Życie w UK
Paweł i Gaweł w jednym stali ogonku…
Gaweł na poczcie – Paweł na „post office”… Pod „entry” do post-office’u, Paweł (zgodnie z tutejszym zwyczajem) przepuścił wszystkich wychodzących – Gaweł (zgodnie z tamtejszym zwyczajem) wlazł pierwszy: przecież im tłoczniej i ciaśniej tym lepiej!
Gdy oboje są już w środku, Paweł (a tak naprawdę Paul) staje w grzecznym brytyjskim ogonku, zachowując półmetrowy dystans do dżentelmena przed nim (nie mieszcząca się reszta z tyłu moknie na dworzu, a co tam!) – Gaweł ciśnie się chłopinie z przodu na głowę: nuż go sztura łokciem, nuż trąca, depcze po piętach (sam przydeptywany i przyciskany przez babinę z tyłu). Paul’owi spada na podłogę kwitek: w mig excuse’muje go dżentelmen z przodu – Gawłowi spada kwitek: w mig babina z tyłu szarpie go za rękaw: „Panie, spadło”.
Następnie, dżentelmen od upuszczonego kwitka zagaduje Paul’a: ze smile’em na ustach ciągnie kurtuazyjną gadtkę-szmatkę, po czym chwali pogodę: „No rain! Hurray!” – Gawła zagaduje babina: z grymasem na ustach labiedzi i kwęka na wolną obsługę, po czym płynnie przechodzi na pomstowanie na Tuska. Wtem, w pani z tyłu kolejki, Paul rozpoznaje daleką znajomą: grzecznie zagaduje pytaniem z jednocześnie zawartą odpowiedzią “Hałar ju juołrajt?” – na co daleka znajoma odwzajemnia się tą samą grzecznością – gdy Gaweł rozpoznaje w kolejce swoją znajomą, na powitanie „co słychać”, znajoma odrzeka albo „aaa, jakoś leci”, albo „aaa, mogłoby być lepiej”, „po staremu”, ewentualnie „stara bieda”.
Z naciąganej optymistyczno-friendly atmosfery, ratuje Paul’a pikający wyświetlacz z numerem wolnego stanowiska – od narzekania znajomej, Gawła ratuje pociągnięcie za rękaw babiny: „Panie, wolna kasa!” Ale co to? Kasa niby wolna, ale kasjerka zmienia rolkę – a czas leci! „Cholera” – Gaweł pluje sobie w brodę – „mogłem stanąć do «jedynki!”.
Gdy wreszcie klient Paul dostaje „service”, zalewa go pięć „thank you’ów”, sześć „please’ów” i dziewięć „anything else’ów” – gdy petent Gaweł dostaje się do okienka, zalewa go krew na lakoniczność i pomocność Pani Mundurowej. „Halo, czy ktoś tu stracił mowę?” – rozgląda się Gaweł szyderczo. Na to Mundurowa spod okularów wreszcie rzecze: „Mogę mówić, mogę nie – wolnoć, Tomku, w swoim domku!”.
A z tej to powiastki morał w tym sposobie: jak ty komu, tak on Tobie. Tyle że dwa razy bardziej.
Jacek Wąsowicz