Praca i finanse
Polka z UK wyrzucona z pracy za mówienie po polsku wygra z pracodawcą? „Nie możemy zmuszać do nauki angielskiego”
„Nie możemy zmusić pracownika, by w jakimś konkretnym terminie nauczył się angielskiego. Każdy przypadek jest indywidualny i tak należy go rozpatrywać” – przyznał podczas rozprawy sądowej James Sutherland, prezes firmy Whitelink Seafoods, która wyrzuciła polską pracownicę za używanie języka ojczystego w czasie pracy. 35-letnia Polka z Fraseburgh za to byłego pracodawcę, twierdząc, że padła ofiarą dyskryminacji. Podczas ostatniej rozprawy Sutherland zapalczywie bronił słuszności swojej decyzji o wyrzuceniu Polki, ale przyznał jednocześnie, że nie może zmusić nikogo do przyswojenia języka angielskiego w żadnym konkretnym terminie.
„Pani Magdalena Konieczna nie podporządkowała się naszemu wymogowi mówienia po angielsku w czasie pracy mimo tego, że nie ma problemów z komunikacją w tym języku” – tłumaczył przed sądem w Aberdeen eks-pracodawca Polki. Jednocześnie stanowczo zaprzeczył, jakoby 90 proc. pracowników przetwórni, w 35-latka której była zatrudniona, nie znało angielskiego – a tak właśnie twierdziła Konieczna.
Czytaj też: Don’t speak Polish!
Adwokat Polki przekonywała z kolei, że brak możliwości porozumiewania się w językach innych niż angielski mogło mieć znaczący wpływ na jakość pracy 35-latki. „Ci, którzy słabo znają język w takich warunkach nie mieliby żadnej możliwości komunikacji. To wpływa także na bezpieczeństwo” – tłumaczyła Angela McCracken.
„Nie sądzę, żeby zakaz mówienia po polsku mógł mieć jakikolwiek realny wpływ na panią Magdalenę i jej efektywność w pracy. Całkiem swobodnie porozumiewa się w języku angielskim” – przekonywał Sutherland. „Każdy przypadek jest indywidualny i tak należy go rozpatrywać. Nie możemy zmusić pracownika, by w jakimś konkretnym terminie nauczył się angielskiego. Należy jednak pamiętać, że osoba, która zna język i niedostosowanie się do zasad jest kwestią jej wolnego wyboru, musi ponieść tego konsekwencje” – dodał.
Czytaj też: Burza wokół sprawy dyskryminowanych Polaków. Sprawdzamy Wasze sygnały
Tłumaczenia pracodawcy Polki nie zrobiły jednak większego wrażenia na orzekającej w sprawie sędzia Nicol Hosie. „Wszystko powinno tu chyba zależeć od kontekstu. To najbardziej naturalna rzecz na świecie, mówić do swoich krajan w ojczystym języku, jeśli ktoś nie rozumie naszego angielskiego” – stwierdziła.
Materiał dowodowy zebrany w sprawie będzie jeszcze rozpatrywany. Wyrok ma zapaść w najbliższych tygodniach – informuje „The Press and Journal”.
Polski coraz częściej zakazany
Sprawa Magdaleny Konieczny nie jest pierwszym tego rodzaju przypadkiem na Wyspach. Redakcja „Polish Express” interweniowała już w podobnej sprawie, dotyczącej sklepów Lidl, gdzie polskim pracownikom kategorycznie zabroniono porozumiewania się w ojczystym języku – mimo że domagali się tego sami klienci sieci.
Co robić w takich przypadkach? Przeczytaj wypowiedzi ekspertów!
Więcej o głośnej sprawie znajdziesz tutaj.