Życie w UK
Brytyjski sąd oczyszcza z części zarzutów jednego z morderców Andrzeja Kuleszy
Fot: GetWestLondon
Ciąg dalszy sprawy morderstwa Andrzeja Kuleszy. Jak czytamy na łamach portalu "GetWestLondon" jednemu z jego zabójców, 32-letniemu Kamilowi D. po apelacji, którą złożył w sądzie Old Bailey, oddalono część zarzutów. W miniony poniedziałek (22 października) podczas pierwszego dnia rozprawy w stołecznym sądzie przyzna ł się do nieumyślnego spowodowania śmierci.
Przypomnijmy, że wcześniej D. został skazany za morderstwo, a także za udział w porwaniu, uwięzieniu i ukrywaniu ciała. W sierpniu 2013 skazano go na dożywocie. Po ponownym rozpatrzeniu jego sprawy sąd zdecydował się obniżyć wyrok i wymierzyć karę w wysokości 12 lat i 9 miesięcy pozbawienia wolności.
Przypomnijmy, sprawa śmierci Andrzeja Kuleszy ciągnie się od lipca 2011 roku. Właśnie wtedy policja znalazła na poły spalone szczątki mężczyzny w pobliżu skrzyżowania dróg 15A i M1 niedaleko Rothersthorpe w hrabstwie Northamptonshire. Okazało się, że były to zwłoki 27-letniego Polaka. Jak ustalono podczas śledztwa, a później potwierdzono podczas procesu, nasz rodak został porwany. Przed śmiercią był również torturowany.
Powodem porwania był niespłacony dług sięgający… 300 funtów. Chodziło o pieniądze z handlu narkotykami – marihuaną i amfetaminą. Kulesza został brutalnie pobity, a porywacze – oprócz D. byli to także Artur J. z Walsall oraz Daniel K. z Londynu – zwrócili się do jego partnerki z żądaniem okupu za jego życie. Pomimo tego, że kobieta spłaciła długi Kuleszy, jego prześladowcy nie uwolnili go. Zażądali kolejnych 500 funtów.
W stolicy Wielkiej Brytanii pojawiły się plakaty skierowane do Polaków: „Londyn jest otwarty”
Telefony od porywaczy przestały dzwonić 21 września. Po tej dacie kobieta zdecydowała się zawiadomić policję, ale bardzo długo czekano na postęp w tej sprawie. Dopiero w kwietniu następnego roku przypadkiem trafiono na ciało mężczyzny. Znalazła go kobieta spacerująca z psem w okolicach Rothersthorpe.