Życie w UK

James Bond dla małych Polaków

To historia jak z filmów o Jamesie Bondzie. Czasy zimnej wojny, oskarżenia o szpiegostwo i więzienie. A w samym środku wydarzeń Brytyjczyk, który poświęcił życie dla polskich dzieci.

James Bond dla małych Polaków

Polacy Online – Portal Polaków w UK >>

Pomoc dla najmłodszych >>

Nie mogę uwierzyć, że ten energiczny mężczyzna, z którym rozmawiam, ma już 78 lat. A jednak. Brytyjczyk Brian Moller Butcher swoim życiem mógłby obdzielić co najmniej kilka osób. – Wiem, wiem. Moja historia to jak James Bond przepleciony z serialem obyczajowym – śmieje się tubalnie. 

Żelazna Kurtyna
Wszystko zaczęło się we wczesnych latach osiemdziesiątych. W erze, kiedy Zachód i Wschód oddzielała gruba, żelazna kurtyna. Brian pracował jako sprzedawca półprzewodników, cząstek technologicznych używanych np. w radiach czy kamerach. Pewnego dnia poznał przemiłą młodą dziewczynę z Polski, odległego i egzotycznego w tamtym okresie komunistycznego kraju. Pracowała w Anglii jako au-pair. Bardzo się polubili, a czterdziestoletni wówczas Brian pierwszy raz usłyszał o dzialalności jej ojca, Bogusława Homickiego i polskich Ognisk Towarzystwa Przyjaciół Dzieci Ulicy „Lisiecki”. Ich założyciel, Kazimierz Lisiecki, nazywany przez młodzież Dziadkiem, był zapalonym działaczem i harcerzem. Jeszcze przed II Wojną Światową poświęcił swoje życie skrzywdzonym przez los dzieciom: warszawskim żulikom, czy jak ich nazywał „bezprizornym”. Założył dla nich w 1932 roku pierwsze Ognisko Towarzystwa Przyjaciół Dzieci Ulicy w Warszawie, na ul. Środkowej 9. Ale w Polsce w czasach powojennych liczba organizacji charytatywnych była bliska zeru. Kto miał czas pomagać innym, kiedy samemu trzeba było walczyć o przetrwanie? Zaintrygowany Moller Butcher pojechał do Warszawy na początku lat 80. – Lisiecki nie żył już wtedy od trzech lat. A ja zobaczyłem dzieci żyjące na ulicy, śpiące w kartonach. Młodzież bez przyszłości. To było jak XVIII-wieczna Anglia, potworne – wspomina Brian.

Zostać bohaterem
Urzekła go historia Lisieckiego i jego domów dla dzieci ulicy, w których dostawały wikt i opierunek, a także szanse na zmianę ulicznej wegetacji. – Nie wiem, co się ze mną stało. Chyba chciałem zostać bohaterem. Czy nie każdy o tym marzy? – pyta retorycznie, kiedy staram się zrozumieć, co tak naprawdę kierowało nim, kiedy porzucał swoje „zwyczajne” życie na Wyspach, żeby pracować dla małych Polaków. Razem z Bogusławem Homickim, obecnie wiceprezesem Towarzystwa,  starali się zbierać pieniądze na otwieranie nowych Ognisk „Lisieckiego”. Jego pomoc była o tyle cenna, że w Wielkiej Brytanii od lat działała inna słynna organizacja pomagająca młodzieży, Barnardo’s. Od Brytyjczyków polska strona dostała gotowy statut i charytatywny know-how. Pieniądze często pochodziły z kieszeni samych działaczy. – Jeździłem do Warszawy tak często, że mój paszport był cały w polskich stemplach – wspomina Brian.
Jego podróże nie umknęły oczom służb wywiadowczych. W 1985 roku został aresztowany przez brytyjskie służby celne. Powód? Podejrzenia kolaboracji z Sowietami. Nie zapominajmy, że Polska była przecież satelitą Związku Sowieckiego. Na szczęście, na uniewinnienie nie musiał długo czekać. – Ale ani myślałem zaprzestać pomocy dzieciakom z Polski. No i się doigrałem. Trzy lata później dopadli mnie Amerykanie. Dostałem dwa lata więzienia za szpiegostwo i nielegalny handel z krajami komunistycznymi – opowiada gorzko. Odsiedział część kary, żeby w końcu, w toku cichych, dyplomatycznych negocjacji dostać ratunek z rąk brytyjskiej premier, Margaret Tchatcher.

Przywrócić dzieciństwo
Ta życiowa porażka nie zraziła go do Polski, mimo że oskarżenia i więzienie zostawiły w nim nieufność i gorycz. Postanowił kontynuować dzieło polskiego harcerza i miłośnika młodzieży. Domy dziecka sygnowane przez Towarzystwo Przyjaciół Dzieci Ulicy im. Kazimierza Lisieckiego „Dziadka” wciąż powstają w całej Polsce. Jest ich już prawie 300. Ostatni projekt TPDU to odnowa upadłego kompleksu domków nad Świdrem, 20 kilometrów od Warszawy i niedaleko Otwocka i Józefowa. To tam mieści się jedno ze starszych Ognisk Lisieckiego, do którego przyjeżdżają dzieci z tzw. trudnych rodzin, często osierocone lub porzucone przez rodziców. – Nasze ośrodki dają im możliwość spokojnej nauki, odpoczynku od domów, w których często panuje alkohol i przemoc – opowiada Brytyjczyk, który jest prezesem polskiego i londyńskiego oddziału Towarzystwa i przewodzi akcji „Przywrócić Dzieciństwo”. Ich działalność wspierają m.in. prezydentowa Maria Kaczyńska, honorowy patron Towarzystwa oraz księżna Renata Sapieżyna. A cel jest niemały. Na remont osiedla „Świder”, składającego się z dwóch willi, domu i amfiteatru, potrzeba będzie blisko 250 tys. funtów. Część dołoży Unia Europejska. Ale potrzebna będzie też pomoc ludzi dobrej woli, zarówno dużych sponsorów, jak i zwyczajnych Polaków. – Apelujemy o otwarte serca. To ważne dla mieszkających tam 60 dzieci i ich opiekunów, a także dla tych, którym to osiedle będzie potrzebne w przyszłości. Niech nie będzie w Polsce opuszczonej i zaniedbanej młodzieży – mówi Brian Moller Butcher.

Aleksandra Kaniewska

Polacy Online – Portal Polaków w UK >>

Pomoc dla najmłodszych >>

author-avatar

Przeczytaj również

Płaca realna w UK jest niższa niż czasie kryzysu w 2008 r.Płaca realna w UK jest niższa niż czasie kryzysu w 2008 r.Szkocki rząd „przetrwał” głosowanie nad wotum nieufnościSzkocki rząd „przetrwał” głosowanie nad wotum nieufnościGeert Wilders rozpowszechnia rasistowskie treści w social mediaGeert Wilders rozpowszechnia rasistowskie treści w social mediaGdzie umieszczeni zostali imigranci z dublińskiego „miasteczka namiotowego”?Gdzie umieszczeni zostali imigranci z dublińskiego „miasteczka namiotowego”?Łosoś z Tesco sprzedawany z dodatkowym zabezpieczeniem przed złodziejamiŁosoś z Tesco sprzedawany z dodatkowym zabezpieczeniem przed złodziejamiPolacy z Eccles oskarżeni o zamordowanie i poćwiartowanie 67-latkaPolacy z Eccles oskarżeni o zamordowanie i poćwiartowanie 67-latka
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj