Życie w UK
Zawieszeni na wahadle
Trwa dyskusja o młodej emigracji, integracji, korzyściach i zagrożeniach płynących z naszej obecności w Wielkiej Brytanii, przyjazdach i powrotach. W zeszłym tygodniu POSK gościł Michaela Dembinskiego, dyrektora Brytyjsko-Polskiej Izby Handlowej.
Akcja "Powroty" nie dla wszystkich >>
Zakłada się, że Polaków jest w Wielkiej Brytanii około miliona. To olbrzymia grupa, której zachowania mają wpływ zarówno na gospodarkę UK, jak i Polską. Podczas pierwszej części zeszłotygodniowego spotkania Michael Dembinski przedstawił najważniejsze wskaźniki ekonomiczne, które zmieniły się w Polsce i UK w ciągu ostatnich czterech lat. Oprócz umacniającego się złotego (wartość funta w Polsce spadła w tym czasie o ponad 40 proc.), dyrektor Brytyjsko-Polskiej Izby Handlowej (BPCC) starał się odpowiedzieć na pytanie, kto zdecyduje się na powrót do kraju, a kto nadal będzie przyjeżdżał na Wyspy Brytyjskie w poszukiwaniu pracy.
Kto wróci, a kto nie?
– Wrócą osoby najmniej zarabiające, których dochód waha się w okolicach płacy minimalnej. Zarabiając 4,50 lub 4,75 funta na godzinę w 2004 roku było to ponad 30 złotych, dziś będąc na najniższej stawce zarabia się nieco ponad 20 złotych – wyliczał specjalista.
Również pozostałe dane ekonomiczne wskazują na lepszą sytuację gospodarczą, w której znajduje się obecnie Polska, porównując ją z UK. Sam wzrost produkcji przemysłowej to ponad 7 proc. w Polsce, podczas gdy w Wielkiej Brytanii współczynnik ten wynosi minus 1,5 proc.
Zdaniem dyrektora BPCC na powrót zdecydują się również te osoby, które wykonują w UK pracę poniżej swoich kwalifikacji jak i ci, którzy w Polsce zostawili najbliższą rodzinę. Spadające bezrobocie w kraju, szczególnie w dużych miastach, może mieć dodatkowy wpływ na decyzję o opuszczeniu Wielkiej Brytanii. Jednak nie dotyczy to osób pochodzących z mniejszych miejscowości, bowiem nadal istnieją w Polsce miejsca, gdzie brak pracy dotyka nawet co trzecią osobę.
Osoby z wyższymi kwalifikacjami, które spędziły jakiś czas u brytyjskiego pracodawcy mogą się z kolei zderzyć z niższą kulturą pracy, która wciąż obecna jest w wielu polskich firmach. Przykłady takich historii wymieniali zebrani na spotkaniu przedstawiciele emigracji i organizacji polonijnych.
Michael Dembinski wymienił też trzy grupy, które powrotu do Polski nie będą raczej rozważać. To przedsiębiorcy, którzy otworzyli swój biznes na Wyspach i trudno byłoby im wrócić do polskiej biurokracji, wysoko wykwalifikowani pracownicy (finansiści, inżynierowie) oraz osoby, które założyły w Wielkiej Brytanii rodziny.
– Znam wiele Polek, które wyszły za Anglików. Za to nie znam żadnego Polaka, który poślubiłby Angielkę. Dlaczego tak jest? – pytał retorycznie dyrektor Izby.
Przyjadą nowi
Pomimo że mniej ludzi niż po 2004 będzie czuło potrzebę wyjazdu za granicę, to wciąż możemy spodziewać się napływu studentów i świeżo upieczonych absolwentów wyższych uczelni.
– Studenci wybierają brytyjskie uczelnie, bo w przeciwieństwie do szkół podstawowych i średnich ich poziom jest znacznie wyższy niż polskich. Szczególnie Londyn będzie przyciągał młodych, niezależnie od stanu polskiej gospodarki. Tak jak przyciąga każda światowa metropolia, kusząc olbrzymimi szansami zawodowymi – mówił Dembinski.
Dodatkową grupą będą bliscy tych osób, które po spędzeniu kilku lat w UK postanowią przenieść tu swoje rodziny.
Zdaniem Dembinskiego zmniejszy się też napływ do Wielkiej Brytanii osób wykonujących zawody w branży budowlanej. Angielscy pracodawcy nie będą walczyć o pracownika z przedsiębiorcami z Polski podnosząc stawki.
– Rynek budowlany w UK to już nie to samo co było jeszcze osiem miesięcy temu. Dzisiejsze inwestycje, w których pracuje wielu Polaków, to głównie umowy podpisane kilka miesięcy temu. Kryzys na rynku budownictwa zahamuje tę gałąź gospodarki – uważa dyrektor BPCC.
Wyjazd do pracy i w poszukiwaniu lepszych warunków życia nie skończy się, ale liczba Polaków mieszkających w UK może w następnych latach zmaleć do ok. 300 tys. osób. Napływ kolejnych ludzi nie będzie tak dynamiczny, jak przed kilku laty, ale na pewno nie zatrzyma się.
– Emigracja jest dziś prosta. Podróż do domu zajmuje kilka godzin, to zupełnie inne realia niż te, w których żyła stara emigracja. Masa ludzi korzysta z połączeń lotniczych, by na kilka dni odwiedzić rodzinę w kraju. To również strumień ludzi lecących w drugą stronę, ale niekoniecznie do pracy, na przykład rodzice tych osób, które zdecydowały się na wychowywanie w Wielkiej Brytanii swoich dzieci. Nasza emigracja żyje jak na wielkim wahadle, zawieszonym między UK i Polską – podsumowywał Dembinski.
Akcja "Powroty" nie dla wszystkich >>