Praca i finanse
Rośnie podatek od emisji C02 – co zrobić, aby go uniknąć?
Nowoczesne samochody spełniają coraz bardziej wyśrubowane normy emisji spalin. Dzięki temu w naszych miastach jest czyściej, można odetchnąć pełną piersią, a my w ramach "podatku od CO2" płacimy mniej. Wszyscy zadowoleni? Nie do końca, bo wpływy do budżetu maleją. A politycy nie mogą przecież na to pozwolić…
Sielanka już wkrótce się to skończy – rząd Theresy May zamierza mocniej obciążyć kierowców w ramach "vehicle tax rate". Do tej pory opłata ta była uzależniona od stopnia emisji CO2 liczonego w g/km. Szczęśliwie dla kierowców lwia część samochodów poruszających się po wyspiarskich drogach jest coraz bardziej ekologiczna, przez co koszta ponoszone z tego tytułu są mniejsze. Kanclerzowi George`owi Osborne`owi jednak taka sytuacja była nie w smak i zdecydował się zmienić "zasady gry" – od 1 kwietnia WSZYSCY kierowcy będą obłożeni podatkiem (prawie) po równo.
Jak to będzie wyglądało w praktyce? Wysokość podatku przez pierwszy rok jego użytkowania będzie uzależniona od poziomu emisji dwutlenku węgla. Stawki w poszczególnych widełkach będą jednak nieco wyższe, niż w poprzednich latach. Tak wyglądają rządowe wyliczenia:
Co gorsza kolejne transze podatku w drugim i pięciu kolejnych latach jeżdżenia zostały ustalone na sztywno i na ich wysokość nie będzie miał wpływu stopień emisji. Generalnie oznacza to, że wszyscy zapłacimy więcej. Ponadto za auta warte ponad £40 000 będzie trzeba odprowadzać DODATKOWY roczny haracz w wysokości £310 – między drugim a szóstym rokiem. Jak to będzie wyglądało? Oto dane za oficjalną stroną rządową:
Jak widać najlepiej będą mieli użytkownicy samochodów elektrycznych, którzy nie zapłacą nic. W szóstym roku użytkowania wracamy do tabelki z pierwszego roku, więc będziemy płacić mniej. Najbardziej zadowoleni w tej sytuacji są ci, którzy mają już zarejestrowany samochód – ich będą obowiązywać stare (niższe!) stawki. Jeśli więc macie szansę załatwić formalności przed 1 kwietnia mocno do tego zachęcamy!