Styl życia

Wawel, Londyn i masoni (cz. 2)

Do grona polskich okultystów należał nie tylko zmarły przed 27 laty w Londynie płk żandarmerii Kazimierz Chodkiewicz, lecz również liczna grupa wysoko postawionych wojskowych, wybitnych naukowców, lekarzy oraz artystów.

Wawel, Londyn i masoni (cz. 2)

Wawel, Londyn i masoni (cz.1) >>

Wszyscy bez wyjątku byli przekonani nie tylko o istnieniu czakramu wawelskiego, lecz również o jego nadzwyczajnej mocy, który uczyni Polskę jednym z najznaczniejszych krajów świata.

Był, czy go nie było?

W eseju pt. „Kraków: ognisko sił tajemnych – duchowy ośrodek mocy” Kazimierz Chodkiewicz opisuje i wyjaśnia czym są amulety, jak powstawały i jak jeden z nich trafił na wawelskie wzgórze. W poprzednim odcinku pisałem o Apoloniuszu z Tiany, który na Wawelu zakopał swój talizman przez co wzgórze stało się jednym z siedmiu światowych ośrodków mocy. Część historyków kwestionuje w ogóle istnienie Apoloniusza, część uważa, że był ktoś taki, ale nie posiadał nadprzyrodzonych zdolności. Jeszcze inni są zdania, że to postać fikcyjna, żyjąca jedynie w legendach. Chodkiewicz i inni teozofowie i ezoterycy nie mają żadnych wątpliwości, że Apoloniusz nie tylko istniał, ale na Wawelu zakopał to, co miał zakopać. Pisze więc Chodkiewicz: „Był to mędrzec i wędrowny filozof szkoły neopitagorejskiej, urodził się w Tianie, w Kapadocji, wschodniej części Azji Mniejszej na początku naszej ery. Przebywał w Egei nad Zatoką Iskanderyjską. Poświęcił się tam studiom nad doktryną pitagorejczyków przyjmując proste i ascetyczne zasady życia. Następnie odbył podróż po całym ówcześnie znanym świecie. Rozpoczynając od Azji Mniejszej objechał ją całą,a potem udał się do Niniwy, Babilonu, by wreszcie dotrzeć do Indii, gdzie zetknął się ze wschodnim ezoteryzmem i mistycyzmem. Apoloniusz wrócił następnie do Europy, przejechał przez Grecję dotarł do Włoch i Hiszpanii. W Rzymie oskarżony został o zdradę zarówno przez Nerona, jak i Domicjana. Ostatnie dziesięć lat życia spędził w Efezie, gdzie założył własną szkołę filozoficzną. Zmarł prawdopodobnie w 98 roku mając 106 lat, jeśli wierzyć jego biografowi.”

Nordycy spod Krakowa

Biografem Apoloniusza był jego uczeń Demis, który towarzyszył swojemu mistrzowi w podróżach. Jego zapiski odtworzył rzymski historyk Flawiusz Filostrata. Jak na fikcyjną, według niektórych, postać Apoloniusz miał wcale bogaty życiorys, dość powiedzieć, że jego biografia liczy osiem tomów, w tym 97 listów skierowanych do pogańskich narodów w basenie Morza Śródziemnego. A dlaczego odwiedził tereny obecnej Polski, a dokładniej miejsce, w którym znajduje się obecny Kraków? Ponieważ, czytamy dalej: ”przyczyną był prawdopodobnie fakt, że te tereny, przez setki lat, zamieszkiwała podrasa nordycka, zanim jeszcze zaczęła osiedlać się na całym kontynencie europejskim. Kraina ta zachowała w swojej pamięci historię zamieszkałego tu ludu, jego myśli i uczucia, co tworzy swoistą aurę sprzyjającą przyszłemu oddziaływaniu talizmanu. Drugim powodem może być centralne położenie tego obszaru w Europie – od Hiszpanii po Ural. Są dwa okręgi wokół Krakowa. Mniejszy o promieniu 500 mil pokrywa centralną Europę. Okręg drugi o promieniu 1000 mil pokrywa całą jej resztę, co sprawia, że moc płynąca z talizmanu jest równomiernie rozdzielona po całym obszarze”.

Dowodem – brak dowodu

Co jednak najciekawsze, autor pisząc o Apoloniuszu rozkopującym wawelskie wzgórze w celu umieszczenia tam amuletu, stwierdza jednocześnie, że „biografia Apoloniusza nie zawiera żadnej wzmianki o podróży odbytej przez niego w te raczej mało znane wówczas strony Europy”. Nie sposób nie zapytać więc skąd w takim razie wiadomo, że Apoloniusz jednak kopał na Wawelu? Wyjaśnienie jest również zaskakujące. „Istnieje pewna luka w jego biografii po roku 93, wypełniona nieistotnymi faktami. Najprawdopodobniej właśnie w tym czasie Apoloniusz odwiedził południe Polski”. Zaiste dziwne to, że biograf mędrca z Tiany pominął wyprawę swojego mistrza na „dziką Północ” i zamiast ją uwiecznić, opisał jakieś „nieistotne fakty”. Jednym słowem „brak dowodu jest dowodem”. Jeśli taką zasadę Chodkiewicz stosował w swojej pracy, będąc przecież wysokim rangą oficerem żandarmerii wojskowej, to „straszno i smieszno” – jak mawiają Rosjanie. Ze wskazaniem na „straszno”.

Na wpół uśpiony

Innym dowodem na istnienie czakramu lub – jak kto woli – amuletu tkwiącego na Wawelu ma być fakt, że Polsce wiodło się dobrze dotąd, dopóki nie przeniesiono stolicy z Krakowa do Warszawy. Od tego czasu na Polskę zaczęły spadać różne nieszczęścia, począwszy od „potopu” szwedzkiego, poprzez rozbiory, obie wojny światowe, na komunizmie skończywszy. Tu znów nasuwa się kolejne pytanie – jeśli czakram ma taką moc, a jej zasięg ma nawet 1000 mil w każdą stronę i w Polsce jest jej centrum, to skąd ta kumulacja nieszczęść nawiedzających naszą ojczyznę od setek lat? Ano stąd, że czakram był przez jakiś czas uśpiony i jego energia musi być ponownie wzbudzona. „Talizman, serce Ośrodka Mocy, na wpół uśpiony spoczywał w skale dwadzieścia wieków. Jego czas jeszcze nie dojrzał, toteż pulsował tylko energią niezdolny do przekazania jej w całości. Wobec nadciągającej wojny (II wojna światowa – przyp. red) Hierarchia (Białe Braterstwo Adeptów, Duchowy Rząd Świata – przyp. red.) zadecydowała, aby ukaktywnić Ośrodek Mocy i wykorzystać jego pełne możliwości. Wyznaczony został dzień spełnienia aktu Białej Magii. Była to majowa pełnia 1935 roku, tj. 18 maja, godz. 10.57. Naród polski, strażnik Talizmanu, otrzymał rolę w owym kosmicznym dramacie. Aby mogły być zebrane siły potrzebne do obudzenia Wawelskiego Lotosu (inna nazwa czakramu – przyp. red.) musiał umrzeć jeden z synów tego narodu”.

Trumna marszałka indukuje moc

Jak się okazało ów rząd duchowy świata „uznał, że induktorem będzie marszałek Józef Piłsudski, który zmarł sześć dni wcześniej. Złożenie jego zwłok na Wawelu sprawiło, że amulet Apoloniusza ożył, ponieważ „z ciała i trumny marszałka Piłsudskiego uczyniono drugą część talizmanu. Jego dodatni biegun energii. Potężne, pozazmysłowe astralne fale miłości, współczucia i dobrej woli przeniknęły do katedry św. Jana w Warszawie podążając później za trumną podczas podróży do Krakowa. (…). Lotos zadrżał i przebudził się. Jego liczne płatki zaczęły wirować w nowym kosmicznym rytmie. Przekaźnik sił Dobra stał sie gotów do niesienia pomocy Europie i czekającej ją śmiertelnej walce z siłami Zła, które zagroziły Cywilizacji Zachodniej”.

Siły Zła nie czekają

Jak się okazało Siły Zła nie czekały do 1939 roku, lecz przypuściły swój atak już cztery lata wcześniej, dokładnie w tym czasie, kiedy do Krakowa ciągnął kondukt odprowadzający zwłoki marszałka. Wydarzeniu temu towarzyszyły bowiem trąby powietrzne i nawałnice o sile wcześniej w kraju nad Wisłą nienotowanej. Szlak konduktu wyznaczały wyrwane z korzeniami drzewa, słupy telegraficzne oraz maszty z flagami narodowymi. Siły Zła podejmowały trzykrotne próby przeszkodzenia całemu przedsięwzięciu, zostały jednak zwyciężone i trumna spoczęła na Wawelu. Zbudzony talizman nie zapobiegł jednak II wojnie światowej, mało tego, Siły Zła poczynały sobie całkiem nieźle osadzając na Wawelu Hansa Franka – generalnego gubernatora Rzeszy. Jego odejście zmieniło sytuację o tyle, że w Polsce zapanował na dziesięciolecia komunizm, co też przecież było złem. Dowodem na to, że czakram powoli się budzi, był wybór Karola Wojtyły na papieża, powstanie Solidarności oraz upadek imperium sowieckiego. Ale czasy prosperity duchowej dopiero nadchodzą. Według teozofów coraz intensywniejsza emisja dobrej energii z wawelskiego czakramu już niebawem odmieni los Polski na znacznie lepszy, szczegóły jednak muszą na razie pozostać w tajemnicy, ponieważ nie jest ich w stanie objąć rozum przeciętnego człowieka.

Czakram po radziecku

Leszek Matela, badacz „miejsc mocy”, autor wielu książek na ten temat, próbuje „unaukowić” sprawę czakramów powołując się m.in. na hipotezę trzech radzieckich uczonych: Gonczarowa, Makarowa i Morozowa, opublikowaną w 1974 roku w miesięczniku „Chimija i żizń”. Według tej teorii struktura kuli ziemskiej jest podobna do struktury kryształu i podobnie jak w tej krystalicznej, tak i w ziemskiej, istnieją aktywne węzły. Połączyli na mapie miejsca, w których zrodziły się najstarsze cywilizacje i wyszło na to, że linie utworzyły sieć regularnych pięciokątów. Na jednej z takich linii leży Kraków. Na tej podstawie skonstruowano model kuli ziemskiej w postaci bryły składającej się z 12 pięciobocznych płaszczyzn, a następnie wielościanu zbudowanego z 20 trójkątów. Kiedy przyłożono oba modele do mapy świata okazało się, że linie utworzyły sieć regularnych pięciokątów, a na ich wierzchołkach, lub geometrycznym środku znajdują się m.in.: piramidy w Gizie, Mohejo Doro w Indiach, Wyspa Wielkanocna oraz Machu Piccu w Peru. Ich krawędzie pokrywały się również z pasmami gór i rowów oceanicznych oraz grzbietami górskimi i uskokami na powierzchni planety. Węzły owej siatki pokrywały się również z terenami gdzie występują złoża bogactw naturalnych oraz centra najniższego i najwyższego ciśnienia atmosferycznego. Uczeni stwierdzili, że za pomocą tego eksperymentu można wyjaśnić istnienie centrów energetycznych.

Skąd się wzięła legenda?

W książce Zbigniewa Święcha pt.: „Czakram Wawelski – największa tajemnica wzgórza” bezkrytycznie – na ogół – próbującej dowieść, że istnienie czakramu jest poza dyskusją, wypowiadają się również sceptycy, gubiący się pośród licznych entuzjastów talizmanu. Nieżyjący już ksiądz prof. dr hab. Włodzimierz Sedlak, bioelektronik z Katolickiego Uniwesytetu Lubelskiego, twórca elektromagnetycznej teorii życia nazwał sprawę czakramów folklorem. Uważał, że sprawdzić to można jedynie przy pomocy odpowiednich przyrządów, a takich jeszcze nie ma. Prof. Mieczysław Tobiasz, badacz dziejów Krakowa, już 40 lat temu wyrażał swój sceptycyzm w sprawie istnienia domniemanego czakramu. Napisał o tym zresztą w „Przekroju” w 1997 roku. Jego zdaniem nie tylko nie ma na Wawelu żadnego źródła mocy, ale też nie istnieją żadne przekazy czy nawet legendy o czakramie. Poza jedną, która narodziła się dopiero na początku ub. stulecia. Jej powstanie przypisać należy odkryciom archeologicznym na Wawelu, podczas których znaleziono fragmenty rotundy i katedry Chrobrego. Stało się to dla ówczesnego społeczeństwa polskiego swoistą podnietą uczuć patriotycznych. Również poezja i literatura młodopolska stanowiła doskonały grunt dla mistycyzmu wśród wychowanej na niej Polakach. W takich okolicznościach działała również Rada Regencyjna. Jej członkowie, jak twierdził prof. Tobiasz, zbierali się towarzysko na seansach spirytystycznych. O jednym z nich ukazała się wiadomość w pewnym czaspiśmie teozoficznym wychodzącym w Londynie. Informowano tam o rzekomym odkryciu „świętego kamienia” z czasów pogańskich, pomijając rzeczywiste odkrycia archeologiczne. Wiadomość ta dotarła do wyznawców teozofii hinduskiej i stąd wycieczki Hindusów na Wawel, wcale jednak nie tak częste, jak twierdzili i twierdzą entuzjaści czakramu.

Wawel, Londyn i masoni (cz. 3) >>

Janusz Młynarski
[email protected]

 


author-avatar

Przeczytaj również

Polka dostała się do jednej z najlepszych szkół muzycznych na świeciePolka dostała się do jednej z najlepszych szkół muzycznych na świecieW parku w Londynie znaleziono psa z odciętym łbem i kończynamiW parku w Londynie znaleziono psa z odciętym łbem i kończynamiLaburzyści chcą znacjonalizować kolej. By było taniejLaburzyści chcą znacjonalizować kolej. By było taniejZwiększony ruch na drogach i lotniskach – początek majowych wakacji zbiega się z KoningsdagZwiększony ruch na drogach i lotniskach – początek majowych wakacji zbiega się z KoningsdagJako 14-latka torturowała i zabiła starszą kobietę. Teraz wyszła z więzieniaJako 14-latka torturowała i zabiła starszą kobietę. Teraz wyszła z więzieniaPolska edukacja w zasięgu rękiPolska edukacja w zasięgu ręki
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj