcześniej, zanim jeszcze wziął od niej pieniądze. Wacek dowiedział się również, że jego synowi wcale nie powodziło się tak źle – miał stałą pracę przy przeprowadzkach, ale później przerzucił się na picie i narkotyki. Mobilizował się, kiedy trzeba było opłacić mieszkanie.
Po wysłuchaniu opowieści Majki, Wacek doświadczył tego, co zazwyczaj określa się mianem uczuć ambiwalentnych. Z jednej strony targała nim złość na syna, a z drugiej strony cieszył się, bo widział w tym wszystkim rozwiązanie swoich problemów – musiał tylko poczekać na kolejny SMS z roszczeniami od syna. Nie czekał długo, bo nazajutrz komórka Wacka zapikała, a on modlił się, żeby to był SMS od Darka. I był. „Stary, co z tą kasą?” I wtedy Wacek odpisał: „Skur…, szuka cię policja za przekręty z załatwianiem pracy. Mało ci było 300, to teraz będziesz miał chu…” Darek już nie odpisał, choć minął rok, w ciągu którego złożył jedynie życzenia świąteczne, ale tylko matce. W knajpie Wacek „Mickiewicz” znów opowiada o nieprzemijającej karierze syna i czuje się teraz o niebo spokojniejszy. Do tego stopnia, iż zastanawia się, czy znów nie zacząć pisać wierszy.
 
Janusz Młynarski
author-avatar

Przeczytaj również

Kobieta walczy o życie po wypiciu kawy na lotniskuKobieta walczy o życie po wypiciu kawy na lotniskuNastoletnia uczennica zaatakowała nożem nauczycielkę na terenie szkołyNastoletnia uczennica zaatakowała nożem nauczycielkę na terenie szkołyRyanair odwołał ponad 300 lotów. Przez kuriozalną sytuację we FrancjiRyanair odwołał ponad 300 lotów. Przez kuriozalną sytuację we FrancjiPILNE: Szkocki rząd upada – koniec koalicji SNP z ZielonymiPILNE: Szkocki rząd upada – koniec koalicji SNP z ZielonymiPolska edukacja w zasięgu rękiPolska edukacja w zasięgu rękiLondyńskie lotnisko w wakacje ma przyjąć rekordową liczbę podróżnychLondyńskie lotnisko w wakacje ma przyjąć rekordową liczbę podróżnych
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj