Życie w UK
Śmierć na lotnisku
Na lotnisku w Vancouver zmarł Polak, którego kanadyjska policja raziła kilkakrotnie prądem. choć nie stanowił żadnego zagrożenia. Czy tasery są równie beztrosko stosowane w Wielkiej Brytanii?
Woolwich: Spiskowcy przed sądem >>
Czy al-Kaida znowu zaatakuje Londyn? >>
40-letni Robert Dziekański z Pieszyc na Dolnym Śląsku w połowie października wyruszył do Kanady, by dołączyć do mieszkającej tam matki. Była to pierwsza w jego życiu podróż samolotem, jak i za granicę. Niestety także ostatnia. Jeszcze do niedawna według oficjalnej wersji wydarzeń Robert miał być sam winien swojej śmierci, bo zachowywał się agresywnie i zagrażał bezpieczeństwu innych podróżujących. Jednak ujawniony w zeszłym tygodniu film – nagrany przez przypadkową osobę – rzuca nowe światło na sprawę.
Pobudzony, ale nie groźny
Robert, który przez dziesięć godzin błąkał się po hali odbioru bagażu, nie umiejąc się z niej wydostać, chciał najwidoczniej zwrócić na siebie uwagę obsługi lotniska. Takie ma się przynajmniej wrażenie, oglądając nagranie. Jest zdenerwowany, pobudzony, głośno mówi sam do siebie, przeklina – oczywiście po polsku. Można przypuszczać, że był pijany, pod wpływem leków albo po prostu skrajnie wycieńczony. Jego zachowanie choć agresywne, nie wydaje się nikomu zagrażać – jest raczej pełne lęku. W pewnym momencie Robert rusza w kierunku automatycznych drzwi i blokuje do nich dostęp wymachując stołkiem i rzucając nim o ziemię. W jego pobliżu nie ma jednak żadnych osób, którym mógłby zagrażać. Po godzinie podobnego zachowania zjawia się policja. Podchodzi do Roberta. Ten nie szarpie się, ani nie wyrywa, a jedynie próbuje odejść. Funkcjonariusze rażą go prądem. Słyszymy okropne krzyki. Robert skręca się w konwulsjach. Policjanci przyciskają go do ziemi. Po chwili cichnie.
Jest świadek
Sima Ashrafina, która była świadkiem całego zdarzenia i nagrała je na komórkę, jest przekonana – jak powiedziała kanadyjskiej telewizji – że Polak został rażony prądem niezasłużenie. „Nie podjęto żadnych prób uspokojenia go, nikt nie próbował wezwać tłumacza” – mówi na jej antenie. „Policja przyjechała na lotnisko trzydzieści pięć minut po pierwszej, trzydzieści dziewięć po mężczyzna już nie żył. To najlepiej wyjaśnia jak doszło do jego śmierci” – dodaje Sima, która próbowała z Robertem rozmawiać. Choć nie znał on żadnego obcego języka, udało się jej go na chwilę uspokoić. Zrobione przez nią nagranie, które ujawniono dopiero w ostatnią środę, wstrząsnęło nie tylko Polakami, ale i Kanadą. Tamtejszy minister bezpieczeństwa publicznego Stockwell Day zapowiedział rewizję procedur stosowania przez policję paralizatora.
50 tysięcy woltów
W ciągu ostatnich pięciu lat w Kanadzie zmarło co najmniej 17 osób rażonych tego rodzaju bronią, aż 6 z nich w Vancouver.
– W tym samym czasie w Wielkiej Brytanii na 851 zastosowań paralizatora przez policję nie zmarła żadna osoba – twierdzi rzecznik Home Office, czyli brytyjskiego ministerstwa spraw wewnętrznych. Przypadkiem kontrowersyjnym jest jednak śmierć 47-letniego Briana Loana, który zmarł w zeszłym roku kilka dni po tym, jak użyto wobec niego paralizatora. W posiadaniu londyńskiej Metropolitan Police jest co najmniej 350 taserów o mocy 50 tysięcy woltów. Policja uważa, że taser jest bronią w mniejszym stopniu śmiercionośną niż tradycyjny pistolet i, jak pokazują policyjne raporty, częstość jej zastosowania wzrasta.
Jeszcze do lipca tego roku policjanci mogli jej używać tylko podczas konfrontacji z uzbrojonym napastnikiem, teraz – także wobec osób nieuzbrojonych, które stanowią poważne zagrożenie. – Choć tasera policjanci używają w takich samych okolicznościach, w jakich broni, jego zastosowanie nie powinno kończyć się śmiercią – twierdzi rzecznik Association of Chief Police Officers.
Ból nie do zniesienia
By obezwładnić napastnika, jak twierdzą lekarze, paralizatora wystarczy użyć raz – jest on bowiem rażony prądem o mocy 50 tysięcy woltów. Roberta Dziekańskiego kanadyjska policja raziła aż cztery razy (!). Zastosowanie tasera – jak opisuje to raport Amnesty International – powoduje „ból nie do zniesienia” oraz może spowodować zawał nie tylko u osób chorych na serce, ale i u tych z innymi problemami zdrowotnymi. Co o śmierci Roberta, który chciał szukać lepszej przyszłości w Kanadzie, sądzą Polacy na Wyspach? „Właśnie obejrzałem ten film…:(…Tragedia…Brak mi słów” – piszą na polonijnych forach internetowych.