Styl życia
Wypadek samochodowy Lewandowskiego – wyszedł cało, ale potem… nie wszedł na boisko
Dlaczego najskuteczniejszy piłkarz Bayernu nie wychodzi w pierwszym składzie zespołu w meczu, w którym waży się jego być albo nie być w Lidze Mistrzów?
Nieobecność „Lewego” w pierwszej jedenastce z Monachium, która wybiegła na Estadio da Luz walczyć z Benfiką o awans, próbowano tłumaczyć jego sytuacją z żółtymi kartkami. Przed spotkaniem Polak na koncie miał dwa „żółtka”.
Otrzymanie kolejnej oznaczałoby, że musiałby pauzować w kolejnym meczu (a więc w pierwszym starciu półfinałowym). Inni zwracali uwagę, że trener Guardiola posadził go na ławie, bo gra ostatnio przysłowiowy piach.
Rzeczywiście, ani w Bundeslidze (koszmarny kiks w wygranym 3:1 meczu z VfB Stuttgart), ani w Champions League (pusty przebieg w pierwszym meczu z Benfiką) kapitan reprezentacji Polski nie wpisał się na listę strzelców. Ogółem na bramkę czeka od połowy marca – jak na napastnika światowej klasy jest to wynik słaby, jeśli nie kompromitujący.
Polskie gole w Europie – Milik i Lewandowski bohaterami piłkarskiego weekendu
W meczu z Portugalczykami Lewandowski pojawił się dopiero w 84. minucie, ale to wcale nie ucięło spekulacji dotyczących jego obecnej pozycji w zespole. Swoje trzy grosze w tej sprawie dorzuciły niemieckie media.
Okazało się bowiem, że w niedzielę gwiazdorowi Bayernu przydarzył się wypadek samochodowy. Do zdarzenia doszło w monachijskiej dzielnicy Bogenhausen. Piłkarz jechał właśnie na lotnisko, aby odebrać z niego swoją żonę, Annę. Jak ustalono w jego auto wjechało porsche cayenne prowadzone przez obcokrajowca. Aby utrzymać całą sprawę w tajemnicy nie wzywano policji.
„To nie była moja wina. Na szczęście nic się nie stało, wszystko jest w porządku” – komentował później poszkodowany. Wiadomo również, że koszty naprawy jego samochodu sięgną 25 tysięcy euro.
„Lewy” stanowczo jednak zaprzeczył, że niedzielne wypadki miały wpływ na decyzję trenera Guardioli. „Przede wszystkim chodziło o danie mi chwili wytchnienia i odpoczynku” – komentował na pomeczowej konferencji. „Trener chciał wywołać we mnie wywołać sportową złość, bo wiadomo, że każdy chciałby grać”.
Tajemnica rozwiązana?