Życie w UK
Felieton: Samotne rodzicielstwo: harówa bez zapłaty i motylki w brzuchu
Jesteś samotny – marzysz o wielkiej miłości i związku „do końca życia”. Jesteś z kimś – często marzysz o wolności, zastanawiasz się, jakby to było bez niej/niego.
Kochasz kogoś – boisz się, że go utracisz, nie kochasz – myślisz: „oby nie za późno, czas na rodzinę, dzieci, a ja ciągle sama/-a”. I tak źle i tak niedobrze. Jedna jednak jest miłość, która nie kończy się wraz z ukończeniem przez kochaną/kochanego 18. roku życia.
To bezwarunkowa miłość do dziecka. Ona nie przechodzi, kiedy dziecko choruje i płacze całą noc, kiedy zaczyna nas okłamywać w sprawach ocen w szkole, nie kończy się, kiedy dziecko przechodzi okres dojrzewania i prędzej z kozą u płotu byśmy się dogadali niż ze zbuntowanym nastolatkiem.
Zaprawdę ciężkie jest życie rodzica. Ciężka harówa bez wynagrodzenia, a jednak… Rodzice, którzy się rozstają, mogą podzielić wspólne mieszkanie, sprzedać samochód i zasilić dwa osobne konta – dziecko musi jednak zostać z jednym z rodziców.
Najczęściej zostaje przy matce (chociaż nie zawsze, sądy zmieniły już swoje podejście do kwestii wychowania po rozwodzie i nie boją się przyznawać opieki nad dziećmi ojcu, jeśli matka się do tego nie nadaje). Jak trudne jest samotne rodzicielstwo wiedzą tylko ci, którzy to przeszli.
Samotne podejmowanie każdej decyzji, zmaganie się ze złym humorem i chorobami dziecka, z pracą na kilka etatów, żeby starczyło na cokolwiek, z trudami znalezienia sobie partnera, który zostałby przez dziecko zaakceptowany, z huśtawką emocjonalną… i długo można by wymieniać cienie i blaski samotnego rodzicielstwa, zwłaszcza tu – w innych niż w Polsce – warunkach.
Napiszcie o swoich doświadczeniach do redakcji, jeśli zainteresuje Was artykuł „Siła samotnych polskich matek”.
Samotnych ojców zapraszam do dyskusji jeszcze goręcej. Ja sama artykuł przeczytałam z ogromnym zainteresowaniem, bo i mnie samotne macierzyństwo nie ominęło i dobrze wiem, ile gór musiałam pokonać, zanim znalazłam się tu, gdzie jestem.