Styl życia
Brytyjskie sądy nie odróżniają łotewskiego od litewskiego. Za pomyłki płacą podatnicy
3 tysiące funtów kosztowała podatników pomyłka brytyjskiego sądu, który do tłumaczenia w sprawie Litwina, oskarżonego o kradzież plastikowych toreb, wezwał osobę mówiącą biegle po… łotewsku.
Tadas Takutis ze Scarborough został aresztowany po tym, jak w sklepie Sainsbury’s dopuścił się kradzieży dwóch plastikowych toreb o wartości 10 pensów każda.
Mężczyzna nie mówił po angielsku, więc zgodnie z prawem, sąd wezwał tłumacza. Stawka za przysięgłe tłumaczenie ustne wynosi 200 funtów za godzinę , a osoba mówiąca rzekomo w języku oskarżonego przybyła z odległego o 320 mil Rugby. Niestety, okazało się, że do przesłuchania nie dojdzie, bowiem tłumaczka posługiwała się jedynie angielskim i… łotewskim.
W efekcie, Takutis spędził noc w areszcie, co kosztowało podatników 750 funtów. Następnego ranka na miejscu pojawił się kolejny tłumacz, tym razem z litewskiego, a przesłuchanie mogło się w końcu odbyć. Takutis przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów i, jako że nie było to jego pierwsze przewinienie, trafił na 6 tygodni do więzienia. Nie został jednak obciążony kosztami sądowymi ani zwrotem 20 pensów za skradzione torby, ponieważ, jak sam twierdzi, nie ma grosza przy duszy.
Anonimowy informator, który wpadkę sądu ujawnił, całą historię podsumował następująco: „To było żałosne. Mam wrażeniem, że podczas rozmowy z tłumaczem ktoś po prostu wybrał państwo na ‘L’ , które w danej chwili przyszło mu do głowy” – komentuje.