Życie w UK

Temat numeru: Brytyjczycy coraz częściej wybierają… Polskę

Młoda Polka, pracownica jednej z krakowskich agencji pośrednictwa pracy z zadowoleniem obserwuje zmieniające się rubryki. – Patrz – mówi z radością w głosie. – Oto kolejny klient z Wysp, który szuka zajęcia w Polsce. Przybywa ich, nie ma co, zaczął się ruch w interesie – dodaje. Po chwili pojawia się w komputerze informacja od angielskiego informatyka, który chciałby popracować nad Wisłą. – Kilka lat temu miałam jedno, góra dwa zgłoszenia w miesiącu. Teraz ich naprawdę przybywa…

Temat numeru: Brytyjczycy coraz częściej wybierają… Polskę

Temat

Przy londyńskiej King Street kilkoro Polaków wertuje ogłoszenia o tymczasowej pracy. Gdyby im powiedzieć, że pojawiła się niewielka jeszcze fala Wyspiarzy, którzy chcą jechać w drugim kierunku, pukaliby się w czoło.

Ruch w drugą stronę

Mamy w tej chwili do czynienia ze zjawiskiem takim, jakim przed laty było otwarcie granic i brytyjskiego rynku pracy dla Polaków, tyle że teraz przybywa Brytyjczyków poszukujących pracy w Polsce. Agnieszka Libura od lat kierująca Brytyjsko-Polską Izbą Handlową w Krakowie, dzięki której potencjalni inwestorzy otrzymują wyczerpujące dane o Małopolsce i ma siedzibę sąsiadujacą z biurem honorowego konsulatu brytyjskiego, odkryła ze zdziwieniem, że wielu Brytyjczyków chce przyjechać do pracy do Polski.

To przede wszystkim ludzie z tzw. klasy średniej, którzy mają już dość z jednej strony nieprzemijającego kryzysu na Wyspach, z drugiej zaś tego jazgotu wokół imigrantów w ich kraju i zdecydowali ruszyć do Polski w poszukiwaniu lepszego życia.

Nie ma jak nad Wisłą

I ludzie ci szybko odkryli dla siebie kraj, który jako jedyny nie popadł w kryzys podczas finansowych zawirowań sprzed lat, o otwartej kulturze, gdzie jest miejsce na nowe pomysły na inwestowanie, wreszcie są niskie koszty utrzymania. Dziennikarze brytyjskiej bulwarówki „Daily Mail” przyjrzeli się temu nowemu trendowi i sporządzili coś na kształt raportu poświęconego brytyjskiej migracji do kraju nad Wisłą. Doszli do wniosku, opierając się na opiniach Brytyjczyków, że życie nad Wisłą z różnych powodów jest lepsze niż na Wyspach.

Jedzenie podrożeje, jeśli rząd nie zatrzyma imigrantów z UE w Wielkiej Brytanii!

Spokojniej i więcej słońca

Dla Polaka zabrzmi to dziwnie, ale jednak poziom przestępczości, jak i koszty życia są niższe niż na Wyspach. Do tego przyjezdny z Wielkiej Brytanii doliczy sobie przeciętnie dziesięć dni wolnych więcej niż w swoim kraju, gdzie na dodatek może liczyć na prawie 200 godzin słonecznego czasu więcej niż w Wielkiej Brytanii. – Brytyjczycy, którzy tu przyjeżdżają, są zaskoczeni widząc niewykorzystany rynek biznesowy oraz rosnącą klasę średnią – mówi Agnieszka Libura.

– Jeśli taki Anglik znajdzie w Polsce niszę dla siebie, bardzo szybko może stać się bardzo bogaty. Pewne jest jedno: na pewno polski rynek nie będzie kusił niewykształconych i niewykwalifikowanych Brytyjczyków, ci nie mają tu czego szukać. Rośnie za to brytyjska diaspora w Polsce ludzi średniej klasy, pracujących w dużych międzynarodowych kompaniach, tych którzy chcą tu znaleźć swoją szansę, inni bo już znaleźli tu miłość swojego życia, inni wreszcie, bo najzwyczajniej w świecie zakochali się w Polsce – mówi. – Najważniejsza była dla mnie jakość życia – mówi 32-letni Mark Burton, specjalista IT, który z Nottingham w ubiegłym roku przeniósł się do Krakowa.

– Byłem wcześniej w Polsce kilkanaście razy, wpadałem tam z reguły tylko na weekend i za każdym razem podobało mi się coraz bardziej i bardziej. W końcu postanowił zostać w Polsce dłużej. Nie kryje tego, że na Wyspach mógł zarabiać znacznie więcej, ale jemu bardziej zależało na jakości życia, na korzystaniu z niego, na radowaniu się.

Wspominał swoje pobyty tak, że kończyły się one spacerami po krakowskim Rynku, podziwiał Wawel, jedną z najpiękniejszych budowli na kontynencie europejskim i bywało, że nieraz musiał się uszczypnąć w policzek, by być pewnym, że jest w realu. – Ludzie są w Polsce przyjaźni, życie płynie spokojniej, leniwiej – dodaje i wymienia jeszcze wspaniałą architekturę, nie mówiąc o znacznie tańszym życiu w tym kraju oraz wspaniałych i zdrowych produktach.

Forsa to nie wszystko

– Prawdopodobnie tu się zarabia jedną trzecią tego, co na Wyspach, za to mam tu komfort życia o jakim myślałem, jestem naprawdę zadowolony, zachwala Polskę. Nikt nie ma wiedzy o tym, ilu Brytyjczyków wybrało na miejsce zamieszkania i pracy Polskę. Po prostu w krajach Unii Europejskiej nie ma obowiązku takiej rejestracji. Jednak nie ma wątpliwości co do jednego: ta liczba stale rośnie, nie ma wątpliwości 40-letni szef Marka, John Naughton, który stworzył już kilka biznesów w Polsce.

– Popatrzymy na to dokładnie: przecież brytyjska gospodarka wciąż jest w kryzysie, ta z kolei, czyli polska jest pełna energii. Możliwości są tutaj fantastyczne. Wielkie miasta są bardzo nowoczesne, to wspaniałe miejsce do robienia interesów, kraj tryskający ideami i możliwościami, dodaje. Spacerując po Krakowie, niezwykle urokliwym mieście zaczynasz dostrzegać jego nieprzebrane atrakcje i takie dobre strony, jak czyste ulice, grzeczni i mili ludzie, wspaniałe jedzenie oraz niski poziom przestępczości, zauważa Naughton.

Odczucia Johna potwierdzają oficjalne dane Europejskiego Instytutu Zapobiegania i Kontroli Przestępczości. Wynika z nich, że na sto tysięcy mieszkańców w Anglii i Walii przypada 1,365 przestępstw, w Polsce tylko 76. Skala tych najgroźniejszych, jak na przykład morderstw jest mniej więcej w tych krajach na jednakowym poziomie. Jeśli zaś chodzi o inne przestępcze kategorie to Wyspy mają się czego wstydzić przy Polsce.

Gwałty: Na 100 tysięcy mieszkańców w Wielkiej Brytanii jest ich 25.5, w Polsce 5.2, kradzieże w Polsce 92 w Anglii i Walii -189; kradzieże z włamaniem – 455 (Polaka), Anglia i Walia – 1,158. itd. – Przestępczość nie jest sprawą, która by nas w Polsce martwiła, byśmy się jej obawiali – mówi Jonathan Merrett, były szef Brytyjskiej Międzynarodowej Szkoły w Krakowie. 

Właściciel sklepu z brytyjskimi pamiątkami wyzwany od rasistów… przez Brytyjczyków!

W Polsce bezpieczniej

– Nie miałem problemu z pozwoleniem starszym dzieciom na pójście na lunch poza szkołę, czego nie doświadczałem w Wielkiej Brytanii. A kiedy świeciło słońce i moi nauczyciele pytali, czy mogliby urządzić naukę w parku, nie miałem nic przeciwko temu. Nie musiałem się obawiać, że coś złego stanie się uczniom – dodaje Jonathan.

W Polsce, jak mówi, przeważa generalnie zdrowy rozsądek. Także w przypadku nauczycieli, jeśli tylko im się da wolną rękę, by uczyli, możemy być pewni, że będą mieli znakomite wyniki. Te wyniki to lepsze stopnie i zdybywanie wiedzy przez polskich uczniów w porównaniu z ich brytyjskimi rówieśnikami i to za mniejsze pieniądze niż te, jakie są wydawane na naukę w prywatnych brytyjskich szkołach.

Tradycja i czystość

Nie tylko jednak warunki pracy przyciągnęły Jonathana oraz jego żonę Jill, też zresztą nauczycielkę do Polski. – Rodzinne relacje są w Polsce bardzo ważne i to nam się podobało – mówiła Jill i dodała, że miała młodszych kolegów po fachu Polaków, którzy z wyboru mieszkali ze swoimi rodzicami, zjawisko niemal nieznane na Wyspach.

Zwraca też uwagę na to, jak ważną rolę pełni Kościół w życiu ludzi, być może to sprawia, że przestępczość jest w Polsce niższa niż na Wyspach. Wreszcie kobieta zwraca uwagę na panującą w Polsce czystość. – Kiedy wracam do domu w Wielkiej Brytanii napotykam na sterty śmieci i gumy do żucia. W Polsce każdy duży budynek ma kogoś, kto zajmuje się sprzątaniem czy to latem czy zimą. To taki kac po komunie, kiedy szukano na siłę dozorców, a dziś ludzie nie wstydzą się takiej pracy. 

Podwójna miłość

29-letni programista Tom Buck jest jednym z wielu Brytyjczyków, który najpierw zakochał się w pewnej Polce, a dopiero potem w tym kraju. 
Jak opowiada, dzielił mieszkanie w Londynie z polską dziewczyną, którą odwiedziła przyjaciółka Ania. Tom od razu był z przyjezdną w dobrych relacjach – wspomina. „Miesiąc później znowu nas odwiedziła.

Potem ja poleciałem do niej do Polski, zacząłem dzielić czas między Londyn a Warszawę. Bałem się jak mnie przyjmą jej rodzice, ale było wspaniale i tak też jest do dziś” – mówi Brytyjczyk. Ania, bo o niej mowa przeprowadziła się z Polski do Wielkiej Brytanii w roku 2006. Jak sama wspominała tamten czas był wspaniały, duże możliwości pracy, dobre jedzenie, nigdy nie pomyślała, że kiedyś wróci do Polski.

Jest dziś z Tomem i są w Polsce właśnie ze względu na nią. Brytyjczyk potrafi jednak też dostrzec cienie życia w Polsce. Przede wszystkim pogoda, od potwornie zimnych dni po nieznośne upały. Do tego, jak już się zorientował, bardzo niskie zarobki ludzi w wielu sektorach oraz wysokie ceny urządzeń elektrycznych. To tylko niektóre minusy Polski.

26-letni londyńczyk Michael McSperrin przeniósł się do Krakowa w styczniu 2009 roku zostawiając swoją posadę w Carphone Warehouse. – Miałem już dość nudnej pracy, postanowiłem zmienić swoje życie, a ponieważ wiele razy bywałem wcześniej w Polsce, padło na kraj nad Wisłą i trafiłem do firmy, która zajmowała się naborem pracowników do różnych firm na całym świecie. 

Michael nie kryje, że początki były trudne, wychował się w końcu w Londynie, jednej ze światowych stolic świata. Po pewnym czasie odczuł znużenie życiem w tym mieście. Z jednej strony wspaniałe warunki do prowadzenia bogatego życia towarzyskiego, jakie dostarcza to miasto, z drugiej jednak strony, jak przekonuje, ogromne problemy ze znalezieniem tu prawdziwych przyjaciół. Inaczej jest w Polsce, miasta są mniejsze, ludzie łatwiej dostępni.

Do tego muzea, wspaniała architektura, koncerty, na dojazd do których nie trzeba marnować dużo czasu, sprawny system komunikacji miejskiej, a tak jest w Warszawie. To pozwala być zadowolonym, szczęśliwym. Na pytanie czy nie wróci już na Wyspy, Michael mówi tak: „Nigdy bym nie powiedział, że nigdy tam nie wrócę. Ale z tego, co słyszę o tym, co się dzieje w moich rodzinnych stronach, musiałby mi ktoś za powrót dopłacić. Z tą inflacją wątpię czy mógłbym się na taki krok zdecydować”. 

Marek Piotrowski

Parlamentarzyści poparli Brexit! Wyjście z UE rozpocznie się pod koniec marca

author-avatar

Paulina Markowska

Uwielbia latać na paralotni, czuć wiatr we włosach i patrzeć na świat z dystansu. Fascynuje ją historia Wielkiej Brytanii sięgająca czasów Stonehenge i Ring of Brodgar. W każdej wolnej chwili eksploruje zakątki tego kraju, który nieustannie ją fascynuje. A fascynacją tą ‘zaraża’ też kolegów i koleżanki w redakcji:) Pochodzi z Wrocławia i często tam wraca, jednak prawdziwy dom znalazła na Wyspach i nie wyobraża sobie wyjazdu z tego kraju, dlatego szczególnie bliskie są jej historie imigrantów, Polaków, którzy także w tym kraju znaleźli swój azyl.

Przeczytaj również

Laburzyści chcą znacjonalizować kolej. By było taniejLaburzyści chcą znacjonalizować kolej. By było taniejZwiększony ruch na drogach i lotniskach – początek majowych wakacji zbiega się z KoningsdagZwiększony ruch na drogach i lotniskach – początek majowych wakacji zbiega się z KoningsdagJako 14-latka torturowała i zabiła starszą kobietę. Teraz wyszła z więzieniaJako 14-latka torturowała i zabiła starszą kobietę. Teraz wyszła z więzieniaPolska edukacja w zasięgu rękiPolska edukacja w zasięgu rękiSzef Ryanaira „z radością” zajmie się deportacjami do RwandySzef Ryanaira „z radością” zajmie się deportacjami do RwandyLotnisko Schiphol w Amsterdamie szykuje się na sezon wakacyjnyLotnisko Schiphol w Amsterdamie szykuje się na sezon wakacyjny
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj