Życie w UK
Kolejny lockdown może być „gorszy niż sama choroba”, ostrzega grupa kilkudziesięciu posłów, buntujących się przeciw przedłużaniu ograniczeń
Fot. Getty
Grupa posłów z Partii Konserwatywnej tworzy anty-lockdownowy front w parlamencie. „Lek, który przepisujemy niesie bardzo realne ryzyko, że będzie gorszy niż sama choroba” – ostrzegają deputowani.
Około 50 torysów utworzyło grupę działającą na rzecz walki z możliwymi kolejnymi lockdownami ogólnokrajowymi. Posłowie twierdzą, że ryzyko gospodarcze i zdrowotne jest zbyt wysokie i może przynieść skutki „gorsze niż sama choroba”. Mówiąc o ryzyku zdrowotnym, deputowani mają na myśli szeroko rozumiane i wieloaspektowe konsekwecje ograniczeń dla zdrowia ludzi.
Grupa posłów sprzeciwia się kolejnym lockdownom
Jak podaje „The Independent”, Covid Recovery Group ma trzy główne postulaty. Po pierwsz, domaga się, aby Boris Johnson upublicznił wyniki analiz na temat strat i zysków ekonomicznych, a także analizy dotyczące strat zdrowotnych, jakie mogą się wiązać z utrzymywaniem surowych restrykcji po 2 grudnia 2020. Po drugie, grupa chce także położyć kres „monopolowi” aktualnych naukowych doradców rządu, wprowadzając alternatywne grupy ekspertów, umożliwiające racjonalną krytykę i dyskusję. Ponadto, trzecim postulatem grupy jest poprawa już wdrożonych środków zapobiegawczych – w tym ulepszenie systemu test-and-trace.
„Kraj bardzo potrzebuje innej i trwałej strategii życia z wirusem, która nie wymaga od nas życia w serii niszczących lockdownów” – mówił Mark Harper, przewodniczący grupy. – „W tej chwili przepisywany przez nas lek wiąże się z bardzo realnym ryzykiem, że będzie on gorszy niż sama choroba i ważne jest, abyśmy podejmowali decyzje na podstawie rzetelnych danych naukowych, ekonomicznych i zdrowotnych”.
Na razie grupa nie ma tak wielu członków, by poważnie zagrozić premierowi, gdyby doszło do głosowania ws. kolejnego lockdownu. Jednak grupa stopniowo rośnie w siłę. Przypomnijmy, że Boris Johnson nie wykluczył, że rząd zaleci kolejny lockdown po 2 grudnia. Gdyby tak się stało, wówczas znów doszłoby do głosowania w Izbie Gmin. Bunt wśród torysów może zmusić premiera do szukania poparcia u opozycji.