Życie w UK
Brytyjka przygarnęła bezdomnego narkomana. Za swoją dobroć zapłaciła życiem…
Nie milkną echa masakry, jakiej 23-letni narkoman Aaron Barley dokonał w zeszłym tygodniu w Stourbridge. Mężczyzna z zimną krwią zadźgał 50-letnią Tracey i jej 13-letniego syna, a ojca rodziny, 47-letniego Petera, krytycznie ranił.
O rzezi w domu państwa Wilkinsonów pisaliśmy w zeszły czwartek. Wtedy jednak nie było dokładnie wiadomo, co się stało. Z lakonicznych informacji podawanych przez policję można było jedynie wywnioskować, że do zbrodni doszło w czwartek rano oraz że napastnik, który po masakrze ukradł samochód marki Land Rover, prawdopodobnie znał rodzinę.
Co Brytyjczycy sądzą o Brexicie wiosną 2017 r.? Wyniki badań mogą Was zaskoczyć!
Kilka dni po tragicznej zbrodni mamy już znacznie więcej informacji, które są niestety… przerażające. Okazuje się, że 23-letni Aaron Barley rzeczywiście znał rodzinę Wilkinsonów, która zapewniła mu pracę i dach nad głową. W pomoc chłopakowi zaangażowała się przede wszystkim Tracey, która w przeszłości sama zmagała się z uzależnieniem (w tym wypadku od alkoholu) i jako wolontariuszka wielokrotnie pomagała ludziom borykającym się z nałogami. Aarona Barleya kobieta poznała w 2015 r. na parkingu pod jednym z hipermarketów, a ponieważ był on uzależniony od brania narkotyków, to od razu zdecydowała się mu pomóc.
Croydon: kolejny rasistowski atak Brytyjczyków na imigranta!
Los Barleya na tyle poruszył Wilkinsonów, że kupili oni mężczyźnie mieszkanie, które w pełni umeblowali. Poza tym Peter załatwił Aaronowi pracę w swojej firmie i założył mu konto w banku. Wilkinsonowie otoczyli narkomana opieką i zaczęli go nawet w pewnym momencie traktować jak syna.
Wdzięczność Barley'a nie trwała jednak długo. Mężczyzna, który nie potrafił wydostać się z nałogu, sprzedał wkrótce wszystkie meble i przestawał pokazywać się w pracy. Narkotyki zwyciężyły i Barley wrócił na ulicę. Gdy jednak skończyły mu się pieniądze, to zaczął prześladować swoich dobroczyńców. Finał tych prześladowań trafił w czwartek na pierwsze strony gazet…
O dużym szczęściu może mówić 18-letnia (córka państwa Wilkinsonów), która w chwili ataku przebywała poza domem. Lidia przeprowadziła się w tym roku do Bristolu, gdzie rozpoczęła studia na Bristol University.