Życie w UK
Zuzanki nerwowa walka z nałogami
– Powinnaś znać podstawowe potrzeby kobiet – powiedziała Zuzanka z tym swoim szelmowskim wyrazem twarzy. I zaraz triumfalnie obwieściła, akcentując każde słowo: „bo trzech rzeczy brakuje kobietom aż do śmierci: miłości, ciuchów i słodyczy” i ze słodkim uśmiechem na perfekcyjnie umalowanej dziewczęcej buziuni zapytała: – W związku z tym wybieram się na shoppingowe polowanie. Idziesz ze mną?
Systematycznie niesystematyczna Eśka >>
Czyż mogłam odmówić uzależnionej osobie potrzebującej terapii? Zuzanka co jakiś czas była od czegoś albo od kogoś uzależniona. W nałogi wpadała błyskawicznie, a pole wyboru miała ogromne. Przy poczuciu jakiejkolwiek życiowej porażki, kiedy rzucała faceta albo on ją rzucał – szybko znajdowała sobie jakiś nowy nałóg. Nałogiem, podstawowym który był nałóg kupowania, któremu towarzyszył młodszy brat – nałóg podjadania ciasteczek. Pomiędzy ciasteczkami a kupowaniem był jeszcze nałóg obgryzania paznokci, picia dwóch butelek czerwonego wina w każdy piątek po pracy, 3 piw w pubie kazdej soboty w roku, nałogowe czytanie romansideł, czatowanie na stronach randkowych, kolekcjonowanie perfum w czerwonych butelkach, i… i tysiące innych mniejszych lub wiekszych nałogów i „nałożków”. Po drodze do każdego sklepu zawsze znalazła małą kawiarenkę, herbaciarnię, cukierenkę i wstępowała „na jednego” – na przykład marcepana oblanego czekoladą i orzechową posypką, albo loda z bitą śmietaną i kandyzowanymi owocami tropikalnymi. W końcu powiedziałam jej, co myslę o tych jej nałogach, bo język mnie świerzbił już od wiosny: – Zacznij coś z tymi nałogami robić, bo skończysz w psychiatryku na terapii z innymi uzależnionymi – w końcu wyrzuciłam to z siebie.
– Daj spokój, przecież bywaja jeszcze gorsze nałogi – wysyczała oburzona. – Moja koleżanka tak wpadła w sidła zdrowego odżywiania, że skończyła u psychoterapeuty na wcale nie tak wygodnej kanapie. Najpierw sprawdzała dokładnie każde opakowanie produktu, które miała kupić. Czytała ile E-ileś tam ma batonik z pełnoziarnistego musli, zaczęła liczyć ile pełnych ziaren ma żytni chleb pełnoziarnisty. W końcu jej nałóg zdrowego odżywiania popchnął ją w kierunku wegetarianizmu, potem weganizmu, aż w końcu została frutarianką i głód zaspakajała tylko owocami, które spadały w ogrodzie jej znajomych. Biedaczka schudła w tym nałogu do 38 kilogramów przy wzroście 170 i nie miała nawet siły wyciągać robaków ze zgniłych jabłek. Pytam cię więc, czy moje nałogi są tak straszne?
Cóż jej miałam powiedzieć ja, która nałogowo czytam wszystkie książki o Marilyn Monroe, nałogowo kupuję topy tylko w czarnym kolorze i nałogowo kolekcjonuję lakiery do paznokci w kolorze fuksji i takież błyszczyki, nałogowo oglądam wszystkie odcinki „X-Factor”, oglądam po nocach biało-czarne filmy z lat 50 ?!
Ilona Korzeniowska/ Fot. Thinkstock
Systematycznie niesystematyczna Eśka >>