Styl życia
Zaciskanie pasa? Izby Gmin to nie dotyczy
Jeśli chodzi o zakup alkoholu, członkowie obecnej kadencji Parlamentu nie wydają się brać sobie do serca własnych nawoływań o zminimalizowanie wydatków i zaciskanie pasa. Odkąd w 2010 roku rządy objęła koalicja, zakupiono ponad 25 tys. butelek szlachetnego trunku za zawrotną kwotę 275 tys. funtów. Szampanem – fundowanym przez podatników – politycy mogą częstować się w barach i restauracjach budynku Parlamentu.
W 2010 liczba zakupionych butelek wyniosła 4,691, w roku następnym ponad tysiąc więcej, bo 5,832. W sezonie 2013/2014 liczba ta wynosi już, bagatela, 8,082.
Portal Huffington Post ujawnił, że wśród marek, w których rozsmakowali się parlamentarzyści znajdują się francuskie Taittinger, Lenoble oraz rodzime Herbert Hall i Camel Valley.
Jak skomentował przedstawiciel TaxPayers’ Alliance, Jonathan Isaby, w czasach kryzysu należałoby oczekiwać, że liczba zakupionych trunków będzie raczej spadać niż wzrastać. „Kiedy mamy problem z dopięciem budżetu, ostatnią rzeczą, o jaką powinni się martwić członkowie Parlamentu jest uzupełnianie piwnicy z winem” – skomentował.
Rzecznik Parlamentu usprawiedliwiał zwiększone zapotrzebowanie na alkohol większą ilością… imprez. „W ostatnich latach w Izbie Gmin organizowano dużą liczbę bankietów i przyjęć z udziałem gości z zewnątrz, co tłumaczy wzrost ilości zamawianego alkoholu” – stwierdził.
Wierzycie tłumaczeniom rzecznika, że to goście konsumują więcej alkoholu niż bywający w Parlamencie codziennie politycy? A może to trudna sytuacja polityczna sprawia, że zdesperowani parlamentarzyści częściej niż wcześniej zaglądają do kieliszka?