Życie w UK

Wanda też nie chciała

Trawa na piłkarskich boiskach w dorzeczu Wisły słodko drzemie pod śnieżną pierzynką. Nie oznacza to jednak wcale, że cały piłkarski światek zapadał w zimową drzemkę. Absolutnie nie może być mowy o żadnej hibernacji. Wszystko to za sprawa handlu żywym towarem, znanym powszechnie pod szyldem giełdy transferowej.

Wanda też nie chciała

Atmosfera staje się chwilami gorąca za sprawą krążących kwot, od których można dostać zawrotu głowy. Ciężkie miliony, a fruwają w powietrzu z gracją godną samego Adama Małysza.

Raczej rzadko zdarza się, by produkt krajowego systemu szkolenia futbolistów postawił stanowcze veto i preferował gaże wypłacane w złotówkach, a nie w dewizach. Właśnie jeden z takich „rodzynków” podgrzał aurę tegorocznego okresu kupczenia kopaczami. Paweł Wyszołek poszedł w ślady legendarnej Wandy i też dał kosza Niemcom.

Bez zbytnich ceregieli odrzucił powabną ofertę klubu Hannover 96 i jakby nigdy nic dołączył do kolegów z warszawskiej Polonii rychtujących formę na rundę wiosenną na zgrupowaniu w poczciwym Cetniewie.

Niemcy znani z pedantycznego podejścia do spraw związanych z panującym ładem oraz stanowczych, zdecydowanych posunięć, jak choćby te z września 1939 roku, odgrażają się, że sprawy nie wyrzucą do kosza i skierują ją do wyższej instancji, czyli władz UEFA. Dyrektor sportowy Hannoveru „prawie sto”, Jorg Schmadtke niczym pijany płotu trzyma się wersji, że Wyszołek nie wywiązał się z deklaracji i zobowiązań wobec ich klubu.

Trzeba przyznać, że sankcje mogą być dotkliwe – od sowitej kary finansowej aż po dyskwalifikację. Teraz wszyscy zachodzą w głowę, doszukując się racjonalnych motywów pokrętnego postępowania piłkarza.

Bez zaślepienia, czyli pod prąd

Annały rodzimego futbolu notują jednak podobne przypadki, co prawda nie za wiele, ale zawsze. Niekiedy zaskakujące były powody odmowy. Ariel Borysiuk w minionym roku salwował się ucieczką po obejrzeniu obiektu belgijskiego klubu FC Brugge. – Zajrzałem przez kratkę i nogi się pode mną ugięły. Staroć straszny, jak stadion Górnika Zabrze przed rozbiórką. A dookoła pełno wałęsających się kotów, jak w schronisku – dzielił się swymi wrażeniami na łamach „Przeglądu Sportowego”. 

Przed trzema laty księgowy Wigry Suwałki z błogim uśmiechem na ustach zacierał łapki na myśl o kwocie, jaka zasiliłaby klubową kasę z tytułu transferu Macieja Makuszewskiego do francuskiego Ajaccio. Niestety, do transakcji nie doszło, gdyż… za kratki trafił prezydent klubu Alain Orsoni, którego oskarżono o pranie brudnych pieniędzy. W tej sytuacji nikt nie zaprzątał sobie głowy Polakiem.
  

To jednak nic z przygodą jaka spotkała w 2004 roku Kamila Kosowskiego. – W meczu reprezentacji z Włochami, wygranym przez nas 3:1, spodobałem się trenerowi Benfiki Giovanniemu Trapattoniemu. W sobotę prezydent Kaiserslautern pogratulował mi transferu, bo w poniedziałek miałem lecieć do Portugalii na rozmowy w sprawie kontraktu. Dzień wcześniej udzieliłem wywiadu Mateuszowi Borkowi, w którym na pytanie, czy lubię portugalskie wina, odpowiedziałem, że wolę wódkę ze Spritem.

Ktoś podobno przetłumaczył artykuł Trapattoniemu, jemu to się bardzo nie spodobało i transfer upadł – wyznał szczerze dziennikarzowi „PS” feralny amator większej liczby procentów w spożywanych trunkach.

Wyspy, czyli alkohol, hazard i depresja

Nie brak też brytyjskich wątków. W roku 1997 niemal przesądzony był transferowy hit, czyli przejście Marka Citko z  Widzewa Łódź do Blackburn Rovers. Gole strzelone Anglikom na Wembley oraz w Lidze Mistrzów wywindowały kwotę transferu na rekordowe wówczas cztery miliony funtów.

Wszystko układało się bajecznie, aż nadszedł czas na rekonesans w nowym miejscu zatrudnienia. – I przeraziłem się miastem. Było szaro, mgła, w oddali jakieś pastwiska. Idealne miejsce, żeby się rozpić albo wrócić do hazardu – opisując „atrakcje” Wysp Citko nie nadmienił o realnej groźbie poważnej depresji.

Mimo nacisków ze strony szefów Widzewa, piłkarz nawet nie chciał słyszeć o grze w Blackburn. Rok wcześniej zawód spotkał działaczy londyńskiego West Ham za sprawą innego „widzewiaka” – Tomasza Łapińskiego. Jedną z przyczyn odmowy był… lęk przed unoszeniem się w powietrze na pokładzie samolotu, co jakby na to nie patrzeć stoi w opozycji do prawa grawitacji. 

Pomyśleć, że w czasach „peerelu” wyjazd na Zachód był marzeniem każdego piłkarza. Potrafiło się ono ziścić tylko najlepszym za sprawą stosownego zezwolenia będącego w gestii włodarzy PZPN. Temat ten zagościł nawet na dużym ekranie. Wątek jakże cennego „papierka” korzystnie wpłynął na atrakcyjność fabuły niezapomnianego „Piłkarskiego pokera” wyreżyserowanego przez Janusza Zaorskiego.
  

Jak widać nie każdy sportowiec z żelem na włosach jest zaślepiony wizją gry w zachodnioeuropejskim klubie. Po cóż uczyć się nowego języka, przystawać dobrowolnie na konieczność wydzielania większej ilości potu na treningach, niż ma to miejsce w kraju. A poza tym kasa oferowana w polskich klubach też jest nie do pogardzenia. A opowieści o podnoszeniu kwalifikacji, nowych wyzwaniach, to opowiastki, na które nie dadzą się już nabrać nawet przedszkolaki. Nie mam pojęcia, czy Wanda była blondynką, ale łeb to miała!

Jerzy Kraśnicki

author-avatar

Przeczytaj również

Od wtorku ruszają kontrole fizyczne towarów wwożonych do UKOd wtorku ruszają kontrole fizyczne towarów wwożonych do UKPolska edukacja w zasięgu rękiPolska edukacja w zasięgu rękiCzy uczniowie angielskich szkół są w nich bezpieczni?Czy uczniowie angielskich szkół są w nich bezpieczni?PILNE: Humza Yousaf ustępuje ze stanowiska pierwszego ministra SzkocjiPILNE: Humza Yousaf ustępuje ze stanowiska pierwszego ministra SzkocjiJuż niebawem wzrost temperatur powyżej 20 stopni CelsjuszaJuż niebawem wzrost temperatur powyżej 20 stopni CelsjuszaPrzestępca z Polski ukrywał się w Anglii przez 5 latPrzestępca z Polski ukrywał się w Anglii przez 5 lat
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj